Timmermans zbyt dużo zainwestował w nękanie Polski, żeby teraz nagle mógł zrezygnować. Będzie starał się podtrzymać swoje stanowisko. Nie wiem jak to zrobi, być może będzie to robił przez wewnętrzne naciski w KE. Jeżeli zniknie problem Polski to zniknie i Timmermans. Jest tak nadmuchany pychą, że nie chce kończyć kariery politycznej
— mówi prof. Ryszard Legutko w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Co pan sądzi o dzisiejszym wystąpieniu wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa w Brukseli? Mówił, że Komisja Europejska i polski rząd współpracują z nadzieją na bardzo szybkie rozwiązanie kwestii praworządności w Polsce.
Prof. Ryszard Legutko: Nadal jestem jak niewierny Tomasz. Jeżeli nie zobaczę i nie dotknę, nie uwierzę. Zbyt długo jestem w tej instytucji, żeby od razu wpadać w entuzjazm. To dobry sygnał, ale poczekajmy na ostateczne porozumienie. Nastawienie wśród części komisarzy KE a także przewodniczącego jest takie, że sprawa nie rokuje, więc trzeba ją zakończyć. Timmermans zbyt dużo zainwestował w nękanie Polski, żeby teraz nagle mógł zrezygnować. Będzie starał się podtrzymać swoje stanowisko. Nie wiem jak to zrobi, być może będzie to robił przez wewnętrzne naciski w KE. Jeżeli zniknie problem Polski to zniknie i Timmermans. Jest tak nadmuchany pychą, że nie chce kończyć kariery politycznej. Cały czas mówi, że kocha Polskę. Czasem kiedy da się ponieść swojej retoryce miłości do Polski ma łzy w oczach.
Obietnice i gesty nic nie kosztują.
Oczywiście, że nie. To czysta kalkulacja polityczna wynikającą z tego, że najprawdopodobniej polskiemu rządowi udało się zebrać blokującą mniejszość w Radzie.
Prawdopodobnie tutaj tkwi źródło nagłej sympatii Timmermansa do Polski. Obawa przed kompromitacją.
Wyłącznie o to chodzi. Gdyby dało się Polskę ukarać, czyli kontynuować procedurę praworządności to KE by się nie zawahała. Jeżeli polskiemu rządowi udało się stworzyć mniejszość blokującą to Komisji Europejskiej bardziej zależy na zakończeniu całej sprawy niż Polsce.
Dlaczego?
Dla Polski taki pokaz siły byłby sukcesem politycznym.
Obie strony mogą poinformować po zawarciu kompromisu, że wygrały.
Wszyscy wtedy będą mówić, że wygrali. Wygrała Polska, wygrała Europa, wygrało prawo. Byłoby to dobre rozwiązanie. Powtarzam jednak po raz kolejny – jestem jak niewierny Tomasz – czekam na finał. Dopóki toczy się gra polityczna, za wcześnie, żeby ogłaszać wynik meczu.
Minister Czaputowicz powiedział w wywiadzie dla „Le Figaro”, że Polska przyjęła 2700 migrantów. MSZ poinformował, że przyjęliśmy 3700 migrantów w ramach mechanizmu strefy Schengen. Natomiast rzecznik rządu powiedziała, że Polska nie przyjęła wspomnianych imigrantów w ramach relokacji. Dodała, że wypowiedź ministra jest przedmiotem niewłaściwych interpretacji.
Z przekazów, które zaprezentowano wynika, że bez względu na to ilu ich do nas przyjechało, już wyjechali. Sprawa jest więc bezprzedmiotowa. Wmawia się nam, że jesteśmy samolubni i nie chcemy przyjmować uchodźców. Okazuje się, że nie jesteśmy samolubni. Oczywiście informacja wśród części Polaków wywołuje to zaniepokojenie. Słyszeliśmy przecież, że Polska nie będzie przyjmowała imigrantów, a okazuje się, że pojawili się uchodźcy. Z drugiej strony jest to cios w opozycję, która cały czas domaga się przyjmowania imigrantów. Okazuje się, że przyjęliśmy, ale nie chcieli u nas zostać, więc nie ma co się dalej w to angażować. Nic tak naprawdę się nie stało poza pewnym zaskoczeniem. Nie ma przyzwolenia Polaków na przyjmowanie imigrantów. Mam nadzieję, że tak pozostanie.
Not. TP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/389821-nasz-wywiad-prof-legutko-nie-ma-przyzwolenia-polakow-na-przyjmowanie-imigrantow-mam-nadzieje-ze-tak-pozostanie