Na początek nieco historii dotyczącej 700 tysięcy rodzin w Polsce i ich „kredytów frankowych”. W pigułce można ją prześledzić na Grafice 1. Pierwsza połowa 2008 roku i dziesiątki tysięcy mieszkań sprzedawanych miesięcznie za „pożyczone” franki szwajcarskie (CHF), które wtedy można było „kupić” w bankach po okazyjnej cenie - tanio jak barszcz, czyli nawet poniżej 2 PLN za 1 CHN. Oczywiście, nieszczęśni „Frankowicze” nigdy „kupionych” franków na oczy nie widzieli. Za to wartość ich „kredytów frankowych” wyrażona w złotych rosła (z krótkimi przerwami) niezależnie od siermiężnie płaconych przez lata rat, aż do IV kwartału 2016 roku.
Co wtedy wydarzyło się w IV kwartale 2016 roku? Gospodarka strefy euro zaskoczyła i wspólna waluta zaczęła umacniać się w stosunku do dolara amerykańskiego (USD), dokładnie odwrotnie niż miało to miejsce w grudniu 2014, kiedy na skutek aprecjacji USD w stosunku do euro Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) w styczniu 2015 roku „uwolnił” kurs franka. „Uwolnił” w cudzysłowie, bo tak naprawdę powiązał go nieoficjalnie do USD, gdzie parytet (1 do 1) tych walut z jednej strony, a 0,95 USD za 1 frank wyznaczały granice za którymi SNB zwykł interweniować, co też robi po dziś dzień w imię stabilności rodzimej waluty.
W taki oto sposób, przez z górą 3 lata kurs frank do euro odwzorowuje mniej więcej, to co dzieje się na parze USD/CHF. Jednak i ten mechanizm może się zmienić, gdyż jak można zaobserwować z danych przedstawionych w Grafice 2. wartość franka zbliża się do magicznego kursu 1,2 za euro, czyli kursu sztywnego powiązania tych walut do stycznia 2015. I tym też razem, SNB może zrobić nieoczekiwaną woltę i zacząć podnosić stopy procentowe! W takich sytuacjach Szwajcarzy biorą przede wszystkim pod uwagę dwie rzeczy. Po pierwsze, ekspozycję rodzimego przemysłu do: i. USD, ii. i do euro dbając o bilans handlowy i wielkość własnego eksportu. Po drugie, stabilność sektora finansowego, który może zawsze liczyć na liczną międzynarodową klientelę. Choćby z Rosji!
Agencja informacyjna Bloomberg w artykule „Mysterious Swiss Franc Slide Shows Reach of Russia Sanctions” (Tajemniczy spadek kursu franka demonstruje siłę sankcji przeciw Rosji) stawia tezę, że kasa rosyjskich oligarchów ucieka właśnie ze Szwajcarii ze strachu przed kolejną falą amerykańskich sankcji!
Jednak jest jeszcze bezpośrednia przyczyna siły złotego – z perspektywy naszych interesów - najważniejsza. To kwitnący stan polskiej gospodarki i zmniejszające się zadłużenie państwa. Złotówka pręży muskuły w stosunku do wszystkich głównych walut! I tak frank kosztuje tylko 3,49 PLN, czyli mniej niż przed jego uwolnieniem w styczniu 2015, USD kupisz dziś za jedynie 3,35 PLN, a euro za marne 4,15 PLN.
Wróćmy jednak z odrobiną refleksji do kwestii „kredytów we frankach”. Może okres koniunktury, to najlepszy czas, by ten problem rozwiązać z korzyścią dla gospodarki narodowej, stabilności sektora bankowego i ładu społecznego? A może to właśnie ustawowe nieobligatoryjne rozstrzygnięcie „sporu o franki” jeszcze przed wyborami samorządowymi zapewniłoby prawicy upragnione zwycięstwo w wielkich miastach jak Warszawa, Gdańsk i Wrocław?!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/390746-putin-sprzyja-polskim-frankowiczom-i-jak-wygrac-wybory-w-wielkich-miastach