Burza wokół słów ministra Jacka Czaputowicza nie może dziwić, ponieważ słowa szefa polskiej dyplomacji - zwłaszcza wyrwane z szerszego kontekstu - podważają niemal całą dotychczasową politykę polskiego rządu ws. migracji. Przypomnijmy, co powiedział Czaputowicz dla francuskiego „Le Figaro”:
Przyjęliśmy 2700 migrantów przysłanych przez Europę Zachodnią, ale oni nie chcą zostać w Polsce, gdzie stopa życiowa jest zbyt niska
— oznajmił minister.
Słowa początkowo przeszły niezauważone, ale z czasem zaczęły żyć własnym życiem i wywoływać sporo niepokoju, zwłaszcza wśród prawicowych wyborców. Czy polski rząd, wbrew zapowiedziom, przyjął imigrantów? Czy nasza dyplomacja gra na dwa fronty? Wreszcie - jaka jest prawda w całej sprawie? Oświadczenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych rozwiewa pewne wątpliwości, ale jednak nie wyjaśnia wszystkiego.
O całą sprawę zapytaliśmy urzędników i polityków, którzy sprawę migracji, jak i specyfikę resortu spraw zagranicznych znają na wylot. O co chodziło - lub mogło chodzić - Czaputowiczowi?
Prawdopodobnie chodzi o osoby, których status jest następujący: przybyli do Polski spoza granic UE, w ciągu tych ostatnich kilku lat, i wnioskowali o azyl w naszym kraju. Czasem wnioskowali jeszcze w specjalnych obozach dla uchodźców. Chodzi głównie o osoby zza naszej wschodniej granicy: czasem bliższej, nierzadko dalszej. Polskie państwo, jak każde inne, rozpatruje takie wnioski i w ciągu czasu, o którym mówimy, odpowiedziało pozytywnie na pewną część takich wniosków.
Tacy ludzie otrzymują odpowiednie dokumenty, karty identyfikacyjne, są zapisywani w odpowiednich bazach informacyjnych i otrzymują specjalny status. Warunki bytowe w Polsce dla wielu z nich okazały się jednak zapewne niewystarczające, wyjechali więc na Zachód Europy. Ale po kilku miesiącach pobytu tam, w przypadku podjęcia pracy, kontroli policji czy innych administracyjnych czynności zostali namierzeni i - zgodnie z procedurą - odesłani do Polski. Status osób, które otrzymują azyl w Polsce nie jest bowiem tożsamy ze statusem każdego obywatela naszego kraju. Otrzymują jedynie czasowe możliwości wyjazdu za granicę, co jakiś czas muszą odnawiać swoje dokumenty, etc.
My podobnie postępujemy z osobami, które trafiają do Polski, ale ich krajem azylu są inne graniczne kraje UE, na przykład te z południa Europy. W tym sensie nie ma w tym niczego nadzwyczajnego
— przekonuje nasz rozmówca.
Słowa te potwierdza w rozmowie z wPolityce.pl Ryszard Czarnecki, europoseł Prawa i Sprawiedliwości, który wskazuje, że osoby, o których wspomniałem akapit wyżej, pochodzą z Europy Wschodniej i Azji Centralnej.
Skąd więc całe zamieszanie? Zdaniem osób, z którymi rozmawialiśmy, minister Jacek Czaputowicz po prostu politycznie nie wyczuł, że jego słowa mogły wybrzmieć jako jakieś nawiązanie do procesu przymusowej relokacji imigrantów, o co swojego czasu mocno naciskali na Polskę urzędnicy unijni.
Jacek to dobry urzędnik, ale jednak teoretyk, a nie praktyk polityki. Zagadnieniami polityki migracyjnej nie zajmował się w MSZ. Nie zdziwiłbym się, gdyby po prostu nie wiedział, jakimi liczbami i w jakim kontekście operuje. Co tu dużo kryć - chlapnął w tym „Le Figaro”, a gorzkie plony zbieramy my wszyscy
— przekonuje wPolityce.pl jeden z polityków PiS.
Inną rzeczą jest wciąż obecny - choć mniejszy niż w latach 2015-2016 - nacisk strony unijnej w sprawie choćby symbolicznego otwarcia granic na imigrantów z klucza relokacji. W Brukseli nie ma miesiąca, by nie wracał pomysł powiązania wydatków w budżecie unijnym z kwestiami praworządności albo właśnie udziału w polityce migracyjnej. Na razie to wciąż tylko sondowanie poszczególnych stolic, ale nie brakuje polityków, którzy chcieliby tutaj dokręcić śrubę. Przedmiotem takiej presji jest również polski rząd. Dotychczas bezskutecznie.
Burza wokół słów Czaputowicza to jednak jeszcze jeden dowód, że w polskiej polityce są pewne kwestie, w których jakiekolwiek kluczenie, sugestie niejasnych, zakulisowych działań i ustaleń są po prostu niedopuszczalne. Twarda polityka migracyjna, na którą od roku 2015 jasno stawia obóz Prawa i Sprawiedliwości, jest jednym z takich zagadnień. Im mniej tutaj niedopowiedzień, dwuznacznych wypowiedzi i „chlapnięć”, tym bardziej czytelnie.
Marcin Fijołek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/389808-tylko-u-nas-o-co-chodzi-w-burzy-wokol-slow-czaputowicza-o-imigrantach-co-mial-na-mysli-minister-i-jak-wyglada-presja-ze-strony-brukseli