Bazując na doświadczeniach z reformą sądownictwa należało słuchać uwag, zgłaszanych przez środowisko prezydenta do ustawy degradacyjnej. Dlaczego tego zabrakło? I dlaczego prezydent nie znalazł innej drogi, by powstrzymać ustawę?
Taka decyzja tuż przed świętami Wielkiej Nocy będzie przecież bardzo szeroko komentowana. Przede wszystkim w mediach. A jeśli nawet nie w mediach, które zajmą się w tym czasie powtórkami lub emisją wcześniej przygotowanych programów, to przy świątecznych stołach Polaków.
Trudno będzie nie odnieść wrażenia, że coś w obozie dobrej zmiany nie gra. Nie chodzi nawet o brak jednomyślności w fundamentalnych kwestiach, bo jestem ostatnią, która sugerowałaby prezydentowi sprzyjanie z komunistami, co wielu dzisiaj czyni.
Ale tak ważne ustawy, jak te reformujące sądownictwo, czy ta degradacyjna, powinny być dobrze przygotowane pod względem merytorycznym. Tu nie ma miejsca na pomyłki i niedopracowanie prawne. Nasuwa się pytanie, czy ktoś zwyczajnie nie chciał tej różnicy zdań.
A jeśli uwagi do ustawy pojawiały się już w środowisku, a tak było, to dlaczego nie zostały zwyczajnie, po ludzku, uwzględnione?
Sytuacja jest przedziwna zwłaszcza dlatego, że PiS zobaczył już przecież, że prezydent, jeśli nie chce podpisać ustawy, to tego nie robi.
To przede wszystkim kłopot w komunikacji. I być może wskazane byłoby znaleźć teraz, po tych trzech prezydenckich wetach, dwóch przy reformie sprawiedliwości i trzecim, dzisiejszym, jego źródło.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/388264-dlaczego-pis-nie-uczy-sie-na-bledach-dlaczego-musialo-dojsc-do-sytuacji-kiedy-tak-wazna-w-swoich-zalozeniach-ustawa-jest-niedopracowana