Traktuję to jako atak na mnie, atak na próbę walki o polskie interesy poprzez Parlament Europejski. A z tym regionem musimy współpracować
– mówi Ryszard Czarnecki w rozmowie z wPolityce.pl.
Europoseł Prawa i Sprawiedliwości został wykluczony z misji obserwacyjnych do końca kadencji PE. To efekt jego podróży do Azerbejdżanu na wybory prezydenckie.
Dlaczego pojechaliście do Azerbejdżanu?
Ryszard Czarnecki, europoseł Prawa i Sprawiedlwiości: Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy szczególną uwagę przykładają do kontaktów z szeroko rozumianym obszarem postsowieckim. Dowodem na to jest fakt, że w naszej europejskiej partii mamy aż cztery partie z Kaukazu Południowego, dwie partie z Gruzji, jedną partię z Armenii i również partię z Azerbejdżanu, która w wyborach prezydenckich wystawiła swojego kandydata Gudrata Gasangulijewa. Aby uprzytomnić jak ważna dla Polaków w ECR i dla samego ECR jest sprawa kontaktów z krajami postsowieckimi, co jest kontynuacją polityki Lecha Kaczyńskiego, jest fakt, że zeszłoroczny szczyt naszej partii odbył się w stolicy Armenii, a tegoroczny odbędzie się właśnie w Azerbejdżanie. Uważamy, że nie należy się odwracać do krajów Kaukazu Południowego i Azji Centralnej. Oznacza to wpychanie tych krajów w łapy Rosji.
To była oficjalna delegacja?
Była to oficjalna delegacja frakcji ECR, przewodniczącym był Kosma Złotowski, który jest członkiem specjalnej delegacji Unia-Gruzja-Armenia-Azerbejdżan. Był też z nami David Campbell Bannerman.
Byliście jednak ostrzegani, by nie jechać do Azerbejdżanu, bo poniesiecie konsekwencje.
Nic takiego nie miało miejsca, nie było żadnej oficjalnej informacji, żadnego maila do władz naszej frakcji. To widoczna hipokryzja Europy Zachodniej. Kiedy Donald Tusk tuż po wyborach gratuluje prezydentowi Alijewowi zwycięstwa, to nie ma żadnego problemu. Z tym politykiem spotkały się też Merkel i Mogherini oraz Renzi i Juncker. Dopiero gdy polscy politycy spotkają się z Alijewem to pojawiają się pretensje. W ten sposób kontynuujemy politykę śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który bywał w Azerbejdżanie i podnosił kwestię współpracy polsko-azerosko-gruzińsko-ukraińskiej. Krytyka naszej wizyty to przykład skrajnej hipokryzji.
Mimo wszystko, ponieśliście konsekwencje swojej decyzji. Było warto? Wykluczenie z misji obserwacyjnych będzie trwało do końca kadencji PE.
Kontynuowanie polityki prezydenta Kaczyńskiego jest rzeczą kluczową nie tylko dla Polski, ale i dla całej Unii Europejskiej. W ten sposób ograniczamy wpływy rosyjskie na tamtym terenie. Natura nie znosi próżni, jeżeli nas tam nie będzie, to będą Rosjanie. Odwracanie się plecami oznacza wpychanie Baku, Tbilisi, Erywania czy Astany w łapy Rosji.
Planujecie odwołać się od tej decyzji?
Decyzja zapadnie jutro. Uważam, że jest to siłowe załatwianie spraw. Oświadczenie, które nas dotyczy jest skrajnie nieprofesjonalne. Pojawił się m.in. zarzut, że byłem w Uzbekistanie. To kompletna nieprawda. Byłem w Kazachstanie, Kirgistanie, Mongolii, Tadżykistanie, ale Uzbekistanu nigdy nie odwiedziłem. Odwołują się też do mojej rzekomej wypowiedzi w Azerbejdżanie, której nigdy nie udzieliłem. To zwykłe polowanie z nagonką, które przypomina mi czas, gdy odwoływano z funkcji wiceszefa europarlamentu. Traktuję to jako atak na mnie, atak na próbę walki o polskie interesy poprzez Parlament Europejski. A z tym regionem musimy współpracować.
Rozmawiał Tomasz Karpowicz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/390516-nasz-wywiad-ryszard-czarnecki-odwracanie-sie-od-azerbejdzanu-oznacza-wpychanie-tego-kraju-w-lapy-rosji