Vox populi, vox Dei – modna w ostatnim czasie maksyma znalazła zastosowanie również w przypadku wskazania kandydat Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Warszawy. I chociaż Komitet Polityczny PiS nie podjął oficjalnie decyzji, że to Patryk Jaki zmierzy się z Rafałem Trzaskowskim, wiewiórki na mieście mówią swoje. A sporo wody musiało upłynąć w Wiśle, zanim i one zdecydowały się zabrać głos.
Chociaż Jaki od początku był wymieniany jako jeden z faworytów do funkcji kandydata na prezydenta Warszawy, w pewnym momencie sam chyba stracił nadzieję na nominację wyborczą. Główną „wadą” przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej miała być jego przynależność partyjna. Mało kto bowiem pamięta, że przy nazwisku Jakiego figuruje nazwa Solidarna Polska, a nie Prawo i Sprawiedliwość. Wystawienie „ziobrysty” na prezydenta Warszawy mogłoby wzmocnić pozycję ministra sprawiedliwości, a taka opcja raczej nie uśmiecha się Jarosławowi Kaczyńskiemu. Gdy nie wypadało podnosić tego argumentu, natychmiast odżyła retoryka, że Patryk Jaki nie jest z Warszawy, a w tak specyficznym mieście jedynie „rodowici” (cokolwiek miałoby to znaczyć po licznych przeobrażeniach społecznych, których świadkiem była stolica) mają szansę cokolwiek ugrać. Problem w tym, że nawet „rodowici” i ulokowani przy Nowogrodzkiej kandydaci nie potrafili wzbudzić tak dużego zainteresowania swoją ewentualną kandydaturą, co właśnie Patryk Jaki.
To właśnie badania opinii publicznej miały przesądzić o tym, że Jaki jest dzisiaj faworytem obozu Zjednoczonej Prawicy do podjęcia walki z Rafałem Trzaskowskim.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nieoficjalnie: Patryk Jaki będzie kandydatem PiS na prezydenta Warszawy! O decyzji partii zdecydowały sondaże
Jeśli Komitet Polityczny PiS potwierdzi doniesienia medialne, udowodni, że Kaczyński i spółka nadal cieszą się dobrym słuchem społecznym. Bo to właśnie kandydatury Jakiego oczekuje ulica. Decydentom przy Nowogrodzkiej nie pozostaje nic innego jak zatkać nos, zacisnąć pięści i poprzeć kandydaturę człowieka Ziobry. W tym przypadku zasada „nie chcem, ale muszem” może się opłacić.
Wierchuszka PiS chyba ostatecznie pozbyła się złudzeń. Na trudnym warszawskim gruncie tylko Patryk Jaki może nawiązać walkę z kandydatem PO. Głównie za sprawą swojej aktywności w ramach Komisji Weryfikacyjnej. Wchodząc w buty trybuna ludowego rozliczającego przedstawicieli ratusza, biznesu i palestry Jaki przestał być wyłącznie emisariuszem Zbigniewa Ziobry, lecz został rzecznikiem interesu mieszkańców. Wypełniając swoje obowiązki niejako stał się naturalnym kandydatem do zastąpienia Hanny Gronkiewicz-Waltz. Takiej różnicy nie jest w stanie zrobić poprawny do bólu Michał Dworczyk. W tej sytuacji również „niewarszawskość” Jakiego można obrócić w atut. W końcu tysiące słoików, które zdążyły już zapuścić korzenie w stolicy, również muszą mieć swojego reprezentanta. Tej grupy nie można lekceważyć.
No chyba że coś się zmieni. PiS wciąż czaruje opinię publiczną brakiem decyzji. Tyle że ogólnikowe, pełne wymuszonej kurtuazji, komunikaty chyba już nikogo nie przekonują.
W końcu wiewiórki na mieście swoje wiedzą. Chyba, że przepłoszy je sam Jarosław Kaczyński. Ale prezes podobno lubi zwierzęta…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/391010-kandydatura-jakiego-wydaje-sie-przesadzona-w-tym-przypadku-zasada-nie-chcem-ale-muszem-moze-przyniesc-pis-owi-same-korzysci