Sfinalizowanie kontraktu na Patrioty, perspektywa rychłego kompromisu z Brukselą, zacieśnienie antyrosyjskiego frontu w Europie – rząd Mateusza Morawieckiego mógłby mówić o powodach do satysfakcji. Mógłby … gdyby nie kilka „ogonów” odziedziczonych po poprzednim rządzie. Zwłaszcza ten z nagrodami dla ministrów.
Sprawa pozornie banalna, bo przecież trudno zarzucić jej beneficjontom złamanie prawa, stała się jednak powodempoważnego wizerunkowego kryzysu. Kryzysu, któremu usiłował zapobiec Msteusz Morawiecki – likwidując premie i nagrody swojego gabinetu, ale który rozgorzał na nowo po kontrowersyjnym wystąpieniu Beaty Szydło.
Dodatkowo oliwy do ognia dolał sam Jarosław Kaczyński, dość nieoczekiwanie „autoryzując” słowa byłej premier i wrzucając do przestrzeni medialnej „bon mot” o jej pazurkach…. Efekt? Zarówno wśród polityków, jak i wyborców PiS zapanowała konsternacja. Co zaowocowało iście ekwilibrystycznymi komentarzami (w stylu „Obie strony mają racę - Ryszard Czarnecki) oraz spadkiem notowań. Być może chwilowym. Pod warunkiem, jednak, że stanie się on szklanką zimnej wody dla rządzących, a nie dowodem na spisek wrogich mediów i socjologów.
Koniec końców - fakt, że opozycja „dba”, by temat nieszczęsnych nagród ciągnął się jak najdłużej – specjalnie nie dziwi. Ale to, że politycy PiS sami przedłużają tę niekorzystną dla siebie dyskusję - może zaskakiwać.
Czy uroczyste podpisanie kontraktu na Patrioty przełamie tę nie najszczęśliwszą passę? Czy zatrze wrażenie serii wpadek i nieszczęść spadających na głowę premiera Morawieckiego? Czy zadeklarowany dziś przez Jarosława Kaczyńskiego optymizm w kwestii partyjnych notowań („Z szacunkiem odnosimy się do wyników i z pokorą do wyników badań, ale też wiemy jak są prowadzone i w związku z tym jesteśmy pełni optymizmu” ) – okaże się wystarczająco zaraźliwy? Obawiam się, że to może być za mało, choć atmosfera sukcesu niezwykle by się przydała na starcie kampanii samorządowej.
O tym, że nastroje w PiS są dalekie od triumfalizmu świadczyć mogła choćby wyjątkowo cicha rządowa „studniówka”. Konflikt z Izraelem na tle ustawy o IPN, a w konsekwencji spięcie z USA, pat wokół Krajowej Rady Sądownictwa oraz owa nieszczęsna sprawa nagród dla ministrów – nie stwarzały nastroju do świętowania. Choć w większości kłopotów trudno się dopatrzyć osobistej winy premiera.
Nagrody, czy też ustawa o IPN to ewidentnie spadek po poprzednim gabinecie. Na tyle kłopotliwy, że szybko w niepamięć poszły ewidentne sukcesy tego nowego jak. np. podpisanie porozumienia z lekarzami-rezydentami, czy uspokojenie sytuacji wokół Puszczy Białowieskiej.
W efekcie początek „panowania” Morawieckiego okazał się znacznie trudniejszy niż się spodziewano. A, że w polityce obok zasług i dobrych chęci liczy się również szczęście – tu i ówdzie zaczęto na niego spoglądać jak na pechowca.
W ostatnich tygodniach pojawiły się pierwsze jaskółki wróżące możliwość przełamania wizerunkowego kryzysu.
Ogólnoeuropejskie oburzenie ws. ataku na Siergieja Skripala stało się szansą na stanięcie w jednym szeregu z najważniejszymi państwami świata przeciw Rosji. Na pokazanie po raz kolejny, że Polska nie jest izolowana, że istnieje w głównym nurcie globalnej polityki.
Podpisanie umowy na zakup systemów antyrakietowych Patriot może być traktowane jako namacalny dowód, że stosunki polsko-amerykańskie w zakresie bezpieczeństwa są więcej niż dobre.
Cieplejsze sygnały z Brukseli, dają nadzieję na udowodnienie skuteczności naszej dyplomacji. (To istotne, bo przecież Mateusz Morawiecki stawał na czele rządu, jako ten, który ma poprawić relacje Polski ze światem). Jeśli faktycznie za cenę niewielkich poprawek – choćby tych ograniczających wpływ ministra sprawiedliwości na obsadzanie stanowisk kierowniczych w sądach – rząd uzyska wygaszenie procedury związanej z art. 7 – będzie to oznaczało, że plan związany z rekonstrukcją rządu działa. A zasób argumentów opozycji o „antyeuropejskości PiS-u” - mocno się skurczy. Tak przynajmniej rozumuje część polityków PiS.
Jeśli nie - pytania o sens wymiany popularnej wciąż premier na technokratycznego bankiera będą stawiane coraz głośniej…
Zresztą sama Beata Szydło swoim sejmowym wystąpieniem o nagrodach wyraźnie dała do zrozumienia, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa wpolityce. W dodatku zyskała publiczne (nieważne czy szczere) poparcie Jarosława Kaczyńskiego. Choć jak wynika z sondaży popularności tym oratorskim popisem - partii raczej nie przysporzyła.
Równocześnie w przestrzeni medialnej pojawiły się informacje o przestrogach, które Jarosław Kaczyński sformułował pod adresem swojego klubu na przedświątecznym „|jajeczku”. O tym, że walki frakcyjne mogą doprowadzić do porażki wyborczej. I w końcu zdarzył się tak długo przez opozycję wyczekiwany sondaż, wskazujący na istotny spadek notowań PiS. Bez względu na jego rzetelność – stał się politycznym faktem, na który politycy partii rządzącej zareagować muszą. Z którego muszą wyciągnąć wnioski.
Czy zdołają złapać drugi oddech? Czy odzyskają zdolność do narzucania tematów w debacie publicznej? Czy podobnie jak po głosowaniu ws. drugiej kadencji Donalda Tuska zdołają sprawić, by sondażowe wahnięcie nie przerodziło się w tendencję?
Z pewnością taką szansę stwarza kampania samorządowa. Pod warunkiem, że będzie przemyślana i spójna. Oraz prowadzona w atmosferze walki o wspólne wartości, a nie frakcyjnych przepychanek. Na razie wciąż niewiele o niej wiadomo, poza tym, że będzie istotnym testem na rzeczywistą sprawność i popularność władzy. Testem, który może przesądzić o losach kolejnych wyborów parlamentarnych.
Czy uda się w niej uruchomić długo zapowiadany, ale wciąż kulejący program Mieszkanie Plus? Podobno jest taki plan. Jedno jest pewne - znacznie trudniej będzie koncentrować się na sprawach lokalnych, gasząc co chwila warszawsko-brukselskie pożary. A także ciągnąć za sobą różne wizerunkowe „ogony”. Dlatego partyjni stratedzy w najbliższych tygodniach mają nad czym myśleć …
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/387995-patrioty-ue-i-sondazowa-szklanka-zimnej-wody-czyli-dwa-slowa-o-pis-w-przededniu-kampanii