Premier Morawiecki odchudził rząd, pozbywając się siedemnastu wiceministrów. Są wśród nich doświadczeni urzędnicy, których trudno będzie zastąpić. Mateusz Morawiecki uznał jednak, że resorty muszą poradzić sobie bez nich. Jednocześnie powołał niedawno nowe ministerstwa i nowych ministrów, którzy – można odnieść wrażenie – dublują funkcje wiceministrów w innych resortach. Czy to na pewno dobre zmiany?
Trudno zrozumieć klucz, według którego premier dokonał cięć personalnych w rządzie. Są bowiem resorty, które zdecydowanie należałoby przewietrzyć, a jednak pozostały nienaruszone. Zmian dokonano z kolei w ministerstwach, które wykonują szczególnie ciężką pracę i mają przed sobą kolejne plany. Niezrozumiałe jest na przykład odchudzenie resortu sprawiedliwości, które przeprowadza właśnie kluczową Polski obietnicę Zjednoczonej Prawicy - reformę sądownictwa.
Jeszcze bardziej niepojęte jest zwolnienie wiceministra środowiska, Pawła Sałka, pełnomocnika rządu ds. polityki klimatycznej. Przypomnijmy, że wielkim sukcesem poprzedniego ministra środowiska – prof. Jana Szyszko – było wywalczenie dla Polski roli gospodarza na szczycie klimatycznym, który odbędzie się w grudniu 2018 w Katowicach. W Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych ds. Zmian Klimatu (UNFCCC) wezmą udział delegaci z 200 państw, a także reprezentanci nauki, biznesu, organizacji pozarządowych i ekologicznych. W wydarzeniu może uczestniczyć około 18 tys. osób. W poprzednim szczycie w Paryżu, to właśnie Paweł Sałek przewodniczył polskiej delegacji rządowej i to on w obecnej strukturze resortu środowiska jest był najbardziej kompetentną osobą w sprawie przygotowań szczytu 2018 w Katowicach. Dlaczego premier zdecydował się na jego odwołanie? W tle pojawia się inna niezrozumiała decyzja.
W styczniu 2018 roku stanowisko wiceministra przedsiębiorczości i technologii objął Piotr Woźny. Miał zajmować się m.in. tematyką związaną z działaniami na rzecz czystego powietrza. Powołała go Jadwiga Emilewicz, dla której Mateusz Morawiecki stworzył nowy resort przedsiębiorczości i nowych technologii. (Na marginesie – Woźny także ostał zdymisjonowany). Emilewicz z kolei mianowała trzech nowych wiceministrów, tworząc resort, którego kompetencje na dobrą sprawę mieszczą się w zadaniach ministerstwa inwestycji i rozwoju. Po co więc powoływać tak napęczniały organ, a chwilę później odwoływać wiceszefów najbardziej zapracowanych ministerstw? A może następnym krokiem będzie rozparcelowanie innych kompetencji ministerstwa środowiska i jego głęboka redukcja, de facto nieformalna likwidacja?
Dublowanie stanowisk kontra cięcia personalne. Zapowiedź obcinania uposażeń kontra zapewnienia resortów eksperckich. Czy to naprawdę dobry kierunek? Politycy na najwyższych szczeblach powinni zarabiać przyzwoite pieniądze. W przeciwnym razie stanowiska te stają się korupcjogenne. Urzędujący minister nie może przecież zarabiać mniej niż przeciętny dyrektor w biznesie. Poza tym jak namówić do służby państwowej ekspertów, jeśli wchodząc do rządu będą musieli drastycznie zredukować swoje zarobki? Takie dziadowanie nigdy nie kończy się dobrze. No, chyba że ktoś ma na kontach miliony i nie musi martwić się o byt własnej rodziny. Pojawiające się z kolei podpowiedzi, że do polityki powinni być dopuszczani tylko ludzie majętni, by nie dorabiali się na publicznych stanowiskach, jest równie kuriozalna. Właśnie tak buduje się kastowość. Błędne jest także założenie, że ludzie bogaci, nie będą działać nieuczciwie. Doświadczenie uczy, ze taka reguła nie istnieje. Kategorią kluczową jest zatem uczciwość i oddanie służbie.
Odpowiedzialne i silne państwo, musi gwarantować bezpieczeństwo polityczne i gospodarcze swoim obywatelom. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy na jego czele stoją kompetentni, odpowiedzialni i uczciwi urzędnicy, którzy sami mają poczucie bezpieczeństwa i nie walczą z bieżącymi problemami bytowymi dla swoich rodzin. Czy zatem redukowanie uposażeń i brak premii za realne sukcesy jest krokiem w dobrą stronę?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/385532-zwalniac-doswiadczonych-ministrow-powolujac-nowe-resorty-blad-populizm-czy-premedytacja