Konstanty Gebert powiedział w rozmowie z amerykańską edycją tygodnika „Newsweek”, że „wielu członków polskiego narodu ponosi współodpowiedzialność za część zbrodni popełnionych przez nazistów”. Oczekuje teraz na wezwanie do prokuratury za złamanie ustawy o IPN.
Męczeństwo Geberta jest oczywiście prowokacją na użytek amerykańskich mediów. Dodajmy, że prowokacją dość asekurancką, no bo jednak „wielu członków narodu polskiego” (a nie cały naród), ponosi „współodpowiedzialność” (a nie odpowiedzialność) za Holokaust. To podobny rodzaj asekuranckiej korekty jak w przypadku Jana Grabowskiego, który w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” twierdzi, że nigdy nie mówił o 200 tysiącach Żydów „własnoręcznie” zamordowanych przez Polaków lecz, że „Polacy mogą być odpowiedzialni lub współodpowiedzialni za śmierć większości tych ludzi”. Niby to samo, ale jednak nie do końca. Można powiedzieć, że ustawa robi swoje. Co jednak nie oznacza, że wszystko jest w porządku.
Problem z ustawą nie polega bowiem na tym, że jest niesłuszna, ale na tym, że jest i na pewno będzie wykorzystywana przez prowokatorów do niszczenia wizerunku państwa. Konstanty Gebert – jak sam przyznaje – z niecierpliwością czeka na wezwanie do prokuratury. Wie, że prawdopodobnie nic mu nie grozi, stąd pewnie ta brawurowa odwaga. Ma za to nadzieję, że uda się mu zrobić dużo szumu za granicą. I już ten szum robi. Wydaje się więc, że rząd – próbując zadbać o dobre imię Polski – niechcący dał prowokatorom doskonałe narzędzie do skutecznego psucia tego dobrego imienia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/392155-meczenstwo-konstantego-geberta-czyli-o-tym-jak-latwo-jest-odwrocic-sens-ustawy-o-ipn