Oczywiście, że medialny „przeciek” o możliwym wystawieniu w najbliższych wyborach prezydenckich przez PiS Beaty Szydło jest kontrolowany. To pogrożenie palcem prezydentowi za jego ostatnie weto. Nie przez przypadek tak prominentny polityk PiS jak Marek Suski powiedział wprost, że on już na prezydenta głosu nie odda. Poprzednio tak mocne słowa padały z ust najgorliwszych prorządowych publicystów z obozu Gazety Polskiej.
Czy jednak można te pogróżki brać poważnie? Bez wątpienia nie można wzruszyć na nie ramionami. Obóz rządzący przechodzi obecnie stan zadyszki. Manewr z wymianą premiera, który miał jeszcze mocniej docisnąć do ziemi rozbitą opozycję, został osłabiony przez wybuch konfliktu wokół ustawy o IPN. Fatalnie dobrane ( co z tego, że słuszne?) słowa Beaty Szydło o tym, że rządzącym „należały się” nagrody jeszcze mocniej przybiło do narożnika ekipę „Dobrej Zmiany”. Pisałem już, że obóz Kaczyńskiego jest ofiarą własnego populizmu i nie może pozwolić sobie na uwikłanie się w debatę o podwyżkach dla polityków.
Czytaj również: Antyelitarystyczna twarz Zjednoczonej Prawicy ma swoją cenę. To brak finansowych przywilejów dla ludzi władzy
Pisałem też kiedyś, że opozycja właśnie na przysłowiowych „misiewiczach”, a nie zupełnie bredniach o rodzącej się dyktaturze powinna budować swoją antyrządową narrację. Spadające sondaże, wiatr w żaglach opozycji pokazują, że ośmieszający się przez 2 lata jej liderzy poszli po polityczny rozum do głowy. Nie można też zapominać o możliwej zmianie ustawy aborcyjnej, która również znacząco może wpłynąć na percepcję Polaków przyzwyczajonych do aborcyjnego kompromisu. Do tego dochodzi też kwestia ograniczenia handlu w niedzielę. Nie wiemy, jak mocno będzie ona drażliwa dla młodego, konsumpcyjnego społeczeństwa. Polacy nie lubią, gdy władza ingeruje w ich codzienne i prozaiczne czynności. Pamiętacie protesty ACTA? Przewiduję, że rząd może iść drogą Orbana i wycofać się z zakazu.
Niespodziewana awantura z Izraelem i USA pokazała, że na dokonujących resetu w polityce zagranicznej rewolucjonistów Kaczyńskiego może w najbliższych ( wyborczych) latach czekać wiele niespodziewanych pułapek. Nie pomagają nie wygaszone wewnętrzne konflikty, które nie dotyczą już tylko możliwych do ukrycia przed opinią publiczną wojenek o obsadzanie spółek skarbu państwa, ale nawet tak ważnych dla elektoratu spraw jak katastrofa Smoleńska ( napięcia na linii Ziobro-Macierewicz). Czy naprawdę można wyobrazić sobie otwarty konflikt prezydenta Andrzeja Dudy i prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który miałby nagle wycofać swoje poparcie dla wypromowanego przez siebie prezydenta?
Co by to mówiło elektoratowi PiS, który nie składa się przecież tylko z „hardcoru”, który łyknie każde słowo prezesa? Nie wierzę, że Duda zrezygnuje ze startu w wyborach i odda pole dla Beaty Szydło, której magia wyborcza też zbyt często jest traktowana na prawicy jako jakiś totem. Samo to rozbije już głowy elektoratu prawicowego gniewnego, że grzech „kanapowych sporów” znów rozbija tak potrzebną jedność.
Nie zapominajmy zresztą, że Beata Szydło została de facto zdymisjonowana z funkcji premiera i zastąpiona Mateuszem Morawieckim. Dlaczego? Nie wytłumaczono elektoratowi racjonalnie tego manewru. Jak wytłumaczyć, że zdymisjonowana z niejasnych powodów premier Szydło jest lepsza niż cieszący się największym zaufaniem społecznym prezydent RP? Dlaczego więc zdymisjonowana premier miałaby teraz być lekiem na zło płynące z Pałacu prezydenckiego? Zresztą o jakim złu mówimy? O kilku zawetowanych ustawach przez polityka, który obiecywał, że będzie czynnym, wetującym ustawy prezydentem?
Naprawdę tak łatwo to wszystko odpowiednio sprzedać elektoratowi prawicy? Jeszcze raz podkreślam, że nie mówię o fanatycznych jakobinach i prawicowych lemingach, którzy uruchomili przeciwko prezydentowi przemysł pogardy zamykający się w twitterowych obelgach „duduś”, „Andrzej Juda” i „Dudaczewski”. Mam na myśli ten elektorat, który jest potrzebny do wygrania wyborów prezydenckich. Czyli ponad połowa Polaków, która dziś na PiS nie głosuje
Trudno mi uwierzyć, że tak wytrawny gracz jak Kaczyński tego nie widzi. Jestem więc spokojny o poparcie PiS dla prezydenta Dudy. Nie zmienia to faktu, że głosy płynące z pewnych kręgów po prawej stronie obnażają najsłabszą część polskiej prawicy, która powodowała, że w III RP była ona zawsze rozbita i skłócona.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/388715-beata-szydlo-zamiast-andrzeja-dudy-w-wyborach-prezydenckich-to-polityczny-nonsens