Gdy się chce kogoś uderzyć, kij się zawsze znajdzie. Wiadomo, PiS jest dziki, PiS jest zły, PiS ma bardzo ostre kły, więc należy w niego walić, gdzie popadnie i ile wlezie. Tym razem padło na senator Annę Marię Anders. Zarzut opozycji i jej medialnych kauzuperdów? Że jej zagraniczne podróże kosztowały 600 tys. złotych, no i, że korzysta w nich z klasy biznesowej…, cóż za skandal!
„Bezczelność senator Anders. Co za słowa?!”, huknął w tytule polskojęzyczny „Fakt” (Ringier/Axel Springer), oczywiście z odpowiednio dobraną fotografią pani senator z głupawą miną. A w tekście, że „tyle wylatała podczas swych licznych podróży”, że rzeczony tabloid „ujawnił te bulwersujące praktyki”, że Anders powinna „przeprosić”, uderzyć się w piersi i przyrzec ograniczenie tych „bajońskich wydatków”. A ta – nic, no skan-dal…!
Zaiste, tylko akurat nie w przypadku pani Anders, z urzędów sekretarz stanu w kancelarii premiera, pełnomocniczki do spraw dialogu międzynarodowego, wcześniej przewodniczącej Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Jak podkreślił „Fakt”:
„Jest także senatorem z Podlasia, ale zarówno w okręgu wyborczym, jak i w Senacie trudno ją spotkać. Za to dużo czasu spędza w liniach lotniczych w klasie biznes”.
Cóż za dyrdymały! W wyobrażeniach tabloidu Anders powinna prowadzić dialog międzynarodowy z Podlasia…, a ta lata po świecie i trwoni pieniądze podatników… Po kraju mogłaby podróżować furmanką, podlaską ma się rozumieć, podobnie po Europie, czy w podróżach do dalekiej Azji, w końcu w Rosji też są furmanki do wynajęcia i to tańsze, a do Stanów można popłynąć kajakiem, wystarczy wziąć na drogę kanapki z jajkiem, pomidorem i ogórkiem… To byłoby godne, świat na własne oczy by zobaczył, że reprezentantka polskiego rządu jest i skromna i bliska ludowi… Śmieszne, że aż przykre.
Strzelcom tabloidu, że o ich zwierzchnikach zmilczę, ani przez myśl nie przeszło zadać sobie trud i sprawdzić, kiedy, gdzie i co robiła senator Anders w tych podróżach, co w nich załatwiała i z jakim skutkiem. Byłoby o czym pisać, ale to nie pasowałoby do „kija”. Problem, niestety, w tym, że 67. letniej Anders chce się jeszcze chcieć. Na dodatek, wie, jak posługiwać się więcej niż trzema sztućcami i biegle zna różne języki, czym odbiega od średniej obywatelskiej, i może poza granicami powiedzieć coś głupiego, znaczy, pochwalić za coś ten pisowski obóz, a nawet zniweczyć lata pracy taktyków od „ulicy” i „zagranicy”, i przekabacić ją różnojęzycznie, że rząd PiS nie jest ani taki dziki, ani taki zły… Wiadomo, córka generała, i to nie tego od Rady Ocalenia Narodowego, niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jeździ, jątrzy, rozbitą Polonie konsoliduje, wrogą jedynie słusznej władzy, która powinna wrócić w ręce Platformy, jak sama nazwa wskazuje, Obywatelskiej.
I jaka bezczelna, ta Anders, „rozmaitych wygód” - jak napisał, za przeproszeniem, „Fakt” - jej się zachciewa w tej antypolskiej, wszak skłócającej nas z zagranicą, misji. Daruję sobie dalsze rozpisywanie się o kretynizmach „faktografów” z kompleksem chłopa pańszczyźnianego, którzy najchętniej ubraliby reprezentantkę polskiego rządu w worek, jak Juranda ze Spychowa u bram szczyteńskiego zamku, chociaż - nie, to zły wzorzec, ten akurat nie lubił Krzyżaków.
Że na koniec głupio spytam, a czym latał premier Donald Tusk z Warszawy do Gdańska, motolotnią? Byłoby taniej. Czym i jak podróżują wszyscy politycy, ministrowie, posłowie i senatorowie? Aaa, prawda, własnymi samochodami, jak były szef naszej dyplomacji Radosław Sikorski, wcześniej marszałek Sejmu, który brzydził się limuzyną BOR, „borowiki” dowoziły mu jedynie do biura pizzę margheritę, bo jadał skromnie, żadne tam ośmiorniczki, i jedyne co, to brał zwrot za benzynę, coś koło 80 tys., o ile dobrze pamiętam, za dojazdy do wyborców w swym okręgu w „Bydgoszczu” - jak nie patrzeć, to nie 600 tys. pani Anders…
Co mnie jednak najbardziej zadziwia, w całym obozie władzy, ba, w całej naszej „klasie” politycznej nie znalazł się nikt, kto stanąłby w obronie senator Anders i choćby wykpił te idiotyczne napaści. Tych wczorajszych rozumiem, na złodzieju czapka karakułowa, lepiej się z nią nie obnosić, ale milczenia tych od dobrej zmiany, w której ponoć wracamy do normalności, nie pojmuję. Czyżby aż tak się bali kija, nawet jeśli papierowy? Czy naprawdę normalniejemy?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/389909-anders-na-celowniku-pani-senator-moglaby-podrozowac-furmanka-a-dialog-miedzynarodowy-prowadzic-z-podlasia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.