Ostatnio mamy paradę Europejczyków czy raczej europejczków. Wyróżniają się spośród pozostałych Europejczyków, a jest ich z pół miliarda awersją, a nawet obrzydzeniem do kraju, w którym się urodzili, wbrew swojej woli.
Naczelnym Europejczykiem pochodzącym z Polski jest przewodniczący Rady Europejskiej, Donald Tusk, były nasz premier, który nie ukrywał swojej niechęci do kraju nad Wisłą stwierdzając przed kilkudziesięciu laty, że „polskość to nienormalność”. I jest nadal wierny swoim przekonaniom, bo urzędując w stolicy Unii Europejskiej, co zawdzięcza swojej antypolskości, kopie dołki pod Warszawą, opowiadając komu trzeba, że władze polskie zamierzają posłać go wraz z synem Michałem „za kratki”. Niemniej stawi się na przesłuchanie w Warszawie w najbliższy poniedziałek, bo jest praworządny. W przeciwieństwie do rządu PiS, który jest niepraworządny.
Mamy jeszcze jednego Europejczyka całą gębą, jest to eurodeputowany z ramienia Platformy Obywatelskiej - mocno „europejskiej”, bo lewicowo - liberalnej, Michał Boni, znany z tego, że był tajnym współpracownikiem SB. Dzięki czemu, a może pomimo tego pełnił liczne funkcje państwowe po roku 1989. Boni wystąpił na forum europejskim z listem do europosłów, w którym broni sekretarza generalnego PO Stanisława Gawłowskiego, co został niesłusznie aresztowany z podejrzenia o korupcję. A dlaczego niesłusznie? Dlatego, że w Polsce panuje „wybiórcza sprawiedliwość”, a to oznacza cios dla demokracji.
Ci liberałowie pookrągłostołowi to nadzwyczaj demokratyczni demokraci. Są nad wyraz wrażliwi i pamiętliwi, pamiętają czasy, w których demokracja była niewybiórcza, lecz „wstrząsowa” i ten był demokratą, kto uczestniczył w demolce państwa polskiego, od wyprzedaży dóbr narodowych poczynając, a na korupcji kończąc. Używali do tego celu różnych metod, podstawową była propaganda zachodniości, która przyniosła narodowi wstyd z powodu wschodniości w konsumpcji, wyglądzie zewnętrznym i modzie. Wschodniość odznaczała się berecikiem z antenką i moherowym okryciem głowy zacofanych obywatelek. Zachodniość natomiast przyszła z supermarketami, zwłaszcza niemieckimi, w których można było nabyć europejskie parówki „berlinki” i napój pod nazwą „Teekanne”. Dodatkiem do tego szaleństwa zachodniości były miejsca pracy w zachodnich koncernach za wschodnie złotówki.
I w ten oto sposób wkroczyliśmy dzięki przede wszystkim ekonomistom Leszkowi Balcerowiczowi i Januszowi Lewandowskiemu ( ostatnio europosłowi) do Europy, a nawet do elitarnej Unii Europejskiej, w której europosłowie z PO i SLD kontynuują działalność na rzecz rujnacji państwa polskiego, bo według nich panuje w nim tuskowa „nienormalność”. Do tego towarzystwa należy doliczyć europosłankę, co to Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein się nazywa, po mężu. Pani ta wzbudza zazdrość pozostałych europosłanek swoim arystokratycznym wyglądem, elokwencją i inteligencją. Może nie?
Wszyscy ci przedstawiciele rasy zachodnio - słowiańskiej i totalnej opozycji charakteryzują się brakiem klasy, o ideowości nie mówiąc, za to epatują chłopską pazernością na stanowiska, urzędy i kasę i te zagraniczne posiadłości, co drogą korupcji osiągnął ów wybiórczo aresztowany prominentny działacz Platformy Obywatelskiej. Wszyscy oni to są tacy europejczycy od siedmiu boleści, kompromitując się w oczach polskiego i nie tylko społeczeństwa i ośmieszając na brukselskich parkietach. Za rok odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego i to już będzie inny Parlament Europejski, jako, że do wyborów przystąpi nowe pokolenie polskich Europejczyków, tych z prawdziwego zdarzenia, którym nie imponuje ani Róża Thun ani tym bardziej Stanisław Gawłowski. I niczego tak się nie boją jak powrotu do władzy Donalda Tuska i jego partii.
Na zakończenie coś ze świata celebrytów, wszak oni są lepsi od reszty narodu, bo robią za establishment, mocno rozczarowany rządem Prawa i Sprawiedliwości. Otóż okazało się w ostatnich dniach, że znany z głównej roli w filmie „Wodzirej” i syna Macieja, znanego z filmu „Pokłosie” i poczucia humoru rodem z „warszawki”, Jerzy Stuhr w programie Moniki Olejnik uskarżał się, że „ostatnie czasy zniszczyły dążenia mego życia - całe życie chciałem być Europejczykiem. Zostać przez nich (czytaj: Europejczyków) uznany, że będę na równi, że będę doceniony, że będę mógł być ambasadorem kultury polskiej”. Można rzec, ambitny człowiek, ten Stuhr i nie można mu się dziwić, że go Europejczycy nie uznali za swojego, może powinien przenieść się do Austrii, skąd pochodzi jego rodzina, a swoje pretensje skierować do kulturalnych elit Wiednia, Londynu, Paryża i Rzymu, może usłyszą i docenią.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/390930-przedstawiciele-rasy-zachodnio-slowianskiej-i-totalnej-opozycji-czyli-europejczycy-od-siedmiu-bolesci