Parotysięczne dodatki do pensji ministrów i wiceministrów, zastępujące uzasadnione podwyżki zablokowane kilkanaście miesięcy wcześniej przez tabloidy, oburzyły Polaków. To znaczy oburzonych tych faktem Polaków spotkać trudno, ale to nie ma znaczenia, bo oburzyły się tabloidy. Najbardziej ten założony przez Niemców. Już chyba dziesiąty dzień z rzędu się oburza. Chyba niczym tak bardzo się nie oburzał, jak tym premiami.
Było to oburzenie nie tylko słuszne moralnie, ale także oburzenie słuszne dziejowo. Zdumiewająco dobrze rozpisane, poinformowane, i także słusznie skierowane.
Oczywiście oburzenie wyrażono w imieniu oburzonych Polaków, których trudno spotkać. Pensje polskich ministrów, wiadomo, muszą być na tyle niskie, by marzyli o przejściu do sektora prywatnego, albo by byli gotowi zabić za biorące miejsce w wyborach do europarlamentu. Co innego w Niemczech - tam państwo to dobro wspólne, które gwarantuje sukces każdemu z osobna i całej wspólnocie. U nas im bardziej kto oświecony, im więcej krain zobaczył, im więcej zna języków, tym bardziej wierzy, że drogą do prosperity są stalinowskie normy pracy i wyścig szczurów. Może by tak spróbował jeden z drugim przekonać do tego Niemców, a nie Polaków?
Oprócz tabloidów oburzyły się jeszcze „Fakty” TVN i „Polityka”. Jak wiadomo, to środowiska słynące ze skromności i zażartej walki o każdy kawałek publicznego grosza. To środowiska, które rejtanem się kładły, gdy sprzedawano PKP Energetykę, Ciech, gdy dorzynano polskie cukrownie, gdy myślano o sprzedaży sektora naftowego, gdy miliardy z VAT uciekały na lewo i prawo, gdy Jan Pospieszalski łapał z kamerą TiR-y przemycające do Polski lewe paliwo, a służby celne udawały, że nie widzą.
W każdym razie mamy oburzenie. Ale także radość. Bo znów odrodził się w Polsce fundament III Rzeczypospolitej - „medialna opinia publiczna”. Bez tej opinii publicznej - zawsze sytej, zawsze zadowolonej z siebie, zawsze słusznej - nie ma, jak wiadomo, prawdziwej „liberalnej demokracji”. Tuż po wyborach 2015 roku wydawało się, że należne jej miejsce odzyskują zarówno bezprzymiotnikowa opinia publiczna, jak i bezprzymiotnikowa demokracja, ale dziś zastanawiamy się, czy to nie było jednak tylko złudzenie. Albo epizod.
Czy IV RP może istnieć w oparciu o „medialną opinię publiczną” III RP? Trudne pytanie. Generalnie tak, i to nawet dość długo. Moim zdaniem nawet bardzo długo, czyli aż do kolejnych wyborów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/388695-czy-iv-rp-moze-istniec-w-oparciu-o-medialna-opinie-publiczna-iii-rp-moze-i-to-dlugo-nawet-do-wyborow