Zagadka zabójstwa słowackiego dziennikarza. Kto ją rozwiąże, skoro szef policji był negatywnym bohaterem jego artykułów? I dlaczego Słowacja miała doskonały wizerunek, mimo korupcji i demoralizacji elit władzy?
Pośmiertnym zwycięstwem zamordowanego wraz z narzeczoną Jána Kuciaka jest upadek gabinetu i odejście polityków, których oskarżał o związki z włoską mafią. W dodatku prezydent Andrej Kiska właśnie dzisiaj udaremnił plan socjaldemokratycznej partii Smer, by dokonać tylko kosmetycznych zmian w rządzie. Oznajmił, że nie zatwierdzi nowego gabinetu, bo znajdują się w nim skompromitowane osoby.
Znacznie poważniejszą konsekwencją śmierci dziennikarza jest jednak to, że Słowacy otrząsnęli się z apatii i masowo wychodzą na ulicę, a zdumiona Europa poznaje prawdę o stanie słowackiego państwa.
Struktury władzy działają na Słowacji jak przestępcza rodzina. Politycy chronią oligarchów, którzy robią brudne interesy i defraudują unijne fundusze. Współpracuje z nimi policja, prokuratura, a nawet sądy
— mówił mi Matúš Kostolný, jeden z najbardziej znanych słowackich dziennikarzy.
O podejrzanych związkach polityków z pierwszych stron gazet ze światem przestępczym pisał właśnie 27–letni Ján Kuciak, zamordowany wraz ze swą narzeczoną przez nieznanych sprawców.
Ta śmierć nadal owiana jest tajemnicą. Nie wiadomo nawet dokładnie, kiedy zginęli. Policja podaje, że stało się to między 21 a 25 lutego.
Tak nieprecyzyjne wskazanie daty śmierci jest szokujące. Podobnie jak fakt, że na miejsce zbrodni nie wezwano lekarza sądowego. Datę śmierci ustalono więc umownie - narzeczona dziennikarza nie odebrała telefonu od matki 21 lutego i nigdy nie oddzwoniła. A cztery dni później policjanci, którzy na prośbę matki podjechali do domu, znaleźli dwa ciała.
Byłam niedawno w Veľkej Mačy, wsi położonej sześćdziesiąt kilometrów od Bratysławy, gdzie rozegrała się tragedia. Niewielki parterowy dom, który dziennikarz kupił kilka miesięcy temu, znajduje się na spokojnej uliczce, pełnej innych, skromnych domków. Na bramie widać jeszcze ślady taśmy policyjnej, jaką ogradza się miejsce zbrodni. Na tej samej bramie ktoś napisał sprayem „Miłość jest silniejsza niż zła władza” i narysował serduszko z inicjałami zabitej pary.
Ale nawet w tak niewielkiej miejscowości jest sporo kamer przemysłowych. Jak powiedział mi jej wójt Stefan Lancz, trzydzieści kamer należy do gminy, a kilkanaście do osób prywatnych. Policja twierdzi jednak, że nie ma żadnych nagrań, na których zauważono by coś podejrzanego.
Najpierw chyba zginęła narzeczona Kuciaka. Zazwyczaj przyjeżdżała tylko na weekend, ale dostała tydzień wolnego i spędzała go w domu. Zabójca zakradł się, by czekać na powrót dziennikarza, zobaczył kobietę i zastrzelił ją, żeby nie było świadków. Tak sobie to tłumaczymy. Wielu rzeczy można się tylko domyślać, żaden z sąsiadów nic nie słyszał ani nie zauważył
— opowiadał i Stefan Lancz.
Jak wstrząsająca pamiątka życiowych planów 27-letniego Kuciaka i jego narzeczonej Martiny Kušnírovej, pozostała tylko sterta pustaków na podwórku domu. Zamierzali dobudować pokój, z myślą o przyszłych dzieciach.
W bratysławskiej redakcji portalu Actuality.sk miejsce pracy zabitego dziennikarza wygląda tak, jakby dopiero wstał od biurka i miał za chwilę wrócić. Sięgnąć po odstawiony kubek, zajrzeć do książki o włoskiej mafii leżącej na blacie. Nietrudno zgadnąć, czym się ostatnio zajmował: wydrukowana kartka pokazuje schemat powiązań ludzi z otoczenia premiera Fico z Ndranghetą, kalabryjską mafią. I tylko pęk białych margerytek, który koledzy postawili w wazonie przed wyłączonym komputerem, sugeruje, że jednak nie jest to zupełnie zwykłe miejsce pracy.
Oczywiście, że się boimy. Nadal jesteśmy w szoku. Rozmawiamy o tym ciągle: co jeszcze może się zdarzyć, kto może czuć się zagrożony i kto byłby następny. Ale lęk nas nie paraliżuje, nie zamyka nam ust
— mówi Michał Badin, szef wydawców portalu.
Każdy najgorszy scenariusz wydaje się możliwy. Dlatego przed biurowcem, w którym mieści się redakcja, stoi zawsze radiowóz, a barczyści policjanci dyżurują przy wejściu, w miejscu, gdzie Kuciak jeszcze niedawno wychodził zapalić papierosa.
Paradoksalnie, zamordowany dziennikarz stał się bardziej niebezpieczny dla słowackich elit władzy niż był za życia. Wielu Słowaków nawet nie miało pojęcia o jego istnieniu. Teraz łapczywie czytają jego teksty, a ostatni, niedokończony, ma już ponad milion czytelników, co jak na pięciomilionowe państwo jest rekordem.
To zabójstwo stało się cienką czerwoną linią, której przekroczenie zmieniło wszystko. Dziesiątki tysięcy Słowaków wychodzą w kolejnych demonstracjach na ulicę, zachowują się, jakby im spadły z oczu łuski.
Także w Europie egzekucja w mafijnym stylu dziennikarza i jego narzeczonej wywróciła do góry nogami postrzeganie Słowacji. Jednym z najbardziej intrygujących aspektów tej historii jest fakt, że tak długo udało się zachować doskonały image tego kraju, mimo że wszystko świadczyło o głębokiej demoralizacji elit władzy. Najwyraźniej nikt nie chciał poznać niewygodnych faktów.
Próbowałem zainteresować dziennikarzy „Financial Times ” i innych zachodnich mediów najbardziej bulwersującymi aferami, jakie udało się nam odkryć. Ale odzew był znikomy — przyznaje Matusz Kostolný, szef Dnewnika N.
Narracja byłaż ustalona, role rozdane. Słowacja miała być prymusem wśród nowych państw członkowskich UE, nie sprawiającym kłopotów, z kwitnącą gospodarką i przestrzegającymi zasad demokracji politykami. Opowieści o premierze, który zrobił polityczną karierę, bo grupa pięciu oligarchów zawiązała pakt, że go poprze, a on się im odwdzięczy, nie pasowały do tej konwencji. Socjaldemokratyczny premier Fico jeździł do Brukseli, wywierał doskonałe wrażenie, a potem wracał do Bratysławy i mówił, że Słowacja jest „w jądrze Unii Europejskiej”.
Kiedy rozmawiałam z słowackimi dziennikarzami śledczymi, opowiadali historie jak z politycznych thrillerów. Nie przebierali w słowach: republika bananowa, państwo mafijne.
Zamordowanie Jána Kuciaka uruchamia lawinę zdarzeń, nad którymi nikt już nie może zapanować. Polityczne trupy zaczynają wypadać z szafy, a może się okazać, że były też trupy całkiem prawdziwe.Dwaj dziennikarze, Pavol Rýpai Miroslav Pejko zniknęli w ostatnich latach bez śladu. Teraz ich rodziny zaczęły głośno mówić, że nikt się tym nie przejął ani nie zajął.
Więcej w reportażu Mai Narbutt „Trupy w słowackej szafie ” w najnowszym numerze „Sieci”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/386823-zagadka-zabojstwa-slowackiego-dziennikarza-kto-ja-rozwiaze-skoro-szef-policji-byl-negatywnym-bohaterem-jego-artykulow