Nie ma silnej ani skutecznej dyplomacji bez dobrze działających służb specjalnych. Pomiędzy tymi dziedzinami istnieje niewidoczne, ale wyraźnie obecne sprzężenie zwrotne.
Spójrzcie na Rosję, ma słabą gospodarkę, fatalne stosunki społeczne, nie funkcjonują w niej normalne mechanizmy obecne w prawdziwie demokratycznych państwach, a jednak ciągle odnosi spore sukcesy dyplomatyczne i należy do państw, których głosu trzeba poważnie słuchać. Tu nie znajdziemy żadnej zaskakującej odpowiedzi. Po prostu Rosja ma świetne służby specjalne, a więc i jakość jej dyplomacji jest wysoka.
W tym kontekście pytanie o przyczyny słabej kondycji polskich działań dyplomatycznych i wielu klęsk, jakie w ostatnim czasie na tym polu ponieśliśmy, wydaje się mieć jasną odpowiedź: nie mamy dobrej dyplomacji, bo mamy fatalne służby. Zamiast werbować potencjalnych współpracowników Polski, my ciągle musimy się obawiać obcych agentów wewnątrz naszych struktur. Bez tajnej wiedzy pochodzącej ze służb specjalnych dyplomaci są ślepi i głusi jak krety. Niestety słabe służby przesądzają także o tym, że nasza polityka zagraniczna nie kieruje się wyraźnymi wskazaniami, zdana jest jedynie na intuicję i wyczucie ambasadorów i konsulów, a w praktyce rządzą nią aktualne mody i wskazania ze strony innych krajów.
Ktoś spyta: a czym nasze służby tak znacząco różnią się od analogicznych struktur w krajach się szanujących? Odpowiedź jest niestety zgodna z najczarniejszymi obawami, jakie wiele niepodległościowych środowisk wyrażało na początku lat 90. Te służby od początku skażone są agenturą państw ościennych, która strukturalnie została wbudowana w te nowe-stare instytucje. Nasz wywiad i kontrwywiad cywilny tworzony był przez oficerów wywodzących swój rodowód z komunistycznej SB. Tych ludzi można posądzać o wiele, na pewno jednak nie można im zarzucić braku służalczej postawy wobec „ojczyzny światowego proletariatu” – ZSRR, której przypudrowaną sukcesorką jest dzisiejsza Rosja Putina.
Kiedy zatem potencjalni i rzeczywiści agenci Moskwy współtworzyli cywilne służby specjalne, to jak można było ustrzec te instytucje przed wpływami sowieckiej, a potem i rosyjskiej agentury? Jeszcze jaśniejsza sytuacja dotyczy naszych wojskowych służb specjalnych. Ta formacja do 2006 r. nie została poddana żadnej weryfikacji, a służący w niej żołnierze byli specjalnie wytresowani do służenia ZSRR.
Być może Polacy nie mają predylekcji do tworzenia skutecznych służb specjalnych, niemniej jeżeli chcemy mieć jako tako niepodległe państwo, to musimy się także dorobić prawdziwych instytucji, które są oczami i uszami normalnego kraju.
Tekst pierwotnie ukazał się w numerze 14/2018 tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/389346-slepota-i-gluchota-nie-ma-silnej-ani-skutecznej-dyplomacji-bez-dobrze-dzialajacych-sluzb-specjalnych