Po próbie zniszczenia wicepremier Beaty Szydło za pomocą histerii w sprawie nagród, coraz bardziej pewne siebie media III RP, zwłaszcza założony przez Niemców tabloid i największa stacja komercyjna, mają kolejny cel: prezes Trybunału Konstytucyjnego Julię Przyłębską.
Techniki te same: codzienny ostrzał za pomocą każdej dostępnej amunicji, także tej po prostu wyssanej z palca. Wystarczy wskazać ilustrowanie materiału o nagrodach dla ambasadorów zdjęciem prezes Przyłębskiej - tylko z tego powodu, że jej mąż jest ambasadorem w Niemczech, i też dostał nagrodę. 10-ą pod względem wysokości. A TVN nie waha się urządzać przesłuchania na dworcu w Warszawie. Nie przejmuje się nawet obecnością dziecka.
Charakterystyczny jest sposób działania: taki, którego celem jest ostentacyjne odarcie atakowanej osoby z godności, i osobistej, i instytucjonalnej. W tym przypadku to zabieg wyjątkowo świadomy: chodzi o sprowadzenie Trybunału Konstytucyjnego do roli instytucji pogardzanej, śmiesznej, żałosnej. Wszak na szacunek zasługiwał jedynie Trybunał prezesa Rzeplińskiego. Tam wszystko było w porządku, i wszystko było mądre. Nawet jeśli były to mądrości dukane z dużym wysiłkiem, i nie zawsze z jasno zrozumiałym sensem.
Trybunał jest celem, bo jeśli okaże się, że dobra zmiana nie jest w stanie udźwignąć tej instytucji, będzie to znaczyło, że nie jest w stanie udźwignąć Polski. Cele naprawdę nie są więc wybierane przypadkowo: ataki na premier Szydło miały zniszczyć polityka, który umie porozumiewać się bezpośrednio z Polakami. Ataki na prezes Przyłębską mają sprowadzić obóz IV RP do roli petenta na łasce dotychczasowego establishmentu, zwłaszcza prawnego. Establishmentu, który co jak co ale panowanie w sferze prawa uważał za oczywiste i gwarantowane na wieki.
Jeśli i ta operacja się powiedzie, będą kolejne. Widać zarysy strategi salami: skoro dobrej zmiany nie da się obalić atakiem wprost, to należy ją zdemolować kawałek po kawałku, jednych bezwzględnie niszcząc z wykorzystaniem całej siły ognia, a innych chwilowo oszczędzając, lub nawet, w różny sposób, nagradzając. Z jakichś powodów, zapewne nie bez podstaw, uznano, że w obecnym kontekście tego typu metoda może przynieść powodzenie.
Co z tym można zrobić? Dziś niestety niewiele. System medialny można i należy skorygować, ale jeśli nie udało się tego zrobić zaraz po wyborach, to dziś szanse są właściwie zerowe. Ważna jest jednak sama świadomość, że z pozoru niewinne, czy wręcz kuriozalne publikacje, nie biorą się znikąd: są wynikiem przemyślanej i skoordynowanej strategii. I nie chodzi tu o strategię wyłącznie medialną.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/390875-medialne-salami-czyli-skoro-dobrej-zmiany-nie-da-sie-obalic-wprost-to-nalezy-ja-zdemolowac-kawalek-po-kawalku-teraz-celem-jest-prezes-przylebska