Oczywiście można zastanawiać się, czy prezydent nie powinien wcześniej zasygnalizować swojej decyzji, ale przecież nie dzieje się nic nadzwyczajnego
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Zdzisław Krasnodębski, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
wPolityce.pl: Czy był pan zaskoczony prezydenckim wetem ws. ustawy degradacyjnej?
prof. Zdzisław Krasnodębski (PiS): Tak, raczej nie spodziewałem się weta akurat w tej sprawie. Myślę, że pan prezydent popiera cele polityki historycznej rządu, zawsze stał na podobnym gruncie w tych kwestiach, co Prawo i Sprawiedliwość. W tym sensie jest to zaskoczenie. Jak rozumiem, prezydent popiera cel tej ustawy, ale ma zastrzeżenia co do szczegółów tej regulacji.
Mamy do czynienia z kolejną ustawą, co do której poszczególnych przepisów prezydent ma zastrzeżenia. Czy nie jest tak, że legislacja po stronie rządowej po prostu kuleje?
Po to mamy prezydenta i jego prerogatywy, żeby ewentualne błędy poprawiać. Taka jest nasza konstytucja, niektórzy na nią narzekają, ale przewiduje różne zabezpieczenia, które pozwalają poprawiać ustawy sejmowe. Dlatego nie robiłbym z tej sytuacji żadnej sensacji. Pan prezydent miał wątpliwości, choć podziela cele i intencje, więc jak w poprzednich wypadkach rozpoczęty został proces, który - miejmy nadzieję - doprowadzi do tego, że wadliwe rozwiązania zostaną usunięte. Obywatele powinni być zadowoleni, że polska demokracja działa sprawnie.
Szef KPRM Michał Dworczyk zwraca jednak uwagę, że prezydent nie konsultował tej decyzji ze stroną rządową.
Oczywiście można zastanawiać się, czy prezydent nie powinien wcześniej zasygnalizować swojej decyzji, ale przecież nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Nie sądzę, żeby to była jakaś katastrofa, która mogłaby poruszać do głębi opinię publiczną. Zakładam, że mamy ten sam cel, podobnie jak w przypadku sądownictwa. Wówczas głowa państwa również podkreślała, że popiera zreformowanie wymiaru sprawiedliwości i ostatecznie znaleziono jakiś kompromis.
A jednak pojawiają się bardzo krytyczne uwagi pod adresem prezydenta Dudy, czy to z kręgów rządowych (wystarczy wspomnieć wypowiedzi ministra Marka Suskiego) czy ze strony dziennikarzy sympatyzujących z „dobrą zmianą”. Może rzeczywiście Andrzej Duda może obawiać się odpływu twardego elektoratu PiS?
Prawo i Sprawiedliwości jako duża partia ma różne odcienie. Niektórzy w sprawach polityki historycznej, a niewątpliwie w tych kategoriach należy zakwalifikować sprawę ustawy degradacyjnej, zajmują stanowisko bardziej bezkompromisowe, inni mniej. Uważam to za rzecz normalną, a nawet napawającą optymizmem, bo ścierają się różne opinie i na tym polega proces polityczny, w którym ostateczne decyzje są rezultatem ucierania się stanowisk. Natomiast co do celów, to myślę, że Polska zmieniła się na tyle, że proces symbolicznej dekomunizacji na szczęście się dokonuje. Nie podejrzewam, żeby prezydent chciał go zatrzymać. Andrzej Duda chce po prostu, by ten proces odbywał się w sposób niewadliwy pod względem prawnym. A że pojawiają się głosy mniej lub bardziej krytyczne? To naturalne. Ten przypadek pokazuje, że wyobrażenie, zgodnie z którym rządząca w Polsce prawica jest jakimś autorytarnym monolitem jest całkowicie błędne. Niestety właśnie taki obraz stara się kreślić na forum UE totalna opozycja. Tymczasem zachowujemy pluralizm, instytucje działają, więc nie dzieje się nic, co z punktu widzenia obywatela powinno wzbudzać oburzenie czy niepokój. Niestety nasze życie publiczne toczy choroba, która polega na tym, że każde tego typu wydarzenie wywołuje zbyt emocjonalne reakcje. Zobaczymy, jaki będzie koniec. Moim zdaniem cel zostanie osiągnięty, a będzie nim rozliczenie się z przeszłością i ustalenie pewnego kanonu rozumienia historii.
Mimo to w przestrzeni publicznej pojawia się hipoteza, według której prezydent nie będzie już kandydatem PiS w wyborach prezydenckich. Na ile realny jest to scenariusz?
Myślę, że jeszcze za wcześnie na takie dywagacje. Publicyści muszą zapełniać kolejne strony swoimi tekstami, telewizje i portale muszą prezentować świeże newsy, a część spekulacji należy do takich materiałów. W polskim życiu publicznym razi mnie nieustanne podsycanie emocji po jednej czy po drugiej stronie i przekonanie o tym, że dzieje się coś nadzwyczajnego. Co tydzień stoimy przed jakąś katastrofą, a już za kilka dni o niej zapominamy. A jak będzie za dwa lata? Różnie może być. Wszystko wskazuje na to, że Andrzej Duda będzie kandydatem PiS, ale inna decyzja także nie będzie żadnym dramatem dla kraju. To wszystko to jednak przedwczesne spekulacje. Nie przypominam sobie żadnego wydarzenia, które mogłoby dyskwalifikować pana prezydenta jako kandydata PiS w wyborach.
Rozmawiał Aleksander Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/388655-nasz-wywiad-prof-krasnodebski-wszystko-wskazuje-na-to-ze-andrzej-duda-bedzie-kandydatem-pis-ale-inna-decyzja-takze-nie-bedzie-zadnym-dramatem