Wysokość uposażenia poselskiego odpowiada wysokości wynagrodzenia podsekretarza stanu, ustalonego na podstawie rozporządzenia prezydenta przepisów o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, z wyłączeniem dodatku z tytułu wysługi lat i wynosi obecnie 9892,30 zł brutto.
Zgodnie z prawem podsekretarze nie mogą być jednocześnie posłami, ale ci wiceministrowie w randze sekretarza stanu, już tak. Sekretarze stanu otrzymują z kolei 10 775 zł brutto. Czyli realnie kilkaset złotych więcej, a w praktyce, tyle samo.
Różnica jest taka, że posłowie otrzymują jeszcze diety, a ministrowie mogą dostać premie, czy dodatki.
I tak dieta parlamentarna wynosi 25 proc. uposażenia. Obecnie jest to 2473,08 zł brutto. Zgodnie z art. 42 ust. 2 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora dieta parlamentarna jest wolna od podatku dochodowego od osób fizycznych w granicach określonych w przepisach dla diet otrzymywanych z tytułu pełnienia obowiązków obywatelskich. Obecnie zwolniona z PIT jest kwota 2.280,00 zł, a wynika to z art. 21 ust. 1 pkt 17 ustawy z 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych.
Uposażenie nie przysługuje jednak posłom, którzy pozostając w stosunku pracy nie korzystają z urlopu bezpłatnego, posłom prowadzącym działalność gospodarczą samodzielnie lub wspólnie z innymi osobami oraz posłom, którzy nie zawiesili prawa do emerytury lub renty.
Z kolei wiceministrowie mogą otrzymać dodatki. Pensje pracowników administracji rządowej składają się z trzech części: wynagrodzenia zasadniczego, dodatku funkcyjnego oraz wysługi lat (inaczej dodatku stażowego). Pierwsze dwie są sztywne i zależą od iloczynu kwoty bazowej (od kilku lat wynosi 1766,46 zł) i wskaźnika dla danej funkcji. Im jest ona wyższa, tym większy wskaźnik. Dodatek stażowy nie ma większego znaczenia, więc wszyscy ministrowie zarabiają mniej więcej tyle samo. Rząd wyrzucając wiceministrów, którzy są jednocześnie posłami, nic nie oszczędza. Sprawia to, że podatnik i tak płaci za obecność posła w parlamencie, a nie korzysta z jego usługi jako wiceministra.
Kluczem do oszczędności byłoby tutaj dymisjonowanie tych wiceministrów, którzy nie są posłami. Wówczas to realne oszczędności. Tym kluczem jednak, jak widzimy po pierwszych dymisjach, rząd się nie kierował. O ile Michał Woś nie jest posłem, ale zostaje w ministerstwie, więc nieco, ale rząd może na jego dymisji zaoszczędzić, tak Kazimierz Smoliński już posłem jest. I został zdymisjonowany.
Pytanie, jaki jest zatem klucz do dymisji, jeśli chodzi o pieniądze, pozostaje póki co otwarte.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/385513-wiceministrowie-ktorzy-sa-jednoczesnie-poslami-to-oszczednosc-dla-rzadu-ich-diety-sa-niemal-rowne-zarobkom-sekretarzy-stanu