To nie pierwszy taki wielowymiarowy dramat, gdy niewinny człowiek gnije i cierpi piekło w więzieniu, a prawdziwy morderca śmieje ofiarom i sprawiedliwości w twarz.
Przed Tomaszem Komendą był inny Tomasz K., też niepełnosprawny, też się przyznał do zabójstwa dziecka, skazany przez sąd w Gdańsku odsiedział kilka lat, a jego niewinność dopiero wyszła na jaw, gdy prawdziwy morderca, korzystając z własnej bezkarności, zabił drugie dziecko. Nikt za to nie odpowiedział, po wymiarze sprawiedliwości spłynęło jak po gęsi.
Ja sam jako sędzia, przed wielu laty uniewinniałem niepełnosprawnego chłopaka, który przyznał się do zabójstwa własnej matki, odsiedział przed procesem rok, a w sądzie okazało się, że nie miał nic wspólnego ze zbrodnią, poza tym, że stracił w niej ukochana matkę, a w międzyczasie zatarło się większość śladów wiodących do prawdziwego sprawcy.
Znam niestety co najmniej kilka innych podobnych historii, w których ludzie wciąż niestety siedzą, z dużym prawdopodobieństwem za nieswoje winy.
Studium przypadków skazywania niewinnych wskazuje na taki mechanizm błędu - jest zbrodnia, jest presja na szybkie znalezienie sprawcy, wytypowany do roli sprawcy zostaje słaby, niepełnosprawny psychicznie człowiek, który umiejętnie zachęcony przyznaje się do wszystkiego, następnie na wizji lokalnej odgrywa napisaną w scenariuszu rolę i jak potem trafi na sędziów, dla których głównym dowodem winy jest akt oskarżenia (a są tacy sędziowie), to nie dziwią skutki jak w przypadku Tomasza Komendy.
Tylko przypomnę, że kontrola zakładów karnych, wykonana przez zastępcę RPO Krzysztofa Olkowicza (to ten były dyrektor więzienia, który z dobrego serca zapłacił grzywnę, żeby zwolnić skazanego za batonik) ujawniła coś około setki upośledzonych psychicznie więźniów, skazanych z pogwałceniem wszelkich praw. Rzecznik wniósł po tej kontroli kilkadziesiąt kasacji.
Jak zatem zapobiec powtórce z Komendy?
Pierwsza refleksja – w poważnych sprawach, o zabójstwa i inne ciężkie przestępstwa, za które na lata wsadza się ludzi do aresztu i do więzienia, nie powinno być przesłuchań na komendzie. Tylko przed prokuratorem, a w najpoważniejszych sprawach tylko przed sądem. Warto poważnie zastanowić się nad powrotem do przedwojennej instytucji sędziego śledczego, który by gwarantował obiektywizm i wartość dowodową przesłuchań w śledztwie.
Gdyby Komenda nie był przesłuchiwany na komendzie tylko przed sędzią śledczym, to najprawdopodobniej śledztwo, proces i wyroki nie poszłyby w fałszywym kierunku.
Druga refleksja – prawomocne wyroki sądowe nie są święte. Jeśli są sygnały, że mogła się się zdarzyć pomyłka i krzywda, to właściwe instytucje powinny się temu przyglądać, tak jak Minister Sprawiedliwości przyjrzał się na szczęście sprawie Komendy i chwała mu za to. Do niedawna taki mechanizm niestety nie działał, a rozpaczliwe prośby weryfikację wyroków, słane do ministrów, prokuratorów generalnych, rzeczników, poza wyjątkami kwitowane były stwierdzeniem, że tak orzekł niezależny, niezawisły i nieomylny sąd. A życie pokazuje, że sądy się mylą, czasem w jednej instancji, czasem w dwóch, a czasem na dodatek i w kasacji, zwłaszcza odrzuconej jako oczywiście bezzasadna. To się może trwale zmienić, gdy zacznie działać skarga nadzwyczajna, pod warunkiem, że zacznie działać, że zostanie uznana za ważny instrument przywracania sprawiedliwości, a nie potraktowana jako uciążliwość i utrapienie dla uprawnionych do niej urzędów. Dodam, że świadomość realnie działającej skargi nadzwyczajnej powinna też pozytywnie motywować sądy do wzmożenia wnikliwości w rozpoznawaniu spraw.
Trzecia refleksja – historia Komendy to mogła być pomyłka sądowa, ale to mógł być również zawiniony błąd, zlekceważenie dowodów niewinności lub zgoła ich ukrywanie czy fałszowanie. Tego nie wiemy, dobrze, że toczy się śledztwo, które z dużym prawdopodobieństwem utknie jednak na rafie przedawnienia. Warto pomyśleć na przyszłość, by przestępstwa nadużycia władzy prokuratorskiej lub sądowej nie przedawniały się przed upływem spowodowanej przez nie krzywdy.
I czwarta refleksja – słyszeliśmy, co wycierpiał Tomasz Komenda pod celą, prześladowany przez współwięźniów. Jakoś tak lekko, niemal z przyzwoleniem przyjmujemy do wiadomości ten specyficzny więzienny „wymiar sprawiedliwości”, polegający na pastwieniu się silniejszych więźniów nad słabszymi. Wiem, że to nie jest łatwe, ale trzeba wydać stanowczą walkę więziennej przemocy i nie dopuszczać, by jakikolwiek więzień padał jej ofiarą. To państwo jest od wymierzania sprawiedliwości, a nie starszyzna kryminalna. Musi być odpowiednia selekcja skazanych i musi być system ochrony słabszych więźniów przed przemocą.
Warto się nad tym wszystkim zastanowić i nie zmarnować tej lekcji, jaka wynika z dramatu Tomasza Komendy. I zapytać, jak w piosence Wysockiego – ilu takich jak Komenda dziś śpiewa piosenki zza krat, ilu ich jeszcze tam trafi?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/386398-komenda-nie-powinien-byc-przesluchiwany-na-komendzie-kilka-wnioskow-z-18-letniego-dramatu-niesprawiedliwosci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.