Nie ma to jak dobry tytuł. „Pełnomocnik brytyjskiego rządu: należy zawęzić ustawę o IPN”, doniósł portal Onet. Podtytuł: „nowelizacja ustawy o IPN wyrządza Polsce poważne szkody”. I co dalej…?
Dalej można się dowiedzieć coś jakby odwrotnego. A mianowicie, że sir Eric Pickles, pełnomocnik rządu Wielkiej Brytanii do spraw holokaustu, uważa, iż wiele głosów krytyki na temat ustawy o IPN jest bezpodstawnych. Jak powiedzial w wywiadzie dla Polskiego Radia, wcale nie jest próbą zafałszowania historii, a nowe prawo nie ogranicza dyskusji naukowców, ani nie zabrania mówienia o Polakach kolaborujących z Niemcami.
Do burzliwej dyskusji na ten temat włączył się m.in. były premier Jan Olszewski, który stwierdził, że ustawa była błędem, że należałoby się z niej wycofać, ponieważ nie wolno mieszać polityki historycznej z „interesami strategicznymi”.
Międzynarodowe konsekwencje ustawy o IPN już są. Polska traci. Teraz musimy minimalizować straty
— powiedział były premier. O co więc chodzi w tym sporze „pomiędzy Polską a resztą świata?” - jak to ujął sir Pickles. Istnieją obawy, że ustawa o IPN może wręcz wzmóc nagłaśnianie przypadków współpracy Polaków z Niemcami w prześladowaniu i mordowaniu Żydów:
Każdy, kto ma coś niedobrego do powiedzenia o Polsce, wykorzysta to, by zaszkodzić Polakom, co uważam za tragedię
— podkreślił sir Pickles, który nasz kraj „darzy wielkim uczuciem”. Ma wszakże nadzieję na doprecyzowanie ustawy przez Trybunał Konstytucyjny, tak, aby ograniczała się do zakazu obarczania państwa polskiego współodpowiedzialnością za holokaust, bo państwo polskie wówczas nie istniało.
W tym kontekście samorzutnie nasuwa się pytanie, czy jajko może być częściowo nieświeże? Jeśli nie było kolaboracji, to nie może być też mowy o współpracy z Niemcami w eksterminacji ludności żydowskiej - koniec, kropka! W każdym społeczeństwie znajdą się szubrawcy, byli również wśród Żydów, co słusznie nazwał po imieniu premier Mateusz Morawiecki w odpowiedzi na prowokacyjne pytanie dziennikarza podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. Niech więc ci nieżyczliwi Polsce „wykorzystują”, niech próbują obarczać nas, odpowiedzialnością, istnieją przecież możliwości i środki, aby przeciwstawić się takiej dyfamacji. Nie widzę też nic uwłaczającego naszej zbiorowej godności, żebyśmy otwarcie mówili o „polskich zbrodniach” i zbrodniarzach, jeśli takowe były i zostały dowiedzione.
Wymianie poglądów na ten jakże drażliwy temat nie ma końca i zapewne będzie ona trwać jeszcze długo także po wydaniu orzeczenia w sprawie ustawy o IPN przez Trybunał Konstytucyjny. Mój redakcyjny kolega Michał Karnowski zasugerował w tekście pt.: „Polacy zrozumieliby jakąś zastępczą formę obrony dobrego imienia Polski”:
W mojej ocenie to spór, w którym bijemy się o fundamenty moralne, ale możemy się o nie bić w inny sposób
— przy czym zastrzegł, że nie mówi o ustępstwach, ale o „innej formie obrony dobrego imienia Polski”.
Jak patrzę na sytuację na świecie, to co? Czy mamy przez rok boksować na okrągło wokół tego tematu?
— spytał. Moja odpowiedź brzmi: tak! Będziemy zmagać się z tym problemem nie tylko przez rok, zadanie zmiany naszego wizerunku, mówiąc bez ogródek, przyklejonej nam w świecie i wciąż przyklejanej gęby antysemitów i, jak to kiedyś uogólnił niemiecki tygodnik „Der Spiegel” - „cichych pomagierów Hitlera”, to nie jest akcja jednorazowa, lecz na lata. Potrzeba skoordynowanych, wielopłaszczyznowych, długotrwałych i wytrwałych działań polityków, ludzi nauki, kultury, organizacji pozarządowych i kogo tam jeszcze.
Nie ma dwóch pojęć etyki i moralności. W kwestii ustawy o IPN, co się miało wydarzyć, to już się wydarzyło. Burza stopniowo przycicha. Wycofanie się byłoby błędem.
Pierwszą, niezaprzeczalną korzyścią z uchwalenia tej ustawy przez Sejm i Senat, oraz podpisania przez prezydenta Andrzeja Dudę jest właśnie rozgorzała dyskusja w świecie, w której różnorakie autorytety z zagranicy, w tym z żydowskiej diaspory, a i w samym Izraelu, odkrywają prawdę, dostrzegły i zaczęły głośno mówić o krzywdzącym wizerunku nas, Polaków, którym przypisuje się współsprawstwo w holokauście. Co więcej, jak nigdy dotąd wiele głosów zwraca uwagę na konieczność zwalczania tych paskudnych stereotypów. Nikt również nie zaprzeczy, że sam fakt uchwalenia ustawy o IPN i towarzyszący temu rezonans mocno podważył skuteczną dotychczas, niemiecką politykę propagandową, próby relatywizacji ich własnych zbrodni, do których doprowadził ogólnonarodowy kult Hitlera w czasach III Rzeszy.
Najgorsza fala ataków na nasz kraj już się przetoczyła. Rzecz jasna, nie zabrakło wypowiedzi i tekstów, jak izraelskiego polityka Yaira Lapida, jakoby „były polskie obozy śmierci i żadna ustawa tego nie zmieni”… Już tylko ten paroksyzm owego parlamentarzysty Knesetu (sic!) dowodzi słuszności uchwalenia ustawy o IPN. Nie wyklucza to wszakże jej interpretacyjnego „doprecyzowania”. Niezbędna jest natomiast niezłomna i konsekwentna postawa w tej kwestii. Bo, jak mówi żydowska mądrość:
„Co za korzyść z mądrej głowy, skoro nogi nie potrafią jej udźwignąć”…?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/385394-wycofanie-sie-z-ustawy-o-ipn-byloby-bledem-co-sie-mialo-wydarzyc-to-juz-sie-wydarzylo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.