Wiele mamy w ostatnich tygodniach rozmów o polityce historycznej, polskiej narracji w tej sprawie i walce o prawdę. Pada dużo ważnych słów, mamy sporo zdrowych i mniej zdrowych emocji, jest mnóstwo pomysłów i ocen wokół nowelizacji ustawy o IPN.
Wszystko to jest potrzebne, ale ważniejsze są konkretne działania. W zakresie soft power warto raz jeszcze zwrócić uwagę na przejmującą wystawę Muzeum Powstania Warszawskiego o historii z 1944 roku. Inicjatywa to niezwykła, tym bardziej, że odbywa się - mówiąc żargonem piłkarskim - na wyjeździe, w Niemczech. W roku 2014 gościła w Berlinie, rok później w Monachium, wreszcie trafiła do Heidelbergu i Peenemünde. Jak szacuje kierownictwo MPW, w sumie obejrzało ją ok. 380 tys. osób. Proszę zwrócić uwagę na skalę zorganizowania jednej wystawy - zobaczyło ją niemal pół miliona Niemców (bo to oni są przede wszystkim adresatami wystawy).
Teraz wystawa trafi do Kolonii, będzie ją można obejrzeć w dniach 7 marca - 29 kwietnia bieżącego roku. To wystawa, ale w zasadzie śmiało można nazwać ją małym historycznym muzeum (w tym z projektami multimedialnymi). Przypomnijmy, inicjatywa ukazuje historię Warszawy od 1918 roku, ze szczególnym naciskiem na niemiecką agresję po wrześniu 1939 roku i zryw powstania warszawskiego.
W Kolonii wystawie towarzyszy również szereg imprez towarzyszących:
15 marca - pokaz filmu Jana Komasy „Powstanie Warszawskie”;
22 marca - spotkanie z uczestnikiem Powstania Warszawskiego Bogdanem Bartnikowskim;
19 kwietnia - wykład: „Kolońscy sprawcy przy tłumieniu Powstania Warszawskiego 1944”
26 kwietnia - dyskusja panelowa historyków (dr Paweł Kowal, dr Christoph Klessmann, dr Marek Lasota): „Powstanie Warszawskie w kontekście drugiej wojny światowej”.
To jeden z przejawów najlepszej i najskuteczniejszej polityki historycznej. Wystawa ma w niedalekim czasie trafić do Chin, w toku są rozmowy w sprawie ekspozycji na Wyspach Brytyjskich. Inicjatywa, która kosztowała ok. pół miliona złotych osiąga zasięg i, mówiąc kolokwialnie, wykręca wynik, o którym mogą pomarzyć wielkie molochy dbające o polską narrację historyczną. W ostatnim polityczno-historycznym kontekście warto zadać pytanie: skoro jedna wystawa potrafiła „wykręcić” zasięg na poziomie niemal pół miliona osób, to dlaczego nie powstało ich więcej? Dlaczego podobne ekspozycje nie jeżdżą po miastach Szwajcarii, Francji, Izraela, Stanów Zjednoczonych?
Zapytałem o to w studiu wPolsce.pl dr. Pawła Ukielskiego, wicedyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego. Odpowiedź jest prosta: brak funduszy, bo nawet nastawienie zagranicznych partnerów jest do przeskoczenia. Od negocjacji może zależeć jedynie miejsce wystawy (plener z większym zasięgiem, jak w Berlinie, lub budynki muzeów jak w innych niemieckich miastach) i jej termin (tutaj czasem trzeba odczekać swoje w kolejce), ale to się da zrobić.
Całość rozmowy z dr. Ukielskim do obejrzenia poniżej, gorąco zachęcam:
Trzeba tylko chcieć i umiejętnie koordynować wydatki przeznaczone na, tu już przenośnia prof. Andrzeja Zybertowicza, Maszynę Bezpieczeństwa Narracyjnego. Czy naprawdę Polska Fundacja Narodowa dysponująca budżetem 500 razy większym niż koszt takiej wystawy nie mogłaby przyczynić się do organizacji kilku takich wystaw: w Zurychu, Tel Awiwie, Londynie, Nowym Jorku? Oczywiście, że nie rozwiąże to wszystkich problemów, ale będzie kolejnym narzędziem, kolejną okazją do wyrażenia polskiego głosu. W Niemczech - wbrew pozorom - wystawa została przyjęta pozytywnie (a przynajmniej neutralnie) mimo, że jednoznacznie mówi o winie Niemców, nie nazistów, mimo, że mówi o polskich trudnych losach. To się naprawdę da zrobić.
Polskie państwo, zwłaszcza w momentach, w których na jego czele stoją ludzie szczerze zatroskani o prawdę historyczną, powinno zrobić wszystko, by tego rodzaju inicjatywy wspierać. Jeśli chcemy usiąść do tej globalnej gry z historią i wielkim lobbingiem w tle, musimy grać umiejętnie na wielu fortepianach. Być może, a nawet na pewno - potrzeba więcej wysiłków na poziomie soft power, więcej pieniędzy i zaangażowania trzeba zainwestować właśnie w takie wystawy, konferencje i filmy, a niekoniecznie w zapisy prawne, które z definicji mają mocno ograniczoną skuteczność, które mogą funkcjonować raczej jako „straszaki” (które często okazują się przeciwskuteczne) niż realne narzędzie prawne.
Oczywiście, wielką, mrówczą pracę w tym zakresie robi na co dzień Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego; sporo jest instytucji sprawnych (jak Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami), ale są i sztuczne molochy. Nie wiem, na jak wielu błędach musimy się uczyć, by wyciągać wnioski na przyszłość, nie wiem, ile musimy wypić nawarzonego (często przez siebie samych) piwa, by tak elementarne kwestie były załatwiane na poziomie regularnym.
Zamiast skupiać się na jednym wielkim celu warto zrealizować trzydzieści mniejszych, a zmierzających w tym samym kierunku. Z czasem okazuje się, że suma tych działań może okazać się nieporównywalnie większa.
-
Doskonała lektura na weekend! Tygodnik „Sieci”. A w nim jak zawsze ważne i aktualne tematy, ciekawe teksty i znakomite fotografie.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl. i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/385154-historyczne-soft-power-w-najlepszym-wydaniu-lotna-wystawa-mpw-w-niemczech-i-chinach-trzeba-mnozyc-takie-inicjatywy-wideo