Rozumiem oburzenie. Rozumiem głęboki sprzeciw wobec kłamstwa. W końcu jestem katolem. Mój dekalog zakazuje mi mówić fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu. Dobry Bóg mnie osądzi za to, ile razy je złamałem. Dostanę kopniaka w zad za to, ile razy sprzeniewierzyłem się zasadom, które Bóg dał Mojżeszowi na górze Synaj. Za kłamstwo niech to on mnie ukarze. Nie władza ludzka. Ułomna, skorumpowana, pełna wad.
Karanie dziennikarzy to wielka pasja polityków. W końcu żurnaliści patrzą im na ręce ( było tak dopóki media nie stały się częścią partiokracji) i z zasady są wrogami. Haniebny, pochodzący ze stanu wojennego paragraf 212 nie został w Polsce zniesiony nigdy. Nawet w czasie rządów prawicy. No, ale patrząc na wypowiedzi pewnych harcowników „dobrej zmiany”, również ten paragraf przyda się w „polemice” z nielubianymi dziennikarzami.
Czy dziennikarze powinni pozostawać bezkarni za przekłamania? W żadnym razie. Nie fetyszyzuję tego zawodu. Jednak od karania prasy jest pozew cywilny, gdzie każdy obywatel i instytucja może domagać się odszkodowania za napisanie nieprawdy. Amerykanie mają Pierwszą Poprawkę. My tylko kulturę prawną.
Jednak teraz pojawia się pomysł systemowego karania za „fake newsy”. Brzmi interesująco dla kogoś, kto powierzchownie patrzy na świat. Pojawia się w przestrzeni publicznej kłamliwy tekst? No to niech prokurator się nim zajmie. Więcej gagatek nie będzie kłamał. Proste? Proste dla gniewnego obywatela. Oczywiście dopóki represja nie dotknie jego ideologicznego brata z gazety, którą chętnie czyta.
Żyjemy w dyktaturze mediów społecznościowych. Krótkich przekazów dnia na Twitterze, dzięki którym narrację podczas wyborów prezydenckich w USA narzucał Donald Trump. Dziś sam mówi o fake newsach, choć nie raz sam budował na nich swój przekaz. Żyjemy w czasach Facebooka, dziennikarstwa internetowego, gdzie liczy się klikalność. Bez prostych, krzykliwych, tabloidowych tytułów nie ma klikalności. Bez klikalności nie ma reklam. Bez reklam nie ma pieniędzy na pensje dla dziennikarzy. Bez pensji dla dziennikarzy nie ma medium. Dlatego tytuły tekstów są dziś wszędzie podkręcane. Manipulacja jest wszechobecna. Ja również użyłem mocniejszego słowa w tytule, byście dobrnęli choćby do tego miejsca.
Naprawdę niemal każdy tekst można dziś podciągnąć pod „fake newsa”. Dziś pojawiają się głosy o potrzebie ukarania dziennikarzy Onet.pl za tekst o rzekomych sankcjach Amerykanów wobec polskiego rządu. Tekst podkręcony, tabloidowo zmanipulowany. Ostatecznie rozbity w pył przed działanie polskiej dyplomacji, której udało się obniżyć temperaturę sporu z Amerykanami i doprowadzić do oficjalnego dementi ze strony USA. Czy jest ten tekst fake newsem? Takim samym jak informacje o wielorybie w Wiśle i śmierci Sylvestra Stallone? Według prawa proponowanego przez niektórych polityków, decydowałby o tym prokurator i sędzia. Jak rozumiem prokuratura będzie rozpoczynać dzień o przeglądania tabloidów, które funkcjonują dzięki manipulacjom?
A co, gdy się zmieni władza? Czy teksty o Smoleńsku z teoriami o rozpylonej sztucznej mgle i zgłuszeniu elektroniki samolotu ( obie teorie nie mają jak rozumiem podstaw) podpadną pod paragraf o fake newsach? Te teksty również dotykały polskiej racji stanu. Czy nazwana przez Donalda Trumpa fake newsem książka Michaela Wolffa „Ogień i furia” powinna zostać zakazana? Ma o tym decydować sędzia i prokurator? Gdzie jest granica fake newsa i pomyłki dziennikarskiej? Gdzie jest granica fake newsa i braku rzetelność?
Naprawdę mamy oddać decyzję o tym w ręce wymiaru sprawiedliwości, skoro sami mamy władzę by wyeliminować ( nie klikając, nie kupując gazety i nie oglądając) kłamliwe media? Gdy zadaje to pytanie na Twitterze, słyszę, że trzeba karać „antypolskie media”, których ludzie nie chcą. Dlaczego nie chcą? Bowiem oddali władzę prawicy i w sondażach ją popierają. Tego chce suweren! Cóż, nie tylko jest to doskonały przykład jak powstaje dyktatura większości, przed którą przestrzegali Ojcowie Założyciele za oceanem. To pokazuje również jak krótkowzroczne jest myślenie gniewnego ludu. Czy naprawdę zakładacie, że wasza opcja będzie rządziła wiecznie? Jak dojdzie do władzy lewica i „liberałowie”, to gwarantuję, że prawa nie zmienią. Tak jak nie wyeliminowali haniebnego paragrafu 212.
Ja z zasady nie ufam politykom. Wszystkich opcji. Dlatego jestem konserwatystą, a nie rewolucjonistą. Gwarancję własnej wolności widzę wyłącznie w silnych instytucjach. Tylko one mogę mnie uchronić przed dyktaturą większości. Nicólás Gómez Dávila to mój ulubiony myśliciel i aforysta. Mam jednak nadzieję, że mylił się pisząc, iż „Demokratyczne wybory rozstrzygają o tym, kto będzie uciskany w majestacie prawa”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/385139-karanie-za-fake-newsy-to-fatalny-pomysl-z-ktorego-skorzysta-kazda-wladza-rowniez-antyprawicowa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.