Każdy kolejny sondaż jest analizowany na wszelkie możliwe sposoby: jedni potwierdzają nimi swoje intuicje i sympatie polityczne, inni wskazują na trendy, które często mijają po tygodniu czy dwóch. O zjawisku narkotyzowania się sondażami przez część prawicy ciekawie mówił ostatnio Marcin Mastalerek. Wspominam o tych sondażach, często przestrzelonych, także po to, by zwrócić uwagę, że za rok mogą one ulec całkowitemu resetowi.
Dlaczego? Coraz głośniejsze są plotki i doniesienia o ruchach, których dziś na scenie politycznej po prostu nie ma. Kuchnia polityczna ma to do siebie, że niewiele sygnałów z niej dociera, ale przy weekendzie możemy co nieco poplotkować.
Najgłośniej słychać o ruchach i działaniach przygotowywanych z lewej strony sceny politycznej. Po stronie opozycyjnej w zasadzie już tylko czeka się na informacje terminie ogłoszenia przez Roberta Biedronia nowego ruchu politycznego. Prezydent Słupska z godną odnotowania konsekwencją buduje swoją pozycję, realizując kampanię medialną.
Kampanię, która polega na permanentnym kwestionowaniu przywództwa opozycji. Grzegorz Schetyna raz po raz jest obśmiewany, Katarzyna Lubnauer czuje, skąd wieje wiatr i na wszelki wypadek zgłasza projekt ustawy o związkach partnerskich, do tego nieobecne i niemrawe Razem, wreszcie nieco napompowany Sojusz Lewicy Demokratycznej. Nie ma się co dziwić, że Biedroń rzuca bezczelnie, że jest dziś prawdziwym liderem opozycji. Czuje słabość tekturowych przywódców, widzi, że łatwo zainteresować media swoją działalnością, umiejętnie wykorzystuje oczekiwanie dużej części opozycyjnego elektoratu.
To oczywiście nie jest scenariusz obliczony na wygranie wyborów, ale odbicie 8, 10 może 12 procent i zaistnienie na poważnie. A to nie jest niemożliwe. Taka układanka dość mocno poprzestawiałaby dotychczasowy rozkład sił po stronie opozycyjnej - w tym szkicu Nowoczesna straciłaby rację istnienia, mocno dostałoby się Platformie, a i SLD zostałby przynajmniej oskrobany z dotychczasowych wzrostów. A o jakiejkolwiek realnej koalicji wszystkich tych podmiotów nie ma mowy.
Sam uważam, że te nadzieje są jednak artykułowane nieco na wyrost. Huk z jakim może pęknąć polityczny balonik z napisem „Biedroń” może być ogromny (biorąc pod uwagę skalę pompowania), ale trochę namieszania z pewnością - zwłaszcza na początku - zrobi.
O ile łomot z lewej strony jest dość wyraźny i tylko czekać, aż drzwi zostaną wyważone, o tyle z prawej to - na razie? - tylko stukot. Ostatnie tygodnie i dość wyraźne zmiękczenie przekazu i wyciszenie wojen przez obóz rządowy pozostawiło wiele osób na prawicy w pewnym zadziwieniu.
Złożyło się na to kilka spraw. Ustępstwa wobec Komisji Europejskiej po długich miesiącach polityki nieoddawania ani guzika stoją w poprzek temu, co słyszeliśmy nie raz i nie dwa z ust polityków PiS. Dymisje lubianych w „twardej” części elektoratu Beaty Szydło czy Antoniego Macierewicza tylko potęgują te wątpliwości. Furorę w Internecie zaczynają robić komentarze i nagrania (często poważnych ludzi) sugerujące obozowi „dobrej zmiany” jakieś niedopowiedziane ustępstwa wobec ludzi z WSI, przyjęcie imigrantów w ramach narzuconej z UE relokacji i politykę nieróżniącą się w zasadzie od Unii Wolności i Platformy.
Do tego dochodzi klincz w relacjach polsko-izraelskich, z którego polska strona stara się wyjść bez otwarcia realnego dyplomatycznego sporu. A to z kolei wywołuje drgania po prawej stronie, wykorzystujące przy okazji pulsujące, choć realnie niewielkie antysemickie nastroje części wyborców.
Na ile to realne zagrożenie dla dzisiejszych rządzących, a na ile zwyczajne i niemożliwe od uniknięcia ruchy, których paliwo wyczerpuje się po dwóch-trzech tygodniach? Trudno to dziś jednoznacznie określić, jeszcze trudniej wskazać ewentualnych beneficjentów takich zmian (Narodowcy? Kukiz‘15? Wolność? Nowe partie?), ale - jak powiedział ostatnio Adam Hofman - rzeczywiście czuć, że idzie nowe.
Może to całe buzowanie po lewej (a tym bardziej po prawej) jest tylko niewiele znaczącym odgłosem, który wypatrują miłośnicy ruchów robaczkowych, a polityczny tort i tak podzielą między siebie PiS i PO. Ale nie wykluczałbym zupełnie scenariusza, w którym dzisiejsze sondaże będą musiały ulec zwyczajnemu resetowi. Nie musi to od razu oznaczać totalnego przetasowania na polskiej scenie politycznej, ale już korekta dzisiejszego układu sił jest więcej niż tylko prawdopodobna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/391243-cos-stuka-z-prawej-strony-cos-lomoce-z-lewej-wybory-w-roku-2019-i-2020-moga-byc-poczatkiem-malego-resetu-sceny-politycznej