Liczę chociażby, że w najbliższym czasie przeprowadzimy ćwiczenia systemu obronnego Kraj, które powinny dać pewien impuls do dalszych zmian
— powiedział Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego w rozmowie z wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Panie ministrze, mija osiem lat od tragedii smoleńskiej. Pan na drugą rocznicę był autorem ciekawej analizy – jeszcze w ramach pracy w Instytucie Sobieskim – poświęconej funkcjonowaniu instytucji państwa przed i po katastrofie.
Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego: Tak i diagnoza była niestety taka, że instytucje nie zadziałały. Jestem instytucjonalistą i uważam, że instytucjonalne rozwiązania wymuszają określone procedury, sposoby postępowania osób. Także w sytuacjach kryzysowych. Wtedy tego nie było. W efekcie tragedia ujawniła czyste intencje tych, którzy nami rządzili.
Oczywiście przed katastrofą także mieliśmy do czynienia z działaniami władz dezawuującymi pozycję oraz inicjatywy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Jaskrawym tego przykładem było blokowanie prezydentowi możliwości lotu do Brukseli. Odpowiedzialny za to szef KPRM Tomasz Arabski powinien działać w ramach określonych procedur, niemal automatycznie. Działał natomiast woluntarystycznie, motywowany zapewne kalkulacjami politycznymi, do czego nie miał prawa.
Łączy Pan takie gesty polityczne z tym, co stało się 10 kwietnia pod Smoleńskiem?
Tak, ponieważ to przekłada się na funkcjonowanie systemu bezpieczeństwa państwa. Gdy tworzy się sytuacje jak powyższa, to struktury odpowiedzialne za bezpieczeństwo osób i państwa otrzymują sygnał, że procedury mają także swój wymiar polityczny. A jeżeli wolą rządzących jest to, by nie zajmować się prezydentem, to także wśród osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo następuje osłabienie determinacji…
Ma Pan na myśli rozprężenie w BOR, wśród urzędników niższego szczebla?
Także. Było wiele sygnałów politycznych, które temu służyły – w tym również sama decyzja o rozdzieleniu wizyt w Smoleńsku. Mam na myśli sytuację, w której obce państwo w sposób ewidentny i manifestacyjny dowartościowuje premiera i jednocześnie dezawuuje prezydenta. Np. Francja nie raz przeżywała sytuację kohabitacji. Trudno mi sobie wyobrazić, że tamtejsze władze pozwalałyby się tak rozgrywać innym, jak polski rząd w roku 2010 – i to w relacjach z państwem niechętnym. Choćby z tego faktu Donald Tusk powinien zostać rozliczony: co najmniej jeśli chodzi o odpowiedzialność polityczna, jeśli nie inną.
Był także sam problem reakcji na katastrofę. Mieliśmy do czynienia z totalnym chaosem, paniką, połączonymi z zupełnym brakiem transparentności w działaniu państwa. Z drugiej strony mieliśmy władze rosyjskie, które już w pierwszych godzinach po tragedii opublikowały w Internecie stosowne akty urzędowe określające zadania poszczególnych osób, premiera, ministra obrony.
A u nas?
Kiedy padła propozycja posłów PiS, by opublikować białą księgę działań państwa polskiego po 10/04, odrzucono tę prośbę. Rząd nie upublicznił żadnej istotnej dokumentacji. A chodziło o to, by dowiedzieć się, jakim trybem zapadały decyzje, kto się pod nimi podpisywał. Do dziś opinia publiczna nie wie jak były podejmowane decyzje w pierwszych dniach po katastrofie. Wyjaśnienie tego ma kluczowe znaczenie dla ustalenia odpowiedzialności poszczególnych osób.
Co ma Pan na myśli, mówiąc o odpowiedzialności?
Mam na myśli co najmniej odpowiedzialność polityczną…
…co do której wiecznie będzie trwał spór.
A więc może i w niektórych przypadkach odpowiedzialność karną. Nie wiemy, co było przedmiotem rozmów ministra Arabskiego z Rosjanami, nie wiemy, co ustalił premier Tusk w czasie samotnego spaceru z prezydentem Putinem. Takich kuriozalnych sytuacji było wiele. Realnie do odpowiedzialności pociągnięto jednego wiceszefa BOR, natomiast sam szef służby – zamiast dymisji – otrzymał generalską gwiazdkę. Samą katastrofę i działania Biura, badał ówczesny minister Jerzy Miller, sam nadzorujący tę sferę. Nie mówiąc o kwestii uznania przez rząd wojskowego lotu, jako cywilnego, co zapewniło w dochodzeniu wiodącą rolę stronie rosyjskiej.
Zwrócę jeszcze uwagę na społeczny wymiar tragedii. Uwolniono wtedy m.in. siły złożone z absolutnie, przepraszam za określenie, lumpów, osób z marginesu, które przy aprobacie wielu środowisk pojawiały się na Krakowskim Przedmieściu i zachowywały się agresywnie wobec osób przeżywających tragedię.
Nie uciekniemy od pytania o przyczyny tragedii smoleńskiej. Dziś widać, że państwo z jednej strony ma tutaj działania prokuratury i jej ekspertów, współpracę z zagranicznymi laboratoriami, z drugiej zaś podkomisję w MON i jej ekspertów.
Jestem przekonany, że te równoległe działania finalnie przysłużą się, aby prawda wybrzmiała. Uważam też, że dziś państwo polskie ma instrumenty do wyjaśnienia zakresu odpowiedzialności ówczesnych władz.
Czy dziś państwo jest mocniejsze niż 10 kwietnia 2010 roku? Lepsze, bardziej bezpieczne?
Odpowiem tak: recenzował Pan ostatnio na wPolityce.pl książkę „Wyjście awaryjne” Rafała Matyi, jest też opracowanie Macieja Gduli. To pozycje krytyczne dosyć wobec polskiego państwa i instytucji – również wobec obecnej władzy. Dziwne jest, że autorzy w swoich analizach abstrahują od zaniedbań związanych katastrofą smoleńską, co moim zdaniem jest także wydarzeniem konstytutywnym dla dzisiejszej rzeczywistości.
Mówię o tym dlatego, ponieważ uważam, że stracono wtedy bardzo ważny moment instytucjonalny. Katastrofa smoleńska i kryzys z tym związany powinny spowodować z jednej strony refleksję nad odpowiedzialnością tych, którzy sterowali państwem, ale także wywołać bardzo daleko idące wnioski na przyszłość. Wnioski właśnie instytucjonalne. Rząd Donalda Tuska tego nie zrobił, ponieważ nie odważył się przyznać do własnych rażących błędów oraz przyjąć odpowiedzialności. Z samego tego faktu Donald Tusk i osoby odpowiedzialne za działania po katastrofie, w tym taki, a nie inny charakter śledztwa, powinni być rozliczeni.
Wracam do pytania – czy dziś jest pod tym względem lepiej?
Oczywiście jest wiele wymiarów funkcjonowania państwa, które wymagają poprawy. Natomiast z mojej perspektywy najważniejsze, że jest determinacja wśród rządzących dzisiaj Polską do przeprowadzania zmian. Liczę chociażby, że w najbliższym czasie przeprowadzimy ćwiczenia systemu obronnego Kraj, które powinny dać pewien impuls do dalszych zmian. Ćwiczenia te mają posłużyć do ułożenia relacji między najwyższymi organami państwa i przetestować system kierowania państwem w warunkach kryzysu.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/389519-nasz-wywiad-pawel-soloch-o-1004-i-wnioskach-po-tragedii-to-byl-moment-konstytutywny-dla-dzisiejszej-rzeczywistosci