„Głos ludu – głos Boga” - powiedział Jarosław Kaczyński. Decyzją prezesa PiS, ministrowie i sekretarze stanu, chcąc nie chcąc, oddadzą nagrody, które dostali za pracę w rządzie. Czy słusznie?
Jeśli zawierzyć sondażom, trzy czwarte Polaków stwierdziło, że tak. Ja należę do tej mniejszości. Co więcej, sądzę, że także ta większość nie miałaby nic przeciw wysokim wynagrodzeniom dla członków rządu, gdyby… No właśnie. Odpowiedzialność za rządzenie państwem i jego rozwój jest z pewnością większa, niż prowadzenie warzywniaka na bazarze. Nie, żebym bagatelizował tych ostatnich, ale od rządzących zależy los milionów obywateli, w tym także tychże handlarzy. Politycy piją wywar, który sami sobie naparzyli. Nie da się ukryć, że ten akurat zawód nie cieszy się u nas poważaniem, jednakże nie ma skutków bez przyczyny.
Prezes Kaczyński pociągnął za hamulec bezpieczeństwa. Ruch godny szachowego arcymistrza. Bo na zwrocie nagród nie koniec; PiS zapowiedziało przygotowanie ustawy obniżającej uposażenie parlamentarzystów i samorządowców, a także likwidującej wszelkie dodatki do pensji zarządów w spółkach skarbu państwa. Można rzec, sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało… - „Vox populi – vox Dei. Niech teraz się wiją wszyscy ci członkowie Platformy z nazwy Obywatelskiej i Nowoczesnej inteligentnych inaczej…
Nie mam zamiaru nikogo rozliczać, przypominać finansowe „bajpasy” z czasów rządu spółki zo.o. PO-PSL, ani nagłe zaniki pamięci przy wypełnianiu deklaracji podatkowych. Nie zadam nawet pytania, z czyich pieniędzy „totalni” sfinansowali swoją akcję bilboardową? Przecież nie z własnych kieszeni. O wiele bardziej istony jest inny aspekt: oto tzw. totalna opozycja usiłuje nadać słowu „afera” nowe znaczenie, dostosowując je do własnych potrzeb.
Jeśli oprzeć się na wypowiedziach totalsów z parciem na ekran i mikrofon, nagrody dla członków rządu to ma być właśnie „afera”. Gigantyczna afera. Zaiste, wyjątkowo pokrętna semantyka na partyjny użytek, nagródu dla członków rządu, którzy kokosów nie zarabiają, ma być taką sam aferą, albo jeszcze większą, jak np. hazardowa, reprywatyzacyjna, Amber Gold, paliwowa, autostradowa… itd. (że nie wspomnę o aferze podsłuchowej, odsłaniającej kulisy sprawowania władzy przez PO-PSL). Wszystkich, które spowodowały rzeczywiście gigantyczne straty, liczone w setkach miliardów złotych, wymieniał nie będę, można o nich pisać książki. I to nie dla państwa, darujmy sobie tę formę bezosobową, lecz właśnie dla obywateli, bowiem utracone bezpowrotnie pieniądze powinny być wydane na ich potrzeby. Afera?
Owszem, aferą i skandalem, kolejnym z rzędu jest bezsensowna, by nie powiedzieć, idiotyczna taktyka tzw. totalnej opozycji, realizowana z maniakalną wręcz konsekwencją. Bo trzeba być doprawdy głupcem, aby sądzić, że z powodu nagród dla ministrów PiS przegra wybory. Tym bardziej, że jedyne, co opozycja ma do zaoferowania to polityczna demolka - żadnego konstruktywnego programu, prócz haseł typu „ulica i zagranica”, czy zapowiedzi likwidacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Instytutu Pamięci Narodowej. Akcjonizm - to ma być ta broń, która umożliwi premierowi z cienia Grzegorzowi Schetynie rzeczywistą prezesurę w Radzie Ministrów. Zdrowia życzę, skoro na rozum za późno…
Aż dziw bierze, skąd ta naiwność. Po akcji bilboardowej rzecznik prasowy PO Jan Grabiec zaćwierkał na Twitterze:
Słupki poleciały w dół, aż prezes Kaczyński spanikował. Brawo Krzysztof Brejza, podziękowania dla wszystkich, którzy wspierali akcję Oddajcie Kasę i Konwój Wstydu. Jesteście wielcy.
Przyznam, że aż ciężko komentować ten umysłowy onanizm w partii, której sondażowe notowania wynoszą zaledwie połowę tego, co ma partia rządząca. I znów: huzia do telewizji, do radia, do dzienników i tygodników… - spadło! Może procent, może dwa, ale: spadło, spadło spadło…! Trzymają się totalsi tych sondaży jak pijany płotu, sądząc, że ich akcjonizm podniesie im „słupki”, że nagle wyborcy popędzą do urn, żeby powierzyć im władzę. Komu, pytam? Tym, których nie stać nawet na rachunek sumień, na samokrytykę, na samooczyszczenie, którzy ramię w ramię zakopali logiczne myślenie gdzieś półtora metra pod ziemią? Tym, którzy do wokabularza polskiego parlamentaryzmu wprowadzili takie oto określenia: ścierwojady, świńskie ryje, szaleńcy, paranoicy, durnie, prostaki, ćwoki, niedorżnięta wataha, bydło, pasożyty, grzyby, kanalie, chamy, dziady, szkodnicy, plugawcy, katolickie, śmiecie itp.? Cytować dalej? Sondaż, wedle którego aż trzy czwarte Polek i Polaków jest za obniżką uposażeń polityków jest niczym innym, tylko wyrazem braku szacunku dla tych, którzy tą polityką się zajmują. Sami sobie na to zapracowali i, co gorsza, nadal na to pracują - zadziwiający marsz lemingów…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/389378-hamulec-kaczynskiego-totalna-opozycja-usiluje-nadac-slowu-afera-nowe-znaczenie-dostosowujac-je-do-wlasnych-potrzeb