Jaki jest program antypisowskiej opozycji? Żeby było tak jak było. Nic dziwnego, że ta znana nam już od dwóch lat programowa i intelektualna pustka nie przekłada się na wielkie triumfy polityczne. Ale przecież nie o program tu idzie, nie o normalny spór, lecz o jakiś rodzaj podszytej szaleństwem histerii, która ciągle każe sięgać antypisowi do najniższych emocji, do najpodlejszych haseł, byle tylko dowalić „reżimowi”.
Na tych emocjach żerowała po katastrofie smoleńskiej pijana palikociarnia, oddająca mocz na znicze płonące na Krakowskim Przedmieściu. Później – już podczas miesięcznic – swoje sabaty zwoływali Obywatele RP. Gdy miesięcznice się skończyły, nowym celem mentalnych prostaków stał się warszawski pomnik ofiar katastrofy na Placu Piłsudskiego. Najpierw pojawił się pomysł zabazgrania pomnika napisami i graffiti, później rzucono hasło wspinaczki na szczyt monumentu.
Inicjatorem tej ostatniej akcji jest Ziemowit Szczerek, pisarz i autor artykułów na łamach m.in. „Polityki” oraz – co już przestaje zaskakiwać – „Tygodnika Powszechnego”. Szczerek opublikował na Facebooku swój „manifest”, w którym wszystkie swoje umiejętności pisarskie zaprzągł do publicznego zwymiotowania swoich frustracji. Pisze on m.in.:
„Nie pozwólmy, by zdrowy dystans do siebie i do nawet najtragiczniekszych wydarzeń był pietnowany jako zbydlęcenie. Nie, krzyż – dajmy na to – z puszek po „Lechu” nie był zbydlęceniem. To był czarny humor, a prawdziwie bydlęca była histeryczna nienawiść, agresja i wycie podkrzyżowych bigotów. Prawdziwym zbydlęceniem jest chamskie ładowanie się w przestrzeń publiczną z symbolami, które są prostacką interpretacją wiary, które są stawiane bez konsultacji z innymi i często z naruszeniem prawa i dobrych obyczajów. Jezus Świebodziński – wzniesiony katolicki penis, totem sterczący z błota, widoczny z dziesiątków kilometrów – stawiany jako rzeźba ogrodowa.”
I dalej – o partii rządzącej i współobywatelach:
„Bo rządzi krajem toksyczna emocjonalna ropa, która zebrała się przy najbardziej małostkowych hasłach, roszczeniowo-odreagowujących. Założyła partię i zwyciężyła w wyborach, i ktoś w koncu musi powiedzieć to głośno i wypowiedzieć tej małości szacunek i posłuszeństwo, co też niniejszym czynię.”
Po co ten wylew pomyj? Ano dlatego, że Szczerek – jak sam pisze – chce znowu żyć „w normalnym kraju”. Czyli zupełnie tak jak autorka hasła „żeby było tak jak było” Agnieszka Holland, która w dniu uroczystości smoleńskich wzięła sprawy we własne ręce i osobiście stanęła na czele wulgarnej palikociarni.
Jeśli dziś mamy w przestrzeni publicznej nienawiść, rzyg (przepraszam za słowo – inne byłoby zbyt łagodne) i pogardę dla cudzych postaw to – choć grzechy są tu po obu stronach – główną winę za wylewanie kolejnych porcji tej trucizny ponoszą właśnie takie osoby jak Agnieszka Holland, jak Zbigniew Mikołejko, jak Ludwik Turko, jak Jan Hartman, jak aktorka Magdalena Cielecka strojąca głupie miny pod pomnikiem – jak ci wszyscy, pożal się Boże, esteci od ostryg jedzonych w Bretanii – którzy wymiotują je tutaj w Polsce, wprost na ulicy, pomiędzy ludzi. To materiałami telewizyjnymi czy artykułami publikowanymi w „Gazecie Wyborczej”, „Newsweeku” i kilku innych tytułach tworzy się klimat dla takich zachowań.
Prawa strona nie jest tu święta – również potrafi się odwinąć bez umiaru – ale jestem przekonany, pewien wręcz, że jest w tej kategorii jest daleko w tyle za obłąkaną awangardą z antypisu. Dlaczego jestem tego pewien? Chociażby dlatego, że nigdy na prawicy nie było Ryszarda Cyby. Tymczasem coraz częściej mam wrażenie, że przypadek Cyby nie tylko niczego nie nauczył antypisowskiej sekty, ale, że hoduje ona już jego następców.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/391174-kto-pierwszy-wejdzie-na-pomnik-smolenski-rusza-wlasnie-konkurs-na-nastepce-ryszarda-cyby