Serwisy wyborcza.pl i wysokieobcasy.pl. przeprowadziły ankietę, którą wypełniło ok. 12,5 tys. osób. Ankieta najogólniej dotyczyła kwestii aborcji. Specyfika uczestników ankiety jest taka, że 79 proc. z nich deklaruje wyższe wykształcenie, zaś 46 proc. „zerową religijność”. „Gazeta Wyborcza” podsumowała to przedsięwzięcie po swojemu, choć wynikają z niej zupełnie inne wnioski niż wyciągnięto na Czerskiej. Ale o tym później. A co odkryto w jednym z najważniejszych w Polsce centrów „oświecenia” i „postępu”? Że sprawami aborcji powinny się zajmować kobiety, i to młode (93 proc.) oraz matki (81 proc.). Nie politycy (tylko 2 proc. wskazań) i nie duchowni (3 proc. wskazań). Tylko ok. 40 proc. uczestników ankiety dało takie prawo ojcom. A skoro tak, to udział polityków i duchownych w debacie na temat aborcji wywołuje gniew (aż u 73 proc.), oburzenie (u 46 proc.) i zaniepokojenie (u 45 proc.). Co martwi uczestników ankiety, to obawa przed zaostrzeniem przepisów aborcyjnych (75 proc.) oraz przed zastąpieniem pojęcia „płodu” pojęciem „dziecko poczęte” (82 proc.), co może skutkować karaniem kobiet za aborcję (tego obawia się 67 proc.). Ci, którzy wzięli udział w ankiecie preferują pojęcie „płód” (92 proc.), a w związku z tym aborcja to „usunięcie płodu” (dla 78 proc.). Jeśli tak, to „legalna aborcja” jest uznawana za prawo człowieka (przez 93 proc. uczestników ankiety). A skoro chodzi o „prawo człowieka”, to „prawo do aborcji” jest bardziej podstawowe niż „klauzula sumienia” lekarzy (uważa tak 84 proc.).
Aż 57 proc. uczestników ankiety jest przekonanych, że „prawo do aborcji” jako „prawo człowieka” traktuje „większość polskiego społeczeństwa”. Konsekwencją tego jest postulat (deklarowany przez 73 proc.) zliberalizowania przepisów aborcyjnych, nawet w postaci „bezpłatnej aborcji na życzenie”. Jakieś szczegółowe warunki „aborcji na życzenie”, np. odpłatność, zaakceptowałoby 28 proc. Tylko 3 proc. popiera inicjatywę Stop Aborcji, a w szczegółach chodzi tym osobom przede wszystkim o powstrzymanie się od aborcji w wypadku ciąży z wadami niepowodującymi śmierci dziecka. Z ankiety wynika, że jej młodsi uczestnicy częściej odczuwają strach (67 proc., podczas gdy wśród starszych 34 proc.), żal (odpowiednio 22 proc. i 6 proc.) oraz oburzenie (odpowiednio 56 proc. i 41 proc.). I ok. 75 proc. młodszych uczestników ankiety chciałoby liberalizacji przepisów w jakiejkolwiek formie. Więcej młodszych niż starszych chciałoby aborcji na życzenie (49 proc. wobec 44 proc.). Starsi częściej popieraliby liberalizację np. „z ważnych przyczyn społecznych” (21 proc.). Tyle ośrodek „oświecenia” i „postępu” na Czerskiej. A teraz pora na wnioski nieuwzględnione przez ten ośrodek.
Uczestnicy ankiety bardzo specyficznie traktują pojęcia „prawo” i „wolność”. Wolność to dla nich niczym nieograniczona swoboda działania. W centrum tak pojmowanej wolności jest wyłącznie jednostka, która swobodę sobie przyznaje. Jednostka jest całym kosmosem, a w związku z tym nie musi się liczyć z nikim i z niczym. Czyli nie musi się liczyć ani z najbliższymi, w tym z własnymi dziećmi i rodziną, ani ze wspólnotą czy społeczeństwem. Jedynym ograniczeniem absolutnej wolności jednostki jest to, czego nie zdoła wymyślić czy nawet sobie uświadomić. Ma to oczywiste konsekwencje w traktowaniu dziecka poczętego wyłącznie jako płodu, czyli czegoś (nie kogoś), co nie tylko nie ma prawa do człowieczeństwa, ale praktycznie prawa do czegokolwiek. Jeśli właścicielka płodu (bo tak to jest rozumiane i przedstawiane) uważa, że nie chce go w sobie nosić, to ma pełne prawo tego czegoś się z siebie pozbyć. Gdyby to coś uznać za człowieka, byłby oczywisty problem prawny i kwestia odpowiedzialności, bo systemy prawne chronią życie człowieka i karzą za jego odebranie. Mówiąc brutalnie, płód jako coś jest tylko częścią ciała kobiety (choć nie potwierdza tego choćby odmienny, specyficzny kod genetyczny i inne indywidualne cechy), z którym może zrobić co chce, jak np. z nadmiarowym tłuszczem, który można odessać. Pozbycie się płodu nie jest zatem kwestią prawną i moralną, tylko co najwyżej sprawą samopoczucia. Usunięcie płodu może się wiązać ze złym samopoczuciem czy dyskomfortem, np. fizycznym, choć i to niekoniecznie, jeśli zważyć, z jakim „luzem” opowiadała o tym piosenkarka Natalia Przybysz.
Gdyby uogólnić pojmowanie przez zwolenników „aborcji na życzenie” pojęć „prawo” i „wolność”, praktycznie żadne systemy prawne nie mogłyby funkcjonować, nie mówiąc o zakazach czy nakazach moralnych. W efekcie społeczeństwa i państwa nie byłyby możliwe, gdyż „wolne” jednostki szybko by się pozarzynały. Przez jakiś czas (krótki) funkcjonowałyby wyłącznie absolutnie „wolne” jednostki, mające nieograniczone prawa osobiste bez względu na wszystkich i wszystko. Skrajny darwinizm to przy tym sielanka. Takie są oczywiste i logiczne konsekwencje bezwarunkowego indywidualizmu i nieograniczonej wolności jednostek, w tym prawo do traktowania dziecka jako płodu, czyli czegoś w rodzaju narośli. Oczywiście zaraz się dowiem, że to ogromna przesada i chodzi tylko o „aborcję” i „płód” w kontekście totalitarnych zapędów pisowców i kościelnych „czarnych”, dybiących na podstawowe wolności i prawa obywatelskie. Tyle tylko, że w miejsce „aborcji” i płodu” można podstawić każde inne pojęcie, bo dlaczego nie. Dowiem się też, że skoro istnieją wyjątki w obowiązującym prawie aborcyjnym, to i tak faktycznie nie funkcjonuje uniwersalna zasada, czyli wyjątki można mnożyć, bo dlaczego jedne mogą być do zaakceptowania, a inne nie. Tyle tylko, że te wyjątki nie zmieniają pojęć i wartości, które są podstawą prawa. Z ankiety centrum „oświecenia” i „postępu” na Czerskiej wynika natomiast, że każdy może sobie dowolnie i indywidualnie nie tylko definiować pojęcia, ale też ustalać prawa i zasady moralne. I to jest ta drobna różnica.
Mniej ważnym, choć ciekawym wnioskiem nasuwającym się po przeczytaniu omówienia wyników ankiety na temat aborcji jest wyjątkowy poziom antyklerykalizmu uczestników, momentami przeradzający się w fiksację. Kościołowi i duchownym przypisuje się już nawet nie skłonność, a faktyczną zdolność do niemal nieograniczonego ingerowania w życie jednostek. To, że niewtajemniczeni nie widzą wszechobecnej „czarnej policji” (także policji myśli, obyczajowej i behawioralnej) musi wynikać z jej wyjątkowej przebiegłości i tajności. Ale ona jest i krąży nad wolnymi ludźmi, próbując ich zniewolić i odebrać wszelkie prawa. A o jej sile i wszechobecności świadczy choćby to, że politycy tańczą tak, jak im ta „czarna policja” zagra. Choć ankieta ośrodka „oświecenia” na Czerskiej ma swoje skrzywienia i ograniczenia, mówi więcej niż jej uczestnicy oraz omawiający chcieliby, żeby mówiła. Mnie te dodatkowe wnioski nie napawają optymizmem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/387409-kombinat-postepu-z-czerskiej-potwierdzil-w-ankiecie-ze-prawo-do-aborcji-to-prawo-czlowieka-i-co-dalej