Oświadczenie Departamentu Stanu zaprzecza rewelacjom portalu Onet, który podał informacje o sankcjach wymierzonych w Polskę w związku z nowelizacją ustawy o IPN. Wszelkie poszlaki świadczą jednak, że sytuacja jest nadal daleka od normalnej, a niekończący się spór może w pewnym momencie wymknąć się spod kontroli. Długofalowe konsekwencje ewentualnej porażki w sporze wokół ustawy uderzyłyby zresztą nie tylko w obóz rządowy, ale we wszystkich, w tym również w przeciwników PiS.
Według portalu Onet po wystąpieniu Mateusza Morawieckiego w Monachium, gdzie padły słowa o „żydowskich sprawcach”, urzędnicy Departamentu Stanu spotkali się z polskimi dyplomatami. Podczas spotkania Amerykanie mieli wystosować ultimatum, które zamraża wzajemne relacje na najwyższym szczeblu do czasu rozwiązania sporu wokół ustawy (a konkretnie do chwili usunięcia z niej zapisów penalizujących przypisywanie Polakom udziału w niemieckich zbrodniach wojennych). Szantażowano nas jakoby także zablokowaniem wspólnych projektów obronnych z uwagi na narastające w Kongresie nastroje antypolskie (a to od Kongresu zależy finansowanie wydatków wojskowych).
Wydane we wtorek wieczorem naszego czasu oświadczenie Departamentu Stanu oraz komunikaty rządu RP nie potwierdzają wystosowania ultimatum. Jednak szereg poszlak wskazuje, że rzeczywiście toczy się wokół Polski dyplomatyczna gra. Tuż po wybuchu sporu w Izraelu pojawiły się głosy, że jedyny skuteczny nacisk na Polskę może wywrzeć wyłącznie Ameryka. I wydaje się, że tak się właśnie dzieje. Podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu nie doszło do spotkania prezydenta Dudy z wiceprezydentem USA Pence’m, choć zabiegała o to strona polska. Inną poszlaką może być pilna wizyta wiceministra spraw zagranicznych Marka Magierowskiego w Waszyngtonie, gdzie próbował on uspokajać swoich amerykańskich rozmówców. Wreszcie nie jest tajemnicą fakt bardzo silnych wpływów lobby izraelskiego w amerykańskim Kongresie, co może mieć wpływ na finansowanie wspólnych projektów obronnych. Można oczywiście twierdzić, że kwestie obronne są dla Ameryki zbyt ważne, aby uzależniać je od sporu polsko-izraelskiego. Jednak ja na to odpowiem podobnie jak John Mearsheimer i Stephen Walt – autorzy słynnej książki o lobby izraelskim w USA – że dla relacji z Izraelem Ameryka wielokrotnie już naruszała swoje interesy w świecie. Zwłaszcza, że prawicowy rząd Benjamina Netanjahu jest dla administracji Donalda Trumpa lepszym partnerem niż potencjalny liberalny gabinet Yaira Lapida i Trump jest gotów wesprzeć zagrożonego Netanjahu w jego walce z rywalem.
Co w tej sytuacji powinna uczynić Polska? Na pewno – jak po każdej bitwie – należy zrobić szybki bilans zysków i strat. Bo potencjalne zyski też są, choć długofalowe. W polityce ważne są bowiem nie tylko interesy, ale i wartości. Tu tą długofalową wartością jest prawda. Udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie podjąć walkę w imię prawdy, nakreśliliśmy nasze „non possumus”. Ale na krótką metę ponosimy straty. A największe z nich ponosi – jak się wydaje – obóz rządzący. Ostatnie sondaże wskazują na dostrzegalny spadek notowań PiS, co wiązałbym przede wszystkim z przedłużającym się konfliktem dyplomatycznym i wynikającym stąd poczuciem zagrożenia dla części społeczeństwa. Tym bardziej, że opozycja bardzo zręcznie uderza w ten ton. Dopóki przeciwnikiem obozu rządowego byli niesympatyczni urzędnicy Unii Europejskiej, to nie działało to na opinię publiczną, gdy jednak stają się nimi – wedle opozycji – Amerykanie i NATO, to zaczyna być coraz powszechniej postrzegane jako zbyt niebezpieczna gra.
Opozycja korzysta na eskalacji konfliktu, bo liczy na to, że rozhuśtane konfliktem emocje społeczne doprowadzą w końcu do przegranej PiS i zmiany władzy. Warto jednak przypomnieć, że opozycja oferuje w zamian wyłącznie strategię kładzenia uszu po sobie. Polska rządzona przez PO nie sprzeciwiała się ani relokacji imigrantów, ani fałszowaniu historii, definiując polską rację stanu wyłącznie w kategoriach dobrego pijaru i ustępując na każdym kroku, gdy pojawiało się zagrożenie konfliktem. To scenariusz, który długofalowo wiedzie Polskę ku katastrofie.
Łukasz Adamski w swojej analizie zamieszczonej na naszym portalu zwraca uwagę na jeszcze jedną możliwą konsekwencję dalszej eskalacji konfliktu. Otóż pisze on, że zbyt gwałtowna reakcja amerykańska w sporze polsko-izraelskim „może spowodować lawinę i reakcje samych Polaków, którzy wciąż są zapatrzeni w stronę USA.” To prawda. Ta część polskiego społeczeństwa, która stoi dziś po stronie prawicy, może zostać zepchnięta na pozycje wrogie a przynajmniej sceptyczne wobec Zachodu. A to w dalszej perspektywie może mieć poważny wpływ nie tylko na naszą scenę polityczną, ale również na miejsce Polski na geopolitycznej mapie Europy. Szkoda, że mało kto, zwłaszcza wśród przeciwników dzisiejszej prawicy, dostrzega to potencjalne zagrożenie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/384756-zadnych-amerykanskich-sankcji-nie-ma-ale-spor-z-izraelem-jeszcze-sie-nie-skonczyl
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.