Profesor medycyny z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego zdiagnozował polską hołotę przy okazji badania swoich pacjentów.
Kiedy „Gazeta Wyborcza” sama nie może (bo jeszcze wciąż jej nie wypada) poszaleć w okładaniu kogoś nielubianego, zamieszcza list od swego czytelnika. I ten może już sobie na łamach organu postępu poszaleć bez ograniczeń. Najnowszy szalejący to dr hab. nauk medycznych Maciej Michalik, czynny chirurg, profesor Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Prof. Michalik nie pierwszy raz napisał zaangażowany list. Tak zaangażowany, że nie ma w nim śladu naukowej subtelności i finezji. Nie ma w nim śladu niczego, co można by kojarzyć z byciem profesorem, a szczególnie profesorem medycyny. Nie ma niczego, co można by kojarzyć z życzliwym czy choćby neutralnym obywatelem. Jest jeden wielki bluzg. Już w sierpniu 2015 r., po zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy na prezydenta, prof. Michalik napisał do niego list otwarty (a jakże, opublikowany przez gazetę postępu).
„Niestety nie budzi mej nadziei na zgodę w Kraju zarówno zachowanie Pana Prezydenta w trakcie kampanii wyborczej (Pańska reakcja na zachowanie Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego w sprawie dokonanego przez Polaków mordu żydowskich mieszkańców Jedwabnego), brak reakcji na haniebne zachowanie hierarchów Kościoła katolickiego w Polsce na podpisanie ustawy o in vitro przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego i odmówienie mu mszy świętej oraz komunii, zanegowanie Jego katolicyzmu. (…) Zdecydowanie nie cieszę się z Pańskiego wyboru, martwię się zbliżającym się zwycięstwem Pańskiej partii PiS, obawiam się zmiany Konstytucji w duchu IV RP i czekam na koniec Pańskiej kadencji oraz na obudzenie Polaków, tak jak w wyborach w 2007 roku”
– konstatował prof. Michalik.
Po zwycięstwie PiS w wyborach parlamentarnych znanemu w Olsztynie i regionie chirurgowi wyraźnie puściły nerwy (tego organ postępu nie odważył się opublikować).
„Od czasu niesławnych rządów tych prostaków z PiSu, moją pasją jest zwalczanie tych kanalii zawsze i wszędzie, na każdym kroku. Kocham patrzeć na nieszczęścia PiSu. Cieszy mnie ich degrengolada. Nie brałem udziału w histerii posmoleńskiej. Czekam na koniec ziobry. ziobro piszę zawsze z małej litery. ziobro to najgorszy z obecnie żyjących ludzi na ziemi (…) wredny, ograniczony, mściwy i bez sumienia. Precz z PiSem! Precz z Jarkiem Kaczyńskim! (…) Każdy pisiak do niebezpieczny wariat”
– wydzielił z siebie bezpieczny tropiciel wariatów prof. Michalik.
Najnowsze dzieło dr. hab. Macieja Michalika, udostępnione narodowi przez organ postępu, stylem i argumentacją przypomina wypracowanie wzmożonego i nabuzowanego, choć chyba odrzuconego przez rówieśników (rówieśniczki?) gimnazjalisty (lub jego odpowiednika w nowym systemie). A z powodu nagromadzenia epitetów i elementów sado-maso jest też porównywalne z pamiętnikiem zbuntowanej pensjonarki, która postanowiła pójść „w tango”. List jest napisany z wyżyn postępu i jasności, z elementami jadowitego antyklerykalizmu. Napisał prof. Michalik: „Nie będzie nad Wisłą ciemnogrodu, nie będzie fundamentalizmu religijnego, nie będzie dominacji jednego Kościoła nad innymi wyznaniami, nad niewierzącymi. Nie wyrażamy zgody na autorytarne rządy”. Pluralis maiestatis jest całkiem typowy dla zbuntowanych pensjonarek, które dały czadu. „Ich prezydent, ich premier, ich rząd, w parlamencie triumf monopartii, a nad tym wszystkim żoliborsko-nowogrodzki szeregowy poseł żądny krwawej zemsty za zamordowanie brata, brata, prezydenta tysiąclecia, najwybitniejszego męża stanu, de facto przywódcy Solidarności, której nominalny twórca i przywódca był zwykłym Bolkiem – rzezimieszkiem” – daje do wiwatu prof. Michalik. Było strasznie, gdyż „w dyskusjach Polaków przeciwników PiS twierdzono, że nic nie można, że PiS będzie rządził przez kilka kadencji, pewnie kiedyś ten koszmar się skończy, ale my, dzisiejsi pięćdziesięcio- i sześćdziesięciolatkowie raczej tego nie doczekamy, a jeśli doczekamy to jako weseli, dementywni staruszkowie i nie będzie to miało już dla nas większego znaczenia”. Jak widać, pewne elementy diagnozy ocierają się o profetyzm, ale to może z powodu znajomości samego siebie.
Prof. Michalik brzydzi się nie tylko pisowskiej władzy. Jeszcze większą ohydą są ci, którzy PiS popierają:
„Projekt PiS polegał na odczytaniu myśli i uczuć środowisk mniej lub zupełnie nieelitarnych, ludzi sfrustrowanych, pomijanych, mniej zdolnych, mniej przedsiębiorczych, gorzej wykształconych, zakompleksionych, nieznających świata lub znających ten świat wyłącznie z tanich linii lotniczych oraz wczasów ‘last minute’. Ci ludzie po pierwszej radości z upadku komuny, nasyceniu się tym, że nie ma kartek, że elity PRL-owskie dostały w kość, że w sklepiku wiejskim jest wszystko co potrzebne na co dzień, najtańsze piwo, a ksiądz miejscowy nie jest już ‘represjonowany’ i można słuchać mszy w radiu, a w każdej uroczystości państwowej od szczebla centralnego po gminny bierze udział osoba duchowna, prawie wyłącznie z Kościoła katolickiego, zaczęli odczuwać frustrację, ponieważ zobaczyli, że nowe elity mają jeszcze lepiej, że nie latają tanimi liniami, tylko ‘normalnymi’, że piją drogie wina i whisky, że jedzą ośmiorniczki, a kolacja kosztuje tyle co ich renta, że podróżują po świecie, a nie tylko do Hurghady czy innego hotelu *** z „all inclusive”, że jeżdżą innymi samochodami niż wyklepany, piętnastoletni golf ze szrotu”. Innymi słowy, zadowolona na początku hołota zobaczyła lepszy świat niż ich grajdoł uważany za luksusy i zaczęła prawdziwej elicie, takiej jak dr hab. Maciej Michalik, zazdrościć „olinkluziwów”, ośmiorniczek i merców. A przecież nie powinna, bo społeczne niziny i tak dostały za dużo, a przede wszystkim zasłoniły elitę, która nie mogła się przebić ze swoim wyrafinowaniem w kwestii trunków i z innymi „hurgadami”.
Ale noc ciemnogrodu i zwycięski marsz hołoty nie mogły trwać wiecznie. więc w końcu nadszedł świt nadziei dla prawdziwej elity. Dr hab. Michalik mógł wreszcie odetchnąć:
„Od pierwszego Czarnego Marszu, od wielkiej demonstracji KOD w Warszawie uparcie twierdzę, że upadek PiS będzie bardzo spektakularny i zaskakująco szybko nadejdzie. Opieram swoje przekonanie nie na głębokich dywagacjach filozoficzno-ekonomiczno-historyczno-politycznych czy byciem ekspertem od wszystkiego, ale na podstawie obserwacji ludzi, jaką daje mi wykonywanie zawodu”. Prof. Michalik niby badał pacjentów, a w rzeczywistości konstruował głęboką diagnozę społeczną i wizję lepszej przyszłości. „Obserwuję, jakie gazety leżą na stolikach przyłóżkowych i jaki program płatnej telewizji jest włączony na sali chorych. Otóż może to wywołać szok warszawskich elit, ale na ich stolikach prawie nigdy nie widzę Wyborczej, Polityki i Tygodnika Powszechnego i prawie nigdy nie oglądają TVN”
– odkrywa prof. Michalik. Faktycznie szok! Nie czytają i nie oglądają tego, co trzeba, to jak mają coś słusznego wiedzieć czy mieć właściwe aspiracje. Prof. Michalik czyta wspomniane trzy tytuły i ogląda TVN, to od razu wie, jak jest i co trzeba myśleć. A hołota wychodzi ze szpitala i wraca do zwyczajnej degrengolady, czyli „w osiedlowym sklepiku główne zakupy to paczka papierosów, ‘małpeczka’, najtańsze piwko, zawierająca proste węglowodany, najtańsza bułka i do tego baton-słodki i bez żadnej wartości odżywczej”. Czyli nieoświecony i nieokrzesany motłoch sam jest sobie winien, że nawet biologicznie się degeneruje. I słusznie, bo co komu po motłochu.
U prof. Michalik, było nie było elitariusza od „olinkluziwów”, odruch wymiotny wywołuje „pazerność ludzi PiS-u, taka ludowo-przaśna pazerność nuworyszy, ludzi, którzy w najbardziej optymistycznych snach nie mogli nawet marzyć, że znajdą się w tym miejscu, w którym się znaleźli, że będą mieli ochroniarzy i samochody z kierowcą”. A przecież to tylko „prostacy, wyrażający ludowe cwaniactwo, ‘polską zaradność’, chciwość tu i teraz, knajacki język”. Elitarny prof. Michalik knajackiego języka nie cierpi, a jeśli go używa, to tylko w zbożnym celu demaskowania hołoty i motłochu. A od pewnego czasu elitarny prof. Michalik już tylko czeka na wyrok historii, czyli odesłanie motłochu do jego grajdołu. I „ręce w górze będą po wyborach, kiedy PiS zostanie odsunięty od władzy”. A wtedy „funkcjonariusze pisowskiego reżimu zaczną walczyć zwyczajnie o siebie. Przecież część z nich będzie siedzieć. Ci nieprawnie ułaskawieni, ci łamiący Konstytucję, ci wycinający lasy, policjanci służący partii, a nie Polsce, Państwu i Konstytucji, służalczy sędziowie, służący Ziobrze, a nie prawu czy nawet prezesi państwowych spółek, opóźnieni wiekowo absolwenci wieczorowych szkół parawyższych w Radomiu, którzy wujów okradali w młodości”. Prof., Michalik nie kończył parawyższych szkół w Radomiu, ale od razu tę najwyższą dla elit. I tam nauczył się taktu, subtelności, finezji i szacunku dla ludzi. A teraz to wszystko demonstruje.
„Czas triumfu i radości nadchodzi, zbliża się bardzo szybko, PiS się sypie, ponieważ zapowiadany umiar, pracowitość, pokora, zamieniły się w chamstwo, pazerność, chciwość, pogardę dla człowieka prostego. A ‘który krzywdzisz człowieka prostego, nie bądź bezpieczny’, jak pisał Wielki Poeta!”
– cieszy się dr hab. Maciej Michalik. On jest bezpieczny, gdyż pogarda dla człowieka prostego jest mu obca. W końcu hołota to nie człowiek, nawet prosty. Dlatego z optymizmem wzywa:
„Czas jest na pracę i na bycie przyzwoitym, jak mawiał Bartoszewski i czas na to, co ważniejsze od życia, czyli wolność, jak mawiał Marek Edelman”.
Podparłszy się Bartoszewskim i Edelmanem, prof. Michalik może spokojnie wrócić do swej obserwacji uczestniczącej, aby jeszcze dobitniej zdiagnozować społecznie i kulturowo swoich pacjentów. I tylko dziw bierze, że gdy triumf jest tak blisko, chce mu się jeszcze zadawać z tymi prymitywnymi, obmierzłymi indywiduami, które nie oglądają TVN.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/388913-pisowcy-sa-straszni-bo-nie-czytaja-gw-i-nie-ogladaja-tvn-zdiagnozowal-dr-hab-n-med-maciej-michalik