W opublikowanym na łamach dziennika „Haaretz” artykule autorstwa Judy Maltz czytamy, że emocje związane z nowelizacją ustawy o IPN zaczęły opadać. I że być może oznacza to, że wkrótce ustawa zostanie ponownie znowelizowana. Do tego miejsca można się z autorką artykułu zgodzić. Pozostała część jej wywodów świadczy jednak o tym, że niewiele zrozumiała z tego, co się w Polsce dzieje.
Nic w tym dziwnego, jeśli się rzuci okiem na listę jej głównych rozmówców w Polsce: Michał Bilewicz, który ostatnio zasłynął jako propagator pojęcia „antysemityzmu wtórnego”, naczelny rabin Polski Michael Schudrich, działacze Centrum Społeczności Żydowskiej itd. Poza dwoma niezbyt znaczącymi głosami „z katolickiej strony” nikogo, kto mógłby zderzyć się z przedstawionymi racjami, żadnej próby wyjścia poza wąskie, niezbyt reprezentatywne, grono osób. Można to zapewne tłumaczyć tym, że poglądy większości Polaków pani Moltz z góry odrzuca jako antysemickie, zatem nie widzi powodu, aby udzielać im miejsca w swoim artykule. Trudno się jednak potem dziwić, że pojawiają się w Polsce nastroje niechętne lub wręcz wrogie wobec reprezentowanego przez nią i jej rozmówców punktu widzenia. Nikt nie lubi być lekceważonym i nieustannie oskarżanym.
Bo właśnie w tym jest cały problem. Niewiele wspólnego z prawdą ma twierdzenie, że w Polsce mamy nienotowany od 1989 roku wybuch antysemityzmu. I że nasilił się on szczególnie po zwycięstwie PiS w 2015. To ma sugerować, rzecz jasna, że prawica w Polsce jest antysemicka i w związku z tym cały cywilizowany świat powinien się od niej odwrócić. Wałkują tę tezę od dawna osobiści wrogowie Jarosława Kaczyńskiego i rozprzestrzeniają ją po całym świecie, aby zaszkodzić znienawidzonemu „reżimowi”. Prawdziwe jest natomiast twierdzenie, że od chwili znowelizowania ustawy o IPN głosy te, dotąd odosobnione, zyskały za granicą znacznie większy posłuch. I że stały się elementem szerokiej kampanii przeciwko polskiemu rządowi, w której to kampanii hasło antysemityzmu stało się wygodnym pretekstem do wyrównywania z Polską rozmaitych porachunków i szansą na ubicie całkiem przyziemnych interesów. W tym sensie – o czym pisałem wczoraj – ustawa w obecnym kształcie nie zdała egzaminu.
Należy jednak pamiętać – na co w artykule zabrakło miejsca – że zarówno nowelizacja ustawy o IPN, jak i późniejsza erupcja emocji były reakcją na coraz bardziej agresywne próby umieszczenia Polski i Polaków na liście zbrodniarzy wojennych. Emocje te nie wynikały – jak twierdzą główni rozmówcy pani Moltz – z żadnego antysemityzmu, ani wyssanego z mlekiem matki, ani wtórnego, lecz były całkiem naturalną – choć niekiedy zbyt ostrą w treści – reakcją obronną. Reakcją na liczne prowokacje, oszczerstwa i generalizujące zarzuty. Jeśli więc w Polsce mieliśmy lub mamy do czynienia w sferze publicznej z zaostrzeniem ocen, to może warto sobie odpowiedzieć na pytanie, skąd to się naprawdę wzięło. Bo tłumacząc to zjawisko wyłącznie rządami PiS, do prawdy się nie dotrze. Wręcz przeciwnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/392283-ciag-przyczynowo-skutkowy-czyli-cos-czego-nie-dostrzegaja-wytrawni-tropiciele-antysemityzmu-w-polsce
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.