Jest sprawą najzupełniej oczywistą, że ani moment, ani forma, ani – tym bardziej – kuriozalna nadaktywność posłanek totalnej opozycji nie są w proteście rodziców pełnoletnich niepełnosprawnych przypadkowe. Sytuacja takich rodziców nie może budzić żadnych wątpliwości, ich życie to gigantyczne wyzwanie, wielkie poświęcenie i świadectwo wszystkiego, co w człowieku najpiękniejsze. Tak - należy im pomóc, tak – trzeba to zrobić, jak najszybciej, tak – należy powściągnąć wobec nich wszelkie negatywne emocje.
To są, przynajmniej dla mnie, oczywistości. A teraz o całej reszcie. Ci sami, mnie więcej, rodzice protestowali już za rządów Donalda Tuska. Tusk, jak to on, pochylał się z troską, i pochylał, i pochylał tak mocno, że po kilku latach wrócili do Sejmu w tej samej, niezałatwionej – jak widać, sprawie.
Mylił się każdy, kto przypuszczał, że wobec wszystkiego, co powyżej, działacze PO zwieszą głowy w milczeniu, a może nawet – kto wie – wesprą obecny rząd w działaniach, by problem rozwiązać. Platforma nigdy, może poza pierwszym, krótkim okresem, nie była taką partią. To zawsze były Himalaje hipokryzji. Owszem, cała polityka, nie tylko polska, sięga po nią garściami, ale mało jest chyba w cywilizowanym świecie partii, które mogłyby w tej konkurencji dorównać środowisku Tuska i kolegów. Więc wrzeszczą, wyją, robią sobie z własnego elektoratu ciężkie jaja, wzywając, by kolejni posłowie, ministrowie, a w zasadzie każdy, kto związany z PiS, oddali swoje uposażenia, nagrody, premie, a pewnie i mieszkania – na rzecz rodziców protestujących w Sejmie. O tym, że m.in. dzięki uszczelnieniu dziur VAT-owskich znajdą się dla nich pieniądze, żaden dzielny wojak z PO nawet się nie zająknie. A służalczy wobec PO dziennikarze rozsiewają przekazy, z których wyłaniać ma się obraz „nieludzkiej” partii rządzącej.
I stąd wiadomo, że dzieje się to wszystko nieprzypadkowo. Uderzenie jest przemyślane i trafić ma w to, co dla PiS najcenniejsze: programy socjalne, nie tylko 500 plus. Narracja Frontu Jedności Przekazu brzmi, jak zawsze, jednoznacznie: „Pisowcy pobrali nagrody w dziesiątkach tysięcy, a nie chcą dać biednych chorym. Pisowcy pobrali nagrody, a społeczeństwu rzucają ochłap w postaci 300 złotych wyprawki na dziecko. Pisowcy pobrali nagrody, bo pisowcy to złodzieje. Ukradli forsę na nagrody nam wszystkim”.
Można się śmiać, można wzruszać ramionami, gdy „łap złodzieja” krzyczą recydywiści, ale na tych właśnie kilku hasłach opiera się zestaw „małego polityka”, jaki rozdają dziś starym i nowym „lemingom” partie opozycyjne. Jeśli dodamy do tego fakt, że wspierają te kampanię prasowe i telewizyjne organy Kapłanów Antypisa, otrzymamy pełną kakofonię. Pełną fałszu, ohydy, wykorzystywania cudzego nieszczęścia czy choroby, ale również – chorych zupełnie emocji części własnego elektoratu. Może najwęższej, ale przez swoje mentalne „ucybowienie” – najgłośniejszej.
Tyle o polityce przez może i małe, ale jednak „p”, jak „polityka”, a nie „p”, jak… „puknij się w łeb”. To ostatnie zdanie kieruję, z pełną świadomością, że to zwrot bezpardonowy, do posłanki Scheuring-Wielgus i jej podobnych. Bo Nowoczesna, ten polityczny trup rozkładający się na naszych oczach, w dziedzinie hipokryzji idzie dziś jeszcze dalej niż PO. Idź złoto do złota – chciałoby się zawołać z ulgą, gdyby nie bezbrzeżne zniesmaczenie. Bo oto śmieszne w swym nadęciu syreny na dryfującym pontonie odkryły w ostatnich dniach i godzinach, że życie ludzkie jest ważne. Ba, że życie osoby niepełnosprawnej jest ważne. Jeszcze przed chwilą wyły pieśni uliczne o tym, że w stosunku do dzieci niepełnosprawnych należy stosować inne prawo niż w stosunku do dzieci zdrowych, i że zgodnie z tym prawem każda mamusia może zdecydować, czy takie niepełnosprawne dziecko zabić – a dziś, z łagodną, zatroskaną, macierzyńską wręcz troską dopytują niepełnosprawnych, jak im się żyje. Jeszcze niedawno przewodnicząca Lubnauer przekonywała, że „nie ma czegoś takiego jak dziecko poczęte. Jest zarodek, płód. Życie ludzkie jest w momencie, kiedy się człowiek urodzi, a wcześniej nie ma takiego pojęcia”, a red. Morozowski z TVN 24 tłumaczył, że przecież „nowotwory też się usuwa:”. Dziś łkają nad losem tych samych osób, których „nowoczesny” projekt „Ratujmy kobiety” traktuje jak podludzi.
Ba, kiedy w samej Nowoczesnej i PO znalazły się osoby, które nie chciały się pod taką segregacją podpisać, cóż zrobiły kierownictwa ich partii? Ukarały z całą surowością. A wspomniana Scheuring-Wielgus na wieść o tym, iż są w opozycji ludzie, dla których płód to jednak dziecko i dla których matki po poronieniu płaczą po utracie dziecka właśnie, a nie „morozowskiego nowotworu”, była „wkurzona, zawiedziona i rozczarowana”. Ja zawiedziony nie jestem, bo żadnych nadziei nigdy z Nowoczesną nie wiązałem, rozczarowany – trochę, bo wydawało mi się kiedyś, że Partia Taboretów nie przekroczyłaby w Polsce progu wyborczego, a dziś widzę, że chyba jednak tak.
Za to wkurzony, pisząc delikatnie, jestem maksymalnie. Władzy więc mogę jedynie doradzić, by jak najszybciej problem rozwiązała, niezależnie od tego, gdzie kobiety najgłośniej krzyczące latają po protestach na wakacje. A pani Scheuring-Wielgus i jej podobnym bezczelnym hipokrytom, którym się wydaje, że „lud” jest naprawdę tak „ciemny”, jak sądzi jaśnie panicz Lis, zalecam po raz wtóry: puknijcie się w łeb. Pomóc, nie pomoże, ale przynajmniej będziecie mieć nieco czystsze sumienia, że próbowaliście z tym swoim ponurym parciem na koryto jakoś walczyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/391222-szczyt-hipokryzji-zdobyty-nowa-trasa-po-z-nowoczesna-zatknely-swoje-flagi