Nie spodziewajmy się, by w krótkim czasie wzrosła społeczna aprobata dla znaczącej podwyżki dla polityków i to bez względu na to, jaka partia rządzi. Historycznie ukształtowana polska nieufność do świata polityki i demagogia liberalna są tamami dla akceptacji radykalnej podwyżki. Wobec tego, zamiast rewolucji, możemy oczekiwać od premiera Morawieckiego zmian o charakterze ewolucyjnym
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog.
wPolityce.pl: Panie Profesorze, czy zaprezentowane przez premiera Mateusza Morawieckiego propozycje „Sprawnego Państwa”, to rzeczywiście krok w kierunku odrzucenia bolączki III RP, czyli tzw. Polski resortowej?
*Prof. Rafał Chwedoruk: Myślę, że samo w sobie to nie jest jeszcze coś, co miałoby strategiczny charakter dla zwiększenia koordynacji działań i możliwości oddziaływania centralnego ośrodka, czyli Rady Ministrów. W dużym stopniu są to kwestie natury symbolicznej i obyczajowej. Mówię rzecz niepopularną, ale tak naprawdę, jeśli chcielibyśmy ukrócić ministerialne „bizancjum” – choć oczywiście nie dotyczy wszystkich resortów - to warto byłoby zainwestować w coś, co kiedyś brzydko nazywano aparatem partyjny.
Co Pan ma na myśli?
Oznacza to, by osoby zatrudnione w ministerstwach, samorządach i wielu innych instytucjach publicznych - jak to się dzieje w wielu demokratycznych państwach - mogły pracować na etatach w partiach politycznych. Bo w niektórych wypadkach nie ma wątpliwości, że utrzymywanie stanowisk związane jest z beneficjami politycznymi, które w każdym systemie występują i występować muszą.
Podsumowując, propozycje premiera są na pewno krokiem w dobrą stronę, ale nie jest to jeszcze krok rewolucyjny, a takim byłaby np. dyskusja nad zredukowaniem liczby ministerstw. Jest to również odpowiedź na kryzys wizerunkowy, który powstał w wyniku wypowiedzi wicepremiera Jarosława Gowina.
Na ile więc te propozycje – w kwestii kart kredytowych i nagród dla członków rządu - były wynikiem dłuższej analizy, a na ile spontaniczną reakcją na „gorący” temat, jaki przetoczył się w debacie publicznej?
Być może wcześniej istniały różnego rodzaju plany, jak chociażby w kwestii zmniejszenia liczby wiceministrów, natomiast trudno dziś nie kojarzyć ze sobą faktów. Ale bez względu na inspiracje, dobrze, że ten problem podjęto. Lecz jak sadzę, to nie jest epicentrum problemów współczesnej polityki. Co więcej, czyniąc to wszystko trzeba bardzo uważać, by nie popaść w retorykę, a potem podjąć działania w imię mitycznego już taniego państwa.
Dlaczego?
Widzimy z wielu dziedzin życia społecznego, że dążenie do obniżenia kosztów instytucji publicznych, nie zawsze prowadzi do pożądanych skutków. Pamiętajmy też, że przy wszystkich swoich wadach i słabościach, uposażenie dla posłów i ministerstw są jakimś elementem przeciwdziałania w profilaktyce związanej z korupcją. Natomiast, jeśli rzeczywiście coś powinno iść w ślad za tym, to zwiększenie jawności w życiu publicznym.
Generalnie pamiętajmy, że to, co w ostatnich latach zmienia się w świecie, nie tylko w Polsce, to odwrót z polityki wycofywania się instytucji publicznych z życia społecznego. Jeśli te instytucje mają być aktywne i służyć obywatelom, to powinny mieć odpowiednie środki, a działacze partyjni i eksperci tam zatrudnieni muszą mieć odpowiednie kompetencje.
A czy kwestia wynagrodzeń członków rządu, ze względu na to, że są niższe niż w sektorze prywatnym, nie jest jednak realnym problemem? Czy nie jest to w jakimś stopniu korupcjogenne? Czy nie jest to także blokadą dla transferu ludzi z biznesu do polityki?
Powiedziałbym, że to bardzo ryzykowana droga, co pokazuje casus Barroso. Jednak transfer między biznesem a instytucjami publicznymi nie powinien być w każdą ze stron tak prosty. I nie wydaje mi się, żeby na wielu szczeblach instytucji publicznych kompetencje biznesowe były wystarczające albo odpowiednie. Są oczywiście takie segmenty, gdzie można zastanowić się nad dodatkowymi zachętami finansowymi, ale jednocześnie przy zachowaniu bardzo rygorystycznych standardów, np. przy powrocie do sektora prywatnego z publicznego. Moim zdaniem drogą powinno być raczej odpowiednia forma rekrutacji do pracy w instytucjach publicznych, gdzie na horyzoncie zainteresowania będzie nie tylko management z prywatnego biznesu.
Powtórzę pytanie, czy kwestia zarobków polityków nie jest mimo wszystko tym problemem?
Problemem nie jest wysokość zarobków polityków, ale raczej spłaszczony system podatkowy w Polsce. Zwiększenie progresji podatkowej mogłoby legitymizować to, że urzędnicy państwowi zarabiają więcej. Powiedziałbym również, że sam fakt pełnienia funkcji publicznych jest już pewną rekompensatą i niekoniecznie powinno się liczyć na bardzo wysokie zarobki. Można oczywiście dyskutować, czy politycy zarabiają dużo, a można też domniemywać, że tak nie jest, zwłaszcza, gdy porównamy to ze światem polityki zachodniej. Ale nie spodziewajmy się, by w krótkim czasie wzrosła społeczna aprobata dla znaczącej podwyżki dla polityków i to bez względu na to, jaka partia rządzi. Historycznie ukształtowana polska nieufność do świata polityki i demagogia liberalna są tamami dla akceptacji radykalnej podwyżki. Wobec tego, zamiast rewolucji, możemy oczekiwać od premiera Morawieckiego zmian o charakterze ewolucyjnym
A czy w ten sposób nie tworzy się zamknięte kolo? Politycy będą zarabiać mniej, bo nie zgodzą się na to Polacy, ale jednocześnie nie ma odpowiedzi na potencjalne problemy korupcjogenne?
Trochę tak, ale nie możemy liczyć na to, że sektor publiczny będzie się licytował na wysokość zarobków z sektorem prywatnym. Poza tym pamiętajmy, że sektor prywatny też nie jest wolny od przywar, które przypisujemy publicznemu: nepotyzm, tworzenie się nieformalnych sieci kontaktów i właśnie korupcję. Obnażyło to zachowanie sektora finansowego w wielu krajach z ostatnich lat. Praca w sektorze publicznym daje pewnego rodzaju prawa i przywileje, niekoniecznie pierwszym z nich muszą być wysokie zarobki.
Not. ak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/384523-nasz-wywiad-prof-chwedoruk-propozycje-premiera-sa-na-pewno-krokiem-w-dobra-strone-ale-nie-jest-to-jeszcze-krok-rewolucyjny