Charakterystyczne jest, że ten bardzo okazjonalny spór podsycany jest w chwili, gdy polski rząd czyni bardzo wiele, żeby go zażegnać
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jarosław Guzy, ekspert do spraw międzynarodowych.
wPolityce.pl: To realne, by Amerykanie nałożyli jakieś formy „represji” na polskie władze w związku z ustawą o IPN, jak donosi Onet?
Jarosław Guzy: Podchodzę do tej informacji, która ukazała się już nie pierwszy raz w tym samym koncernie prasowym, z ogromnym dystansem. Tym bardziej, że pochodzi ona ze źródeł wyłącznie polskich. Na ile wiarygodnych, trudno ocenić, bo polegamy tylko na słowach dziennikarzy, nie mamy nawet cytatów z tej słynnej notatki. W takich sytuacjach warto zachować zimną krew i spokój. Oczywiście oficjalne źródła nie będą skłonne do potwierdzania takich informacji, ani im zaprzeczania. Dlatego mamy do czynienia wyłącznie z faktem medialnym, przynajmniej na razie.
Ale czy podobne ultimatum mogłoby być w ogóle stosowane w relacjach polsko- amerykańskich?
Sam koncept „ultimatum”, czy „sankcji”, nie mieści się w formule cywilizowanych relacji między zaprzyjaźnionymi państwami, jakimi są niewątpliwie Polska i Stany Zjednoczone. I jest to niezależne od tego, jak silne naciski administracja amerykańska stosuje w sprawie ustawy o IPN, naciski, do których strona polska niekoniecznie chce się przyznać. Stosowanie używanych przez dziennikarzy Onetu sformułowań, sugerowany przez nich ton dyplomatycznych rozmów, wreszcie dysproporcja wagi przyczyn kontrowersji i domniemanych retorsji, kompromitowałyby bardzo stronę amerykańską. Można więc zadać sobie pytanie: o co w tym wszystkim chodzi? Czy tylko o prasową sensację? Moim zdaniem ta publikacja, domniemany przeciek, rozkręcanie sprawy ponad miarę, służą przede wszystkim popsuciu stosunków polsko-amerykańskich, które ostatnio wyjątkowo dobrze się układały. Ich bazą zresztą nie jest sentyment, lecz fundamentalna wspólnota politycznych interesów Polski i USA w regionie, zwłaszcza w sferze bezpieczeństwa.
Onet twierdzi, że kluczową postacią miał być tutaj Wess Mitchell, który rzekomo sformułował trzy punkty wspomnianego ultimatum. Gdyby to była prawda, to o czym by to świadczyło?
Niech się wypowie Wess Mitchell, a nie dziennikarze Onetu. Jeśli autorzy chcą się uwiarygodnić, niech opublikują notatkę, na której bazują cały tekst. Niewiele o niej wiemy, w jakich okolicznościach powstała, na czyje potrzeby, na ile jest faktograficzna, a na ile interpretacją. Żeby serio brać podane informacje, trzeba mieć potwierdzenie przynajmniej z jeszcze jednego źródła, najlepiej amerykańskiego. Może to być źródło nieoficjalne, ale jednak wiarygodne i dające się zweryfikować. Sprawa jest zbyt poważna, żeby robić z igły widły, albo wręcz fantazjować, czy koloryzować.
Rozumiem, że nie traktuje Pan jako wiarygodnej wcześniejszej informacji „Dziennika Gazety Prawnej”, że prezydent Duda nie spotkał się z wiceprezydentem USA w Korei Południowej, mimo naszych usiłowań?
To, że się nie spotkał, to fakt. To, że strona polska była zainteresowana takim spotkaniem, jest wysoce prawdopodobne. Ale o tym dlaczego wiceprezydent Pence miałby nie chcieć takiego spotkania, autor artykułu wie tyle samo co Pan i ja, czyli nic. Powodów mogło być wiele, podstawowy choćby taki, że wiceprezydent USA przyjechał do Korei nie na igrzyska, nie ceremonialnie, ale żeby rozwiązywać wybuchowy problem koreański, korzystając z unikalnej obecności na igrzyskach delegacji Korei Pn. Sprawy relacji z Polską były na wystarczająco dalekim planie. Nie ma sensu drążyć tego tematu? Przekonują Pana słowa wiceministra Cichockiego, że nie istnieje żadna blokada w relacjach polsko -amerykańskich?
Dopóki nie poznamy więcej faktów, nie uwiarygodnimy podanych sensacji, drążenie tematu rzeczywiście pozbawione jest sensu. Przecież wiemy jakie jest stanowisko amerykańskie w sprawie kontrowersji związanych z nowelizacją ustawy o IPN. Nie z przecieków i tajnych notatek, ale z oficjalnego, wystarczająco ostrego oświadczenia Departamentu Stanu oraz publicznej wypowiedzi Sekretarza Stanu Tillersona. Dalsze budowanie nieufności między Polską i Stanami Zjednoczonymi, podgrzewanie kontrowersji, rozszerzanie problemu poza pole czysto polityczne, np. na współpracę wojskową, to marzenie i cel wielkiego nieobecnego w bieżących sporach polsko-amerykańskich, ale i polsko-izraelskich, czyli Rosji. Powinni o tym pamiętać wszyscy uczestnicy sporu, bo wszyscy na nim tracą. Charakterystyczne jest, że ten bardzo okazjonalny spór podsycany jest w chwili, gdy polski rząd czyni bardzo wiele, żeby go zażegnać. Dialog z Izraelem i środowiskami żydowskimi, wyjaśnianie narosłych nieporozumień, perspektywa ewentualnych korekt ustawy w Trybunale Konstytucyjnym, czy choćby przez powtórną nowelizację, to widoczna perspektywa pozytywnych rozwiązań. W świetle tych posunięć słowa „ultimatum”, czy „sankcje” nie tylko nie pasują, ale ich użycie może spowodować zahamowanie lub cofnięcie procesu wyjścia z kryzysu. Dlatego, niezależnie od intencji dziennikarzy, nie pojawiły się przypadkiem.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/384717-nasz-wywiad-jaroslaw-guzy-budowanie-nieufnosci-i-podgrzewanie-kontrowersji-na-linii-polska-usa-to-marzenie-rosji