Zdaniem Grabowskiego tragedia żydów węgrowskich „to jest opowieść o tym, jak walka o przetrwanie zderzyła się z bezlitosną obojętnością i przyzwoleniem na zło”. Obojętność łatwo wykreować, wystarczy omijać opisy stanów emocjonalnych Polaków niepasujące do założonej tezy
— mówi w najnowszym numerze tygodnika „Sieci” Radosław Jóźwiak. Z historykiem badającym wojenne dzieje Węgrowca oraz zagłady tamtejszych Żydów rozmawia Jacek Karnowski, redaktor naczelny tygodnika „Sieci”.
Jóźwiak w rozmowie z redaktorem naczelnym skupia się na zarzutach, jakie Fajwel Bielawski stawia społeczności Węgrowca w książce „Ostatni Żyd z Węgrowa”. Nawiązuje także do wydanej pod redakcją prof. Barbary Engelking oraz prof. Jana Grabowskiego publikacji „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski”.
Przedstawiony przez Bielawskiego opis działań Polaków z Węgrowa w czasie likwidacji getta był dla mnie szokujący. Przedstawił on w istocie całą społeczność miasta jako aktywnych współuczestników akcji likwidacyjnej. Okolicznych chłopów, z wyjątkiem tych, którzy go przechowali, przedstawił również jako grupę polującą na Żydów. Wyłania się obraz, w którym Polacy dorównują Niemcom, a nawet są od nich aktywniejsi i gorliwsi. Opisując okres powojenny, rozwodzi się nad złowrogą, antysemicką atmosferą, która wraz z rzekomym zagrożeniem życia ze strony Urzędu Bezpieczeństwa zmusza go do ucieczki i porzucenia domu oraz sklepu
— zauważa Jóźwiak.
Historyk, próbując obiektywnie spojrzeć na przedstawione zarzuty, nie kwestionuje przewin, jakich dopuścili się niektórzy Polacy, jednakże podkreśla, że nie stanowiły one większości i jednoznacznie potępia takie zachowania.
Zachowania ludzi były oczywiście różne. Były jednostkowe przypadki zachowań nikczemnych. Najgorszy przypadek to Edward Witecki, który jako bardzo młody chłopak przystąpił do Niemców, pełnił funkcję swego rodzaju pomocnika, czasem dostawał od Niemców broń. Z własnej woli zabijał Żydów, ale działał również na szkodę Polaków. Po wojnie wstąpił do aparatu bezpieczeństwa, walczył z „reakcyjnym podziemiem”, później stanął jednak przed sądem i został skazany na 10 lat więzienia. To osoba zasługująca na pełne potępienie.
Przeprowadzone historyczne śledztwo w tej sprawie odsłania dowody na jednostronność relacji Bielawskiego i opracowania prof. Grabowskiego. Celowo kreowany przez nich obraz lokalnej społeczności jest niezgodny z faktami oraz dokumentami historycznymi, do jakich dotarł Radosław Jóźwiak.
Relacja telewizyjna Grabowskiego o strażakach, którzy widłami dźgali Żydów w płonącym domu w getcie, jest oparta na głosach oskarżycieli. Ale są też skrajnie odmienne relacje świadków obrony. Jest np. relacja Czesława Słupa, który opisuje tych samych strażaków wyciągających z płonącego w getcie domu dzieci żydowskie i pozwalających im uciec. Prof. Grabowski eksponuje głosy oskarżycielskie, pomija głosy stanowiące obronę. Manipulacje pana profesora mogą wręcz szokować: rodzina Bielawskich ukrywała się w Pieńkach Jarnickich, gdzie Niemcy zamordowali 23 Żydów i ukrywającego ich Polaka. Jan Grabowski, korzystając z tego, że w książce pada tylko skrócona nazwa Pieńki, celowo w przypisie podaje oddalone o 20 km Pieńki Jagodzińskie, gdzie Żydów zamordowała policja granatowa bez udziału Niemców. Rodzina Bielawskich nigdy tam się nie ukrywała
— mówi w wywiadzie historyk.
Więcej na temat historycznych dociekań Radosława Jóźwiaka w najnowszym, podwójnym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 23 kwietnia, także w formie e-wydania.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/392266-doglebnie-wstrzasnieci-zbrodnia-radoslaw-jozwiak-dla-sieci-manipulacje-prof-grabowskiego-ws-zydow-z-wegrowca-sa-szokujace