Nie ukrywam, że z wielkim zainteresowaniem przyglądam się politycznej karierze posła Sławomira Nitrasa. Mało mamy w polskiej polityce działaczy tak barwnych, i – by odpowiednie nadać rzeczy słowo – naenergetyzowanych.
Aż dziw bierze, że żadna z firm produkujących tzw. napoje energetyzujące nie skorzystała jeszcze z jego usług w kampanii reklamowej. Co się odwlecze, to nie uciecze, zwłaszcza, że jeden z potentatów na tym rynku od lat firmuje np. niezwykłe zawody w zjeżdżaniu z pomostu do wody „na byle czym”. Nitras mógłby zostać w tej konkurencji mistrzem Polski, bo „na byle czym” jedzie, jak się wydaje, od dawna. Tłumaczy to zresztą, dlaczego na pamiętne pytanie posła Krzysztofa Zaremby z PiS, po Nitrasowej akcji grzebania w cudzych szafkach sejmowych i zatrzymywania poselskich samochodów, zagadnął on pana Sławka: „Nitras, na czym tym dzisiaj jedziesz?”.
Nitras nie odpowiedział, zdając sobie zapewne sprawę z tego, że odpowiedź „na byle czym” będzie oznaczać, iż coś (lub ktoś) dodało mu skrzydeł. Jako się rzekło, reklamowa kariera naszego bohatera to dopiero pieśń przyszłości. Najpierw trzeba uporać się z przeszłością. Próbował to niedawno umożliwić panu Sławkowi dziennikarz Radia Szczecin, Tomasz Duklanowski. I zapytał o brzydką historię sprzed lat, kiedy poseł PO zarzucił kandydatce PiS na prezydenta Szczecina, Teresie Lubińskiej, iż ta, będąc wiceministrem finansów, umorzyła posłowi Samoobrony 300 tys. złotych długu. Jak zapewne Państwo się domyślili, rzecz okazała się zwyczajnym kłamstwem. Nitras przegrał dwa procesy sądowe, choć chwalił się w jednej z gazet, iż ten ohydny „fake news” pomógł wygrać jego kandydatowi. Gdy teraz red. Duklanowski zapytał, czy w nadchodzącej kampanii także ma zamiar posługiwać się kłamstwem, pan Sławek, podobno, oniemiał.
A potem zaczął łkać bezłzawo:
Niech to zostanie między nami, to jest historia, miałem wtedy 30 lat. Dzisiaj mam 45 lat, jestem poważnym człowiekiem mającym żonę i dzieci. Jestem szczęśliwy, mieszkam w Szczecinie, kocham to miasto, mam pomysł na to miasto.
Jaki to pomysł, jeszcze nie wiadomo. Wszystko zależy chyba od tego, „na czym będzie jechał” tym razem poseł Nitras. Kłamstwo ma krótkie nóżki, więc z niego pewnie zrezygnuje. Ale może przeszuka nocą mieszkania konkurentów? Może ze sprejem w ręce będzie biegał po ich biurach? A może po prostu, jak to PO ma w zwyczaju, obieca mieszkańcom coś, czego nigdy, nawet gdyby wygrał (przepraszam Szczecinian za te insynuacje), nie dotrzyma?
Na razie obiecuje - choć nie wiadomo, w czyim imieniu - iż po powrocie do władzy Platforma „utrzyma 500 Plus”, ale zlikwiduje „program Premia Plus”. Ciekawe, że przez osiem lat rządów Donalda Tuska, a potem Ewy Kopacz jakoś programu „Premia Plus” zlikwidować mu się nie udało, a wydatki na premie były identyczne, co za rządów PiS. Oczywiście, Grzegorz Schetyna twierdzi dziś, że rząd PO-PSL „nigdy nie wypłacał premii ministrom”, ale wystarczy wejść w Internet, by dostrzec, że i on „jedzie” obecnnie na tym samym, co Nitras. Gdyby czytał to ktoś z młodzieżówki PO – muszę wyjaśnić: chodzi o kłamstwo. Lider PO kłamie, a nagrodę od premiera Tuska dostał choćby minister Jacek Cichocki.
A jednak, chociaż „pomysł dla Szczecina”, który zdążył zapowiedzieć poseł Nitras, pozostaje tajemnicą, pewne wskazówki może nieść jego wypowiedź o sekretarzu generalnym PO, niecnie oskarżanym o przyjmowanie „kanapek” (z „sałatą” i „kapuchą”), za którym koledzy z PO wciąż stoją murem. Chodzi, oczywiście, o zaszczutego Stanisława Gawłowskiego. Prokuratura zamierza postawić mu zarzuty popełnienia pięciu przestępstw, w tym trzech o charakterze korupcyjnym.
Jest w trudnej sytuacji, a ludziom w trudnej sytuacji należy okazywać wsparcie
— mówi Sławomir Nitras.
A ja wciąż nie mogę wyjść ze zdumienia, że taki człowiek, taki mąż stanu wskazującego na spożycie co najmniej wody sodowej, tak uczciwy i dojrzały polityk, taki szperacz szafkowy i krzykacz sejmowy, taka żywa reklama „jazdy na byle czym” wciąż nie może przebić się we własnej partii do funkcji wyższej niż szeregowy członek. Bo przecież nawet w 32-osobowym Zarządzie Krajowym nie znaleziono dla niego miejsca.
Widać, taki już los polityków, którzy zamiast budować pomosty, bardziej nadają się do tego, by z nich spadać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/387305-kto-sie-boi-slawomira-nitrasa-dlaczego-nie-ma-go-we-wladzach-platformy