Zapowiedź wejścia pani Moniki Jaruzelskiej do czynnej polityki w ramach Sojuszu Lewicy Demokratycznej opinia publiczna przyjęła przede wszystkim w kategoriach wydarzenia popkulturowego. Trudno się dziwić, w końcu dzieci byłych dyktatorów wszędzie budzą emocje, od Swietłany, córki Stalina po Alessandrę, córkę Mussoliniego. Źle by się jednak stało, gdyby umknęły nam trzy ważne wnioski z tego faktu.
Po pierwsze, rządy Prawa i Sprawiedliwości są rządami skutecznie dekomunizującymi nasze życie publiczne. Nie tylko w sensie symbolicznym, ale przede wszystkim poprzez likwidację moralnie haniebnych przywilejów materialnych ustanowionych w PRL za zasługi dla tego reżimu, trzymającego Polaków przemocą w niewoli, kłamstwie i biedzie.
Czuję się zobowiązana, żeby stawać w obronie wojskowych dotkniętych ustawą degradacyjną
— powiedziała pani Jaruzelska, a szef Sojuszu, pan Włodzimierz Czarzasty dodał wojowniczo iż wojskowi ci będą „degradowani i szmaceni”.
Trudno o lepszą recenzję podjętych ostatnio działań dekomunizacyjnych. W te interesy uderzono tak skutecznie po raz pierwszy od oficjalnego upadku komunizmu.
Po drugie, SLD odzyskuje ten elektorat i te zasoby, które wcześniej rozpłynęły się w Platformie Obywatelskiej, słusznie przekonane, że ta formacja była wówczas najlepszym gwarantem ich wywiedzionego z PRL statusu materialnego i potrzeb emocjonalnych. To, że ochrona interesów postkomunistycznych we wszystkich obszarach naszego życia publicznego, prowadzona była pod sztandarami solidarnościowymi, budowało perwersyjną, ale skuteczną dźwignię. Dziś ludzie PRL uznali jednak ochronę ze strony PO za niewystarczającą i nieskuteczną, zwracają się więc ku szyldowi bardziej wyrazistemu.
Po trzecie, i to jest wniosek najważniejszy, zyskujące na znaczeniu i wyostrzające swój przekaz SLD utrudnia powołanie jakiegoś rodzaju antypisowskiego frontu ludowego, który śni się redaktorom z Czerskiej i wszystkim ludziom Sorosa. Nie dlatego, by nie chcieli, ale dlatego, że taki front wymuszałby stępienie przekazu, który daje eseldowcom nadzieję na samodzielne wejście do Sejmu.
Jak widać, sprawa nie jest tak błaha, jakby się wydawało, wejście pani Jaruzelskiego do polityki może mieć inne konsekwencje niż się na pierwszy rzut oka wydaje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/385997-monika-jaruzelska-wchodzi-do-polityki-sprawa-nie-tak-blaha-jak-sie-wydaje