Dokumenty z ABW są niezwykle istotne, gdyż pokazują, że w działaniach służb specjalnych nie było przypadku. Wydaje mi się, że podejmowano działania w dużej części tendencyjne i ukierunkowane. To, że był chaos i bałagan to sprawa bezsporna.(…) Nie chodziło oczywiście o zakup LOTu, ale, by go doprowadzić do upadłości i „wyczyścić” rynek. To jasne. Nie tylko nie zrobiono z tym niczego, ale w departamencie, który w Warszawie zajmował się OLT, posiadano wiedzę jakie są dokumenty w ULC i kto jest władny, by z rygorem natychmiastowej wykonalności, przeciąć działanie tych firm.
– mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl Małgorzata Wassermann, przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber Gold.
Czy do komisji dotarły już odtajnione dokumenty z ABW ?
Pierwsza część materiałów dotarła już w dniu wczorajszym. To jest dopiero początek. Mamy obietnicę i zapewnienie, że w najbliższych dniach dotrze do nas wszystko. Wszystko wskazuje, że kolejne przesłuchania odbędę się zgodnie z planem i już przy możliwości zastosowania jawności.
Dlaczego pani zdaniem tak ważne jest odtajnienie dokumentów, których treść jest państwu znana. Czego dowie się z nich opinia publiczna?
Po to właśnie powstała komisja, by rozliczyć instytucje państwowe i stwierdzić, czy działały one prawidłowo. Komisja nie zastępuje jednak sądu, prokuratury, czy służb. Każda z tych instytucji, podobnie jak komisja, zna swoje miejsce. Chcemy pokazać opinii publicznej jak to wszystko się odbywało. Tego celu nie osiągniemy tylko na posiedzeniach niejawnych. Dokumenty z ABW są niezwykle istotne, gdyż pokazują, że w działaniach służb specjalnych nie było przypadku. Wydaje mi się, że podejmowano działania w dużej części tendencyjne i ukierunkowane. To, że był chaos i bałagan to sprawa bezsporna.
CZYTAJ TAKŻE: Koniec z jawnymi przesłuchaniami służb przed komisją AG. Wassermann: „Czekamy na odtajnienie dokumentów ABW”
Może ten chaos był celowy? Może tak miało to wyglądać?
Zaczynam coraz bardziej dostrzegać, że nie było to przypadkowe. Mamy całkowitą rozbieżność w zakresie tzw. wątku lotniczego. Funkcjonariusze z gdańskiej delegatury ABW mówią, że tym wątkiem się nie zajmowali, gdyż miała się tym zająć delegatura stołeczna. Co istotne, funkcjonariusze z Gdańska podkreślają, że „Warszawa z nimi nie współpracowała i nie dzieliła się żadnymi informacjami”. Tymczasem w trakcie przesłuchań funkcjonariuszy z Warszawy mogliśmy usłyszeć, że wątkiem lotniczym nie zajmowali się wcale. Mówią, że nikt im nie wskazał tego wątku i nie nakazał się nim zająć i że wszystko przekazywali do Gdańska.
Tylko, że nie ma po tych działaniach śladu.
To są oczywiście dwie wersje, które się wzajemnie ze sobą wykluczają. Teraz jest pytanie o rolę osób, które koordynowały prace delegatur. Przypominam słynne przesłuchanie ministra Jacka Cichockiego, który przekonywał, że dla koordynatora nie było miejsca, gdyż wszystko działało sprawnie. Dlaczego ta żonglerka jest taka istotna? To, że Marcin P. stworzył piramidę finansową i okradał Polaków, to jest jasne.Takie przyjęto założenie: Marcin P. jest winny, ma usiąść na ławie oskarżonych, a Polacy mają usłyszeć,że oszust siedzi w więzieniu.
I po sprawie.
Tak i sprawa załatwiona. Tymczasem drugim dnem był właśnie wątek lotniczy. Czy Marcin P. samodzielnie podjął decyzję, ze wchodzi w biznes lotniczy? Jaki był tego cel? Marcin P. prowadzi piramidę finansowa, idzie mu bardzo dobrze, ludzie wpłacają pieniądze, kręci się interes, a on sam żyje jak książę. I nagle przychodzi do niego niejaki pan Wicherek (twórca firmy lotniczej Jet Air, którą to spółkę kupił Marcin P. - red.), który jest kompletnym bankrutem, a Marcin P. mówi tak: „za chwilę przeleję panu 10 milionów złotych i to jest ta branża, w którą chcę wejść”.
Wszystko „na gębę”.
Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy to ma jakikolwiek sens? To co jest bardzo ciekawe i wynika z odtajnionej notatki z gdańskiej ABW, to fakt, że w momencie przelewu pieniędzy, do ABW zaczynają wpływać pierwsze informacje, że jest szykowana taka inwestycja, która nie będzie miała uzasadnienia ekonomicznego. We wszystkich znanych materiałach nie pojawia się żadna inna informacja, niż ta, że ta firma lotnicza będzie miała na celu działalność przestępcza.
Pranie brudnych pieniędzy?
Tak, ale na tym etapie, osoby, które to analizowały i wiedziały o tym, nie do końca jeszcze zdawały sobie sprawę jak to będzie wyglądało. Natomiast wiedziano, że cała operacja nie miała na celu zarabiania pieniędzy. Przypominam, że dzieje się to w wakacje 2011 roku. Dochodzi do tych wszystkich transakcji, a dokumenty składane do Urzędu Lotnictwa Cywilnego nie były kompletne i nie pozwalały na działalność tych firm.
Nie starczały nawet na uruchomienie linii lotniczych.
To bardzo istotne. W Urzędzie Lotnictwa Cywilnego doskonale o tym wiedziano, a mimo tego, pozwolono tym firmom działać. Po wybuchu tej afery, następuje pewna zmowa milczenia. Nikt nie wyjaśniał tego po co powstały te spółki, jak bardzo zaszkodzono tym LOTowi, kto to wymyślił i czy osoby, które brały w tym udział były świadome tego co robią.
Ale jedna z funkcjonariuszek ABW, która zeznawała przed komisją śledzą sama przyznała, że miała pełną świadomość, że celem spółek z grupy OLT było zniszczenie LOTu. W ABW posiadano pełną tego świadomość.
Mało tego. Nie było żadnej innej wersji w ABW. Od początku to wyglądało tak: „wyłożymy gigantyczne i wręcz absurdalne pieniądze, a będzie ich tak dużo, że LOT tego nie wytrzyma, my też, ale to już nie istotne”.
To było wliczone w „koszta”.
Czy w takim razie celem osób, które wymyśliły OLT było „spalenie”, jak mówił Marek Belka, 300 milionów złotych?
Nie mam żadnych wątpliwości, że od początku do końca chodziło o doprowadzenie LOTu do upadłości, a potem przejęcie rynku.
Nie chodziło oczywiście o zakup LOTu, ale, by go doprowadzić do upadłości i „wyczyścić” rynek. To jasne. Nie tylko nie zrobiono z tym niczego, ale w departamencie, który w Warszawie zajmował się OLT, posiadano wiedzę jakie są dokumenty w ULC i kto jest władny, by z rygorem natychmiastowej wykonalności, przeciąć działanie tych firm.
Można było to zrobić w ciągu jednego dnia.
Na rozdzielniku notatki, która 24 maja 2012 trafiła z ABW do najważniejszych ludzi w państwie figurowała osoba, która mogła to zrobić. Chodzi o ówczesnego ministra Sławomira Nowaka. Upoważnienie do przeprowadzenia kontroli w sprawie nieprawidłowości resortu i podległych mu instytucjach zostało podpisane przez pana ministra dopiero 16 sierpnia 2012 roku, czyli trzy dni po upadłości Amber Gold.
Ale wśród adresatów notatki gen. Bondaryka z 24 maja 2012 zabrakło jednej osoby - Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta. Tymczasem przesłuchiwany przed komisją b. szef stołecznej delegatury ABW mówił, że chciał, by Seremet znalazł się w rozdzielniku.
On sugerował wręcz, że Prokurator Generalny powinien być osobą, do którego ta notatka powinna wpłynąć w pierwszej kolejności. Gromadzono wiedzę operacyjną i trzeba było przekazać ją prokuraturze. I tu ciekawa sytuacja, notatka trafia do najważniejszych ludzi w państwie, ale akurat nie do Prokuratora Generalnego.
A jaka jest pani hipoteza? Dlaczego notatki nie zobaczył Andrzej Seremet?
Moim zdaniem zdawano sobie sprawę, że z tej sprawy będzie wielki problem i chodziło o to, by przerzucić sprawę na tych ministrów, którzy mieli realne możliwości podjęcia skutecznych działań. Tyle teoria, bo rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Mamy więc ministra Cichockiego, koordynatora służb specjalnych, kontrolującego też policję. Czy coś się dzieje? Dziś już wiemy, że nic się nie dzieje. Mamy też ministra Rostowskiego, do którego jeszcze przejdziemy, który miał możliwość zablokowania kont Amber Gold.
Z zeznań funkcjonariusza ABW oddelegowanego do ówczesnego ministerstwa finansów wynika, że w resorcie nikt nie zwrócił uwagi na miliardy przepływające przez lata przez konta spółek Marcina P.
To tylko przedsmak tego co będzie się działo, gdy przejdziemy do przesłuchań świadków z ministerstwa finansów. Kolejny minister Nowak miał w swoim władaniu ULC i nic nie zrobił. Nie potrafię natomiast odpowiedzieć na pytanie dlaczego na liście znalazł się prezydent Bronisław Komorowski. Na koniec został premier Donald Tusk i przewodniczący KNF. Czy którykolwiek z wymienionych zrobił coś ze sprawą? Czy uratowano jakiekolwiek pieniądze? Pamiętajmy, że notatka przypada na okres największych wpłat i straty klientów Amber Gold, czyli od kwietnia do lipca 2012.
Twierdzi pani, że nie istniała koordynacja. To ja powiem prowokacyjnie, że koordynacja była, ale w kwestii niezauważania w sprawie Amber Gold osoby Michała Tuska. Nie zajmowano się nim bardzo zgodnie w ABW i w prokuraturze. Jeden z funkcjonariuszy mówił nawet: „A co ja miałem z nim zrobić”, a inny stwierdził, że „Michał Tusk był osoba dorosłą i wybierał sobie pracę taką jaką chciał”.
Funkcjonariusze stwierdzili,że o pracy syna premiera w OLT dowiedzieli się z mediów. Wypada mi się tylko uśmiechnąć. Ja nie daję wiary w te tłumaczenia. Istnieje jednak szerszy kontekst. Nie jestem przekonana, czy sam fakt pracy Michała Tuska powodował taką niemoc służb, czy też jednak mieliśmy do czynienia z czymś więcej. Absolutnie nikt nie sprawdził tego wątku lotniczego. Nie sprawdzono jaki był udział prezesów w całym przedsięwzięciu. Odwołam się jednego do maila wysłanego przez jednego z prezesów do Marcina P. Prezes pisze tak: ”panie Marcinie, wygląda na to, że wszyscy wiedzą o co chodzi, tylko ja jeden nie”. W związku z tym, niemoc ta jest dla mnie bardzo interesująca, bo dotyczy ona także prokuratury. Proszę zwrócić uwagę na to, że prokuratura też nie dotknęła tego wątku. Mając odtajnione dokumenty gdańskie, doszliśmy do tego, że funkcjonariusze ABW z Gdańska nie tylko nie mieli zajmować się Michałem Tuskiem, ale mieli wręcz zakaz dotykania tego tematu pod rygorem wszczęcia przeciwko nim postępowań karnych. Mam nadzieję, że odtajnienie tych dokumentów umożliwi nam jaśniejszą dla opinii publicznej, rozmowę z funkcjonariuszami. Dla nas to co mówią i ich rola są jasne, ale ludzie mają prawo nie rozumieć na czym nasze pytania i odpowiedzi funkcjonariuszy w rzeczywistości polegają.
Czy podjęliście już państwo decyzję o ponownym przesłuchaniu ministra Jacka Cichockiego?
Jeszcze nie. Będzie to zależeć od zeznań gen. Bondaryka. W przypadku koordynacji działań służb, jasno wynika, że jej nie było. Proszę nie zapominać o tym, że komisja pracuje równolegle do innych instytucji. Komisja naświetla pewne mechanizmy i przesyła materiały do prokuratury. Możemy informować inne instytucje o naszych działaniach. Nie wszystko musi odbywać się przed kamerami.
A skąd taka wzmożona nerwowość Krzysztofa Brejzy i Witolda Zembaczyńskiego. Szczególnie dziwi mnie przemiana tego ostatniego posła. Z dociekliwego śledczego niewiele już zostało. Teraz skupia się na kwestiach politycznych.
Boleję nad tym. Poseł Zembaczyński był mocno zaangażowany w prace komisji i bardzo dobrze mi się współpracowało. Dla niego ta sprawa była ważna, nie wahał się zadawać trudnych pytań. Niech każdy oceni to we własnym zakresie. Liczę na dobrą współpracę z panem posłem, którego nie tylko ja, ale i opinia publiczna ceniła bardzo wysoko za dociekliwość i odrzucenie kwestii politycznych.
Rozmawiał Wojciech Biedroń
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/390945-nasz-wywiad-wassermann-rostowski-mogl-zablokowac-konta-amber-gold-to-dopiero-przedsmak-zeznan-swiadkow-z-ministerstwa-finansow