Lubię rybę. Najlepiej bez ości. Znaczy filet. Widziałem raz jedną babkę w jakimś programie reality TV, która w trakcie zainscenizowanej kolacji, zapytana o to, jaki gatunek ryb lubi najbardziej, odpowiedziała z rozbrajającą szczerością, że filety. Do ludziofileta z Amazonii zapałała miłością bohaterka nagrodzonego Oscarem filmu „Kształt wody” Guillermo del Toro. Jest początek zimnej wojny, Amerykanie znajdują wodnego stwora, chcą go przebadać w tajnym laboratorium, a tu nagle sprzątaczka niemowa, bum, zakochuje się w oślizgłym ludziofilecie.
Zewsząd płyną zachwyty nad dziełem, recenzenci stawiają wysokie noty, a ja muszę się niestety przyznać państwu, że wielkości nie kumam ani nie rozumiem. Może za mało lubię stwory amazońskie? Może nie ten gatunek fileta?
Tak, wstyd przyznać, ale nie nadążam. Jean-Pierre Jeunet, który wpienił się podobno na del Toro za zrzynanie z jego filmów (z „Amelii” czy „Delikatesów”) i nawet groził jakimiś sądami (prawda to?), chyba też nie nadąża. Jakby nadążał, toby się nie wściekał.
A może – myślę sobie – tak miało być? Film będący jednym wielkim cytatem ze wszystkiego? Znaczy – film składający się z samych cytatów? Ze „Splasha” (internauci dla jaj wrzucali w sieci zestawienia kolejnych identycznie zrealizowanych scen) i z wielu innych?
Trzeba jednak przyznać, że „Kształt wody” spełnia jedno kryterium oscarowe do bólu. I to na medal. Nie dość, że obraz zrealizowany jest przez Meksykanina, to jeszcze opowiada przez stary schemat „Pięknej i Bestii” o „akceptacji inności”, o „tolerancji”, o „dostrzeganiu człowieka w przybyszu z oddali” (tu akurat w rybie) itd., itp. A do tego mamy takie smaczki jak scena, w której biały właściciel knajpy wywala Murzynów za drzwi, bo czarni, i chwilę potem jednego z bohaterów za gest w wymowie homoseksualny, mówiąc, że to jest rodzinna firma. No i nie można zapomnieć, że „zły charakter” bije ofiary, a w przerwach cytuje Biblię.
Ale właściwie wobec tego, że w jednej z najnowszych produkcji filmowych świętego Piotra gra czarnoskóry aktor, asą też już afroamerykańscy Achilles i sir Lancelot, to nic nie powinno mnie dziwić. Także zachwyty nad „Kształtem wody”.
Tekst pierwotnie ukazał się w numerze 13/2018 tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/388468-ksztalt-ryby-wielkosci-filmu-del-toro-nie-rozumiem-moze-za-malo-lubie-stwory-amazonskie