Kolekcję należało kupić, a na zapłacone za nią 100 mln euro państwo polskie i tak miałoby znikomy wpływ, nawet gdyby pozostały w kraju.
W bardzo obszernym artykule „Gazeta Wyborcza” (z 21 kwietnia 2018 r.) stara się uzasadnić, że zakup przez państwo polskie kolekcji Czartoryskich nie tylko nie miał sensu, ale był złamaniem prawa. Tekst ten odwołuje się i odsyła do licznych wcześniejszych publikacji tej samej gazety na temat kolekcji, fundacji książąt Czartoryskich oraz muzeum i biblioteki Czartoryskich. I tylko ich lektura podważa tezy artykułu. O podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z kupnem kolekcji zawiadomili prokuraturę i CBA posłowie PO Krzysztof Brejza, Paweł Olszewski i Arkadiusz Myrcha. Także Partia Razem chce prokuratorskiego śledztwa w sprawie zakupu kolekcji. Gazeta Michnika oraz opozycja przekonują, że transakcja była bezsensownym przekazaniem rodzinie Czartoryskich 100 mln euro (z czego 90 mln już wytransferowano do Liechtensteinu). Podczas gdy za kolekcję nie trzeba było nic płacić, bo i tak musiałaby pozostać w Polsce i nie można by sprzedać czy wywieźć za granicę żadnego z jej składników, z „Damą z gronostajem” Leonarda da Vinci na czele. Tyle że nic nie jest takie proste, jak w kwietniu 2018 r. chciałaby „Gazeta Wyborcza” oraz jak wydaje się opozycji. O czym ta sama gazeta w przeszłości wielokrotnie pisała. Od powstania fundacji książąt Czartoryskich w 1991 r. wiele się zmieniało w statucie fundacji, w statusie kolekcji oraz regułach współpracy fundacji z Muzeum Narodowym w Krakowie. Czyli wielokrotnie zmieniało się to, co podobno było niezmienne i miało gwarantować, że kolekcja i jej najcenniejsze dzieła nigdy Polski nie opuszczą oraz nie mogą zostać sprzedane.
Wywiezieniu za granicę obrazu Leonarda, bo to perła kolekcji wielokrotnie wartością przewyższająca wszystkie pozostałe zbiory (ubezpieczono ją na 1,4 mld zł), zapobiegało podobno podpisane w 2011 r. dziesięcioletnie memorandum tego zakazujące. Tyle tylko, że takie memorandum nic nie znaczy, gdyby doszło do sporu prawnego przed sądami za granicą, a nawet w Polsce. Memorandum to nie precyzyjny zapis prawny, lecz intencja co do rozporządzenia własnością, co sprawni prawnicy łatwo by podważyli powołując się na zmianę intencji np. fundatora. Tym bardziej, gdyby zmieniła się wola fundatora czy zarządu fundacji książąt Czartoryskich, które w przeszłości się zmieniały. Innym zabezpieczeniem miało być to, że na wypożyczenie „Damy” musiałby się zgodzić generalny konserwator zabytków. Wcześniej też były wymagane różne zgody, a arcydzieło Leonarda wyjeżdżało, bo taka była wola fundatora (księcia Adama Karola Czartoryskiego), który stawiał warunki, a przedstawiciele państwa polskiego ulegali nie chcąc, by obraz był pod jakimś pretekstem niedostępny dla publiczności (konserwacja, badania, niedostateczne warunki bezpieczeństwa).
Najważniejszym zabezpieczeniem miało być to, że na mocy ustawy o ochronie zabytków z 10 lipca 2016 r. powstała Lista Skarbów Dziedzictwa („dzieł szczególnej muzealnej troski”). I te dzieła, wpisane nawet wbrew woli właściciela, państwo mogłoby przejąć, gdyby groziła im kradzież, nielegalne wywiezienie za granicę czy uszkodzenie. I to też zabezpieczenie pozorne. Przecież właściciel kolekcji, czyli fundacja albo fundator mógłby w sądzie wygrać proces o ograniczenie praw właścicielskich bez jego woli. A najnowsze brzmienie tej woli określałby statut fundacji, który przecież się zmieniał. Nic w sprawie kolekcji Czartoryskich, w tym „Damy z gronostajem” nie było zatem pewne. Fundator mógł zablokować wystawianie dzieła. Mógł je sprzedać mimo istnienia różnych ograniczeń i nie wywożąc z kraju, a potem nabywca procesowałby się o prawo przejęcia arcydzieła, a w tym czasie zabezpieczyć je w depozycie, co uniemożliwiłoby jego prezentację. Wreszcie kiedyś mogło dość do kolejnego wypożyczenia „Damy” za granicę, a wtedy fundator zablokowałby jego powrót do kraju, w tym czasie procesując się o prawo dysponowania nim. Może i racja oraz prawo byłyby po stronie Polski, ale kruczki prawne i procesy uniemożliwiłyby faktyczne dysponowanie arcydziełem Leonarda, i to na wiele lat. Mówienie o tym, że kolekcji Czartoryskich oraz jej perle nic nie groziło, zaś zakup był prezentem dla kliku osób albo wyrzuceniem w błoto 100 mln euro jest zaprzeczaniem oczywistym faktom. A staje się to jeszcze bardziej oczywiste, gdy prześledzić zmiany w statucie i działalności Fundacji XX. Czartoryskich.
W 1991 r. na mocy wyroku sądu książę Adam Karol Czartoryski stał się właścicielem zbiorów zdeponowanych w muzeum i Bibliotece Czartoryskich oraz właścicielem nieruchomości, w których te instytucje funkcjonowały. 22 września 1991 r. książę Adam Karol powołał do życia Fundację XX. Czartoryskich i to jej przekazał zbiory oraz nieruchomości. Książę był fundatorem i członkiem, a potem szefem rady fundacji. Statut fundacji stanowił, że jej majątek to niezbywalna „historyczna, nierozerwalna całość”. Obiekty będące depozytami rodziny Czartoryskich w muzeum książę przekazał w depozyt fundacji. Prezesem zarządu fundacji miał być aktualny dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie. W 1997 r. Adam Karol Czartoryski zaczął jednak wycofywać część depozytów i dysponować nimi zgodnie ze swoją wolą. Prawnicy nie zakwestionowali jego prawa do takich decyzji. Uznało je też ministerstwo kultury, skoro zgodziło się, by Muzeum Narodowe w Krakowie odkupowało cenne depozyty od księcia, które i tak przekazywano potem fundacji.
W latach 90. i tuż po roku 2000 „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci była pięciokrotnie wypożyczana za granicę na mocy cichego porozumienia przedstawicieli państwa w fundacji a rodziną Czartoryskich reprezentowaną w radzie fundacji. Już pod koniec lat 90. rodzina Czartoryskich (reprezentowana w zarządzie i radzie fundacji) zaczęła działać tak, aby zbiory nie były częścią zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie. Dlatego w 2003 r. zarząd fundacji zmienił jej statut usuwając zapis, że prezesem zarządu ma być automatycznie aktualny dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie. Nic nie dał sprzeciw rady konsultacyjnej przy fundacji. Sąd zaakceptował zmiany w statucie. Ówczesny minister kultury Waldemar Dąbrowski nie zaskarżył postanowienia sądu o zarejestrowaniu zmian w statucie fundacji. Szefowa Muzeum Narodowego w Krakowie Zofia Gołubiew odeszła ze stanowiska prezesa zarządu fundacji, a zastąpił ją Adam Zamoyski, zaproponowany przez Adama Karola Czartoryskiego. W dziesięcioosobowym zarządzie znalazło się siedem osób z rodziny Czartoryskich lub przez nią wskazanych. 17 października 2005 r. znowu zmieniono statut fundacji. Znalazł się w nim zapis, że „zbiory należące do XX. Czartoryskich i Biblioteki XX. Czartoryskich zgodnie z inwentarzami sporządzonymi do 1939 r. włącznie oraz budynki, w których te zbiory się mieszczą, stanowią niezbywalny majątek fundacji”. Zniknął zapis o niezbywalności zbiorów. Sąd i tym razem zarejestrował zmiany w statucie. I zaczęła się wyprzedaż części depozytów, mimo że była ona sprzeczna z ustawą o muzeach z 1996 r.
W lipcu 2011 r. Adam Karol Czartoryski doprowadził do zdymisjonowania prezesa zarządu fundacji Adama Zamoyskiego oraz wiceprezes Marii Osterwy-Czekaj. Powołano nowy zarząd: z Olgą Jaros (prezes), Januszem Czopem (wiceprezesem) i Leszkiem Bednarzem (członkiem zarządu; cała trójka była pracownikami Muzeum Narodowego w Krakowie) oraz prawnikiem Andrzejem Drozdem. Adam Karol Czartoryski rozwiązał też Radę Fundacji i powołał nową, ze wskazanymi przez siebie członkami. 13 kwietnia 2012 r. zarząd fundacji został przez Adama Karola Czartoryskiego odwołany. Prezes Olga Jaros tłumaczyła potem, że sama chciała odejść nie godząc się na kolejne zmiany w statucie (usunięcie z niego Muzeum Narodowego w Krakowie) i faktyczne pełne uzależnienie zarządu od fundatora. W zarządzie pozostał Andrzej Drozd oraz wcześniej dokooptowana do niego przez fundatora Anna Kraińska. W 2013 r. znowu nastąpiły zmiany w zarządzie: prezesem fundacji został Marian Wołkowski-Wolski, zaś wiceprezesem Rafał Slaski. 9 grudnia 2016 r. zdominowana przez rodzinę księcia Czartoryskiego rada fundacji po raz kolejny zmieniła statut i wykreśliła z niego zapisy uniemożliwiające sprzedaż i podział kolekcji. Zrobiono to po to, by umożliwić sprzedaż kolekcji polskiemu państwu. Z powodu zmian w statucie 23 grudnia 2017 r. do dymisji podali się prezes fundacji Marian Wołkowski-Wolski i wiceprezes Rafał Slaski. W skład nowego zarządu weszli Jan Lubomirski-Lanckoroński i Maciej Radziwiłł. Zmiany w statucie zatwierdził sąd.
We wrześniu 2012 r. książę Adam Karol Czartoryski porozumiał się z ówczesnym ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim w sprawie utworzenia nowego muzeum książąt Czartoryskich. W tym czasie współpraca fundacji z Muzeum Narodowym w Krakowie praktycznie ustała. Głównie dlatego, że fundator nie chciał, by muzeum w jakikolwiek sposób wtrącało się w działalność fundacji. Pod koniec 2013 r. Adam Karol Czartoryski zlecił paryskiej kancelarii Gide Loyrette Nouel analizę możliwości likwidacji fundacji. Wynikało z niej, że to niemożliwe. I to chyba przesądziło o decyzji porozumienia się z państwem polskim w sprawie sprzedaży kolekcji. I dopiero po tej sprzedaży, tuż przed końcem 2017 r., los i status kolekcji, w tym arcydzieła Leonarda, stał się pewny. Kolekcję należało kupić, a na zapłacone za nią 100 mln euro państwo polskie i tak miałoby znikomy wpływ, nawet gdyby pieniądze pozostały w kraju.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/391230-los-i-status-kolekcji-czartoryskich-wcale-nie-byl-pewny-robienie-z-jej-zakupu-afery-kryminalnej-to-humbug