Na zwołanym przez Adamowicza parteitagu krzyczano, przekonywano o polskim faszyzmie. A właściwie to go wymyślano. Przywoływano błagalnie. Ale „im bardziej Puchatek zaglądał do studni, tym bardziej w niej Prosiaczka nie było”. No więc mimo usilnych starań Adamowicza & Co. faszyści się nie pojawili w Gdańsku.
Chociaż on i jemu podobni ich o to błagali, aby wpadli chociaż na chwilkę, no może w dziesiątkę, piątkę, we trójkę, albo chociaż jeden. Nic z tego. Faszyści pozostali nieubłagani, a od kolejno przemawiających biła piana frustracji. No bo tyle się natrudzili, a faszyści zawiedli. No i wcale się nie zdziwię jeśli przebiegły prezydent Gdańska będzie chciał temu zaradzić. Następnym razem faszystów się wynajmie, kukłę Żyda się podpali, a paru chłopaków za dwa piwa się namówi, aby jakiegoś staruszka poturbowali. No i będzie cacy. Będą faszyści, będzie KOD, będzie cool. A może nawet jakiś miejscowy Reichstag się podpali, albo jakiś maszt przewróci…?
Nie wierzę, że facet, który kolekcjonuje masowo pieniądze i mieszkania czegoś takiego w końcu nie wymyśli. Przecież to takie proste. Zdaje się, że ta desperacja ma swoje źródła. Bo „albo zostanę prezydentem, albo pójdę do mamra”. Jednego i drugiego jednocześnie nie da się chyba zrobić. Podłość faszystów polega więc nie tylko na tym, że złośliwie nie przybyli na sabat Adamowicza, ale nade wszystko na tym, że ich nie ma. Jakie to wredne nie istnieć gdy tam gdzieś ich potrzebują, prawda? A wybory niebawem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/391288-pobozne-zyczenia-adamowicza