Kanclerz Angela Merkel po zaprzysiężeniu miała stały kalendarz wizyt zagranicznych. Tradycyjnie pierwszą odwiedzała Francję, następny był Izrael, a po nim Wielka Brytania. – Do Warszawy przyjechała dopiero trzy miesiące po objęciu urzędu kanclerskiego w 2013 roku – przypominają dziś w dniu wizyty publicyści „Die Welt” Klaus Geiger, Martina Meister, Christoph Schiltz. Zdaniem niemieckich dziennikarzy taki wybór obecnej kolejności wizyt jest co najmniej symboliczny i oznacza, że nasz sąsiad zza Odry widzi przyszły projekt Unii Europejskiej nie tylko jako inicjatywę Berlina wespół z Paryżem. Tym bardziej, że na ostatnim szczycie UE okazało się, iż wiele krajów wspólnoty niezbyt dobrze postrzega prezydenta Emanuela Macrona. Wraz z wyjściem Wielkiej Brytanii Europa straciła kraj z najbardziej rozwinięta wolnorynkową gospodarką z naciskiem na „wolnorynkową”, a nie etatystyczną, czyli w dużym skrócie taką, w której ingerencja państwa w gospodarkę jest silna. Jednym słowem, jak stawia pytanie Jonathan Faull polityczny doradca ds. Europy Przedsięwzięcia Brunszwik – Niemcy muszą rozstrzygnąć jak liberalna będzie przyszła Europa. Według koncepcji Macrona 19 krajów EU powinno wziąć udział w pogłębieniu integracji. W planach prezydenta Francji leży wzmocnienie finansów poprzez rozbudowę funduszu walutowego oraz unii bankowej. Jednak diabeł tkwi w szczegółach, a kto ma tzw. power w Unii ten może podjąć się rozwiązać te kwestie. Tylko … trzeba szukać sojuszników. Jednak koncepcje „nadprezydenta” Unii Macrona wspierają tylko kraje południa. Większość państw jest przeciwna. Nie trzeba dodawać, że 8 najmłodszych: Skandynawowie, Holandia, Irlandia, kraje bałtyckie i oczywiście Polska jest przeciwnych koncepcjom francuskim. Austria z Holandią myślą już całkiem poważnie o antymacronowej liberalnej ofensywie. Nie w smak im „mocarstwowe” pomysły prezydenta Francji podszyte etatyzmem i koncentracją władzy w stylu wspólnego ministerstwa finansów dla Unii, choć ogólnie popierają pomysł wzmocnienia budżetu UE. Mało tego, uważają go za niezbędny. Powoli budują koalicję, a Austria obejmuje obecnie prezydencję w Unii. W ten sposób Niemcy znalazły się na rozdrożu. Merkel wierna swojej politycznej strategii gra na zwłokę. Nie podąża za szturmowaną przez Macrona koncepcją tylko rozgląda się na boki. Wyrazem jej woli jest zdanie wypowiedziane przez jej nowego ministra spraw zagranicznych Heiko Maasa (SPD !!!) – Nie można wyobrazić sobie przyszłości Europy bez polsko-niemieckiego pojednania (przebaczenia) i przyjaźni między naszymi krajami. To zdanie oddaje w tym momencie istotę UE - jak można by było przetłumaczyć sens skomentowania go przez publicystów „Die Welt”. Niemcy wprost stwierdzają, że nasz nowy rząd choć uderza w „miękkie” tony nie zasypuje gruszek w popiele, kiedy Macron z Merkel myślą o nadaniu pełnej mocy strefie Euro. - Muszą konstruktywnie dbać o swój interes – piszą jasno publicyści, dodając, że – z partnerem na Wschodzie Niemcy mogą znów powrócić do roli moderatora w Unii, zamiast „chodzić na pasku” Macrona. – Polska musi grać centralną rolę w Europie – zauważa cytowany już Jonathan Faull. Ale nie omieszka zaznaczyć, że: „Nie może być miejsca na kompromis w sprawie europejskich wartości”. „Die Welt” przypomina o jutrzejszym kolejnym terminie korekty reformy wymiaru sprawiedliwości przez Warszawę, by „z powrotem kraj mógł powrócić do demokratycznych reguł”. W sukurs tej narracji idzie natychmiast „nasza” totalna opozycja. Reagują z refleksem, wysyłając publikację propagandysty oraz zwolennika niemieckiej racji stanu Bartosza T. Wielińskiego, szefa działu zagranicznego z Czerskiej. W swojej opowieści jest świętszy od papieża i apeluje, żeby UE (w rzeczywistości rząd niemiecki) w stosunku do Polski „wyciągnęła konsekwencje” za „niszczenie demokracji”. Ta zbitka poglądów publicystów niemieckiej prasy i „polskiego” dziennikarza wyraźnie pokazuje, gdzie stoją media wspierające opozycję i jakie są ich prawdziwe intencję w stosunku do własnego kraju.
Na koniec przypominam, że już cztery europejskie państwa zadeklarowały solidarność z Polską w sprawie utrącenia artykułu 7 – jedyną nadzieja ukarania, a przez to zaszkodzenia demokratycznie wybranym rządom Prawa i Sprawiedliwości i szeroko rozumianej prawicy. To jedyna forma nacisku jaka na razie dysponuje niemiecka kanclerz. My mamy w zanadrzu jeszcze reparacje wojenne. Negocjacje zapowiadają się więc ciekawie z nadzieja na sukces. Podejrzewam, że „totalni” i ich poplecznicy nie długo przekonają się co znaczy real-polityk. Tylko, żeby rząd premiera Morawieckiego wykorzystał to wizerunkowo. Aż do gorzkiego końca! – opozycji rzecz jasna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/386671-nowa-narracja-die-welt-tlumaczy-o-co-chodzi-niemcom-i-kanclerz-merkel