Na zdementowane już przez władze polskie i amerykańskie władze doniesienia springerowskiego portalu w sprawie rzekomych „sankcji” USA wobec Polski trzeba patrzeć w kontekście szerszym.
Ważne są wcześniejsze medialne próby nakłonienia amerykańskiej administracji do możliwie najmocniejszych działań w sprawie reformy sądownictwa. Ważna jest również stała aktywność medialna i polityczna przedstawicieli opozycji oraz ich sojuszników i przyjaciół, stale prezentujących rząd w Warszawie w fałszywym świetle.
Amerykańska dźwignia postrzegana jest jako potencjalnie najskuteczniejsze narzędzie nacisku na Warszawę, i to w bardzo różnych sprawach. Ale celem zasadniczym Przegranych‘15 nie są konkretne sprawy; tu nie chodzi nawet o ochłodzenie relacji, ale o coś więcej: o zmuszenie ekipy Trumpa do podjęcia działań agresywnych, skoordynowanych z linią ośrodków lewicowo-liberalnych.
Sprawa ustawy o IPN nadaje się do tego celu idealnie, ponieważ pozwala na skorzystanie z wpływu bardzo skutecznych środowisk żydowskich, źle interpretujących sens polskiej ustawy, a często po prostu realizujących swoje już dawno ukształtowane negatywne nastawienie do Polski.
Celem równoległym jest przestraszenie Polaków rzekomo grożącą nam pełną izolacją. Tym razem znów się nie udało zrealizować zakładanego scenariusza. Dlaczego?
Możliwości są dwie.
Pierwsza: notatki, na którą powołali się dziennikarze, nie było, podobnie jak żadnej groźby sankcji.
Druga: notatka istnieje, a reakcja amerykańska, czyli twarde zaprzeczenie, jest klasyczną odpowiedzią lojalnego sojusznika na kłopoty Warszawy. Ta druga możliwość dowodziłaby, że wbrew różnym radosnym podśmiechujkom, ekipa Trumpa - choć znajduje się pod presją - pewnych granic jednak nie przekroczy.
Administracji USA ustawa o IPN się nie podoba, i nie jest to żadną tajemnicą. Czy jednak posunęłaby się ona do ogłaszania „bojkotu” polskich władz? Bardzo mało prawdopodobne. Co nie wyklucza, że zakładano jakieś gesty w postaci cichego odłożenia na później pewnych spotkań czy czasowego rozrzedzenia kontaktów. Tyle, że to nie byłyby żadne „sankcje”, ale normalne działania, często spotykane także między blisko współpracującymi państwami.
W całej sprawie fakt, że duża część polskich mediów chciałaby „sankcji”, jest więc nie bez znaczenia. Przyczynił się on do wykreowania „newsa” o potencjalnie poważnych konsekwencjach.
Obecne tygodnie nie są łatwe dla dobrej zmiany. Ale ten obóz przejdzie przez ten kryzys, bo zła passa, w dużej mierze obiektywnie nieszczęśliwa i przypadkowa, kiedyś się skończy, i okręt odzyska pełną sterowność. Najważniejsze było wytrzymanie presji, wyraźnie zorkiestrowanej, nastawionej także na wykreowanie podziałów wewnątrz ekipy rządzącej.
Ale też trzeba powiedzieć, że rządzący nie mają zbyt wiele, ponieważ wrogowie Polski podmiotowej wyraźnie podnoszą głowy. Media opozycyjne krok po kroku odzyskują utraconą wcześniej legitymizację, a prestiż obozu władzy wyraźnie spada. Polityka, która ma - słusznie - doprowadzić do ocieplenia wizerunku, odczytywana jest jako oznaka słabości i częściowy przynajmniej powrót do starych reguł gry.
-
Zapraszamy do lektury najnowszego numeru tygodnika „Sieci”!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/384766-reakcja-amerykanska-czyli-twarde-zaprzeczenie-fake-newsowi-o-sankcjach-jest-klasyczna-odpowiedzia-lojalnego-sojusznika