Artykuł ukazał się w tygodniku „Sieci” (12/2018).
Często wpadamy w niewolę automatyzmów myślowych, które blokują refleksję. Przykładem może być podejście do liberalizmu. Przyzwyczailiśmy się utożsamiać go z wolnością. Czy oznacza to, że wcześniej wolności nie było? Przecież w Anglii gwarantowała je dla szlachty Wielka Karta Swobód już w XIII w. i niemal w tym samym czasie Złota Bulla na Węgrzech. W Polsce oficjalnie uznane zostały one w XV w. O liberalizmie nikomu się jeszcze wówczas nie śniło. Wspominam normy prawa pisanego, ale przecież dużo wcześniej istniały prawa zwyczajowe, które odwoływały się do rozmaitych wolności, bronił ich Kościół katolicki, a św. Wojciech wszedł w konflikt z możnowładcami czeskimi, walcząc przeciw niewolnictwu chrześcijan w X w. Z pewnością nie był liberałem.
Dziś jednak wszelkie wolności im się przypisuje. Ma to określone konsekwencje. Nieliberalna demokracja budzi grozę i kojarzona jest z nową formą dyktatury. Pojęciem tym, co znamienne dla naszych czasów, nazywane są zupełnie przeciwstawne zjawiska i– jak pisałem w ostatnim felietonie – etykietowane w ten sposób są zarówno Rosja Putina, Turcja Erdoğana, jak i republikański zwrot na Węgrzech oraz w Polsce. W tym drugim przypadku nie o ograniczenie wolności jednak chodzi, ale wręcz przeciwnie – zagwarantowanie jej w całej złożoności. Liberalne jej wydanie sprowadza się do wolności negatywnej, tzn. eliminacji zewnętrznych ograniczeń dla ludzkiej woli. I tak przywykliśmy myśleć o wolności dziś. Ato, delikatnie mówiąc, bardzo uproszczone do niej podejście, które wyrasta z nierealnego wyobrażenia człowieka. Liberalizm to jego indywidualistyczna koncepcja, uznająca go za samodzielny podmiot, którego relacje z innymi powinien określać kontrakt.
Podstawowym mitem liberalnym, który ma być legitymacją dla istnienia wspólnoty, jest wizja umowy społecznej. Nie chodzi o to, aby twórcy tej idei wierzyli, że samotnie żyjący ludzie uznali w pewnym momencie, iż im to nie wystarcza, i zawiązali porozumienie, które stworzyło podstawę dla funkcjonowania społeczeństwa. Był to eksperyment myślowy, który miał dowodzić, że wszelkie ciała zbiorowe ufundowane muszą być na zgodzie jednostek je stanowiących. Stanowił odwrócenie klasycznej myśli, która wskazywała, że osoba ludzka rodzi się we wspólnocie. W języku współczesnym oznacza to, że to kultura buduje człowieka. Kultura, która jest zbiorowym i wielopokoleniowym dziełem. Kiedy uświadamiamy to sobie, dostrzegać zaczynamy, jak iluzoryczna jest wyłącznie wolność negatywna, która absolutyzowana oznacza wyłącznie prawo do ucieczki.
Wolność pozytywna to możliwość kształtowania swojego losu, co realne jest wyłącznie jako przedsięwzięcie zbiorowe. To wolność republikańska, która wyrasta ze świadomości wpisania człowieka we wspólnotę i prawa do jej współrządzenia. Eksponowali ją starożytni, a liberalizm stopniowo unieważniał. Jeśli nawet pierwotnie mógł z republikanizmem koegzystować, to tylko dlatego, że jego twórcy nie wyciągali konsekwencji ze swojej antropologii i w sposób naturalny akceptowali porządek, w którym zostali wychowani. Kiedy czytamy Johna Locke’a czy nawet Johna Stuarta Milla, uderza, jak oczywisty jest dla nich ład ludzkiego świata i organizujące go normy moralne. Gdy Mill pisze, że etyka musi opierać się na tradycji i mocno różnicuje oraz wartościuje dobra, podważając tym samym ich utylitarny charakter, który skądinąd werbalnie afirmuje, rozumiemy, że tkwi on jeszcze w„okowach” dawnej kultury.
Stopniowo jednak liberalizm się z nich wyzwalał, aż po nasze czasy, kiedy uczynił to swoim głównym hasłem i powołał do życia ideologię emancypacji. Trzeba przyjąć, że jest to jego konsekwentna ewolucja. Jeśli jednostka ludzka uznaje się za absolut, to wszelkie relacje z innymi winna podporządkować własnemu pożytkowi i wszystkie one nabierają kontraktowego charakteru. Na wstępie zakładamy, że tak długo się ich trzymamy, jak długo przynoszą korzyści. Jest to prosta droga do destrukcji cywilizacji, a w konsekwencji i osoby ludzkiej.
Następstwem tak pojętej wolności negatywnej jest absolutna samotność. Naturalnie mało kto z liberałów zdaje sobie z tego sprawę, a jeszcze mniej głosi to oficjalnie, niemniej efekty dominacji tej ideologii na naszym kontynencie są widoczne. Ci, którzy się temu przeciwstawiają, nie walczą z wolnością, ale jej redukcją i deprawacją.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/387460-wolnosc-czy-liberalizm-efekty-dominacji-tej-ideologii-na-naszym-kontynencie-sa-widoczne
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.