„Upiory za naszym oknem” - tak tytuł promuje wywiad, którego Tomaszowi Lisowi udzieliła Magdalena Cielecka ze swoim partnerem - Izraelczykiem Davidem Wajntraubem promotorem kultury Izraela i przewodnikiem wycieczek. To, jak potoczy się cała rozmowa, jest do przewidzenia. Oboje bowiem stwierdzają, że Polska za czasów Prawa i Sprawiedliwości jest przesiąknięta antysemityzmem i czekają na powrót tego „fajnego” kraju.
Lis rozpoczął rozmowę od pytania o korzenie Wajntrauba, który stwierdził, że co prawda urodził się w Szwecji, ale prawdopodobnie poczęty został w Polsce. Wspominał, że w jego domu mówiło się po polsku, a języka uczyła go matka, bo ojciec „wolał zapomnieć”.
Podkreślił, że jego ojciec został aresztowany, bo w czasie protestów w Marcu‘68 miał wystąpienie an politechnice. Dodał, że jego ojciec mówił, że w Polsce był antysemityzm i będzie zawsze, mówił też, że antysemickiej kampanii nie organizowali komuniści, tylko Polacy.
Ojciec miał tu przyjaciół, ale na pytanie, skąd pochodzi, odpowiadał: „Pochodzę znikąd”. I uważał, że jeśli tylko ludzie będą mogli, to będą Żydów zabijać. (…) Już o tej nowej Polsce, po 1989 roku, ojciec mówił, że Polacy chcą mieć dobre stosunki z Izraelem, ale po to, żeby wygrywać swoje w Waszyngtonie
— stwierdził partner Cieleckiej.
Pytany przez Lisa o to, czy sam w Polsce doświadczy antysemityzmu, stwierdził, że miało to miejsce wiele razy, a jako przykład podał to, że dwójka staruszków w banku powiedziała, że wszystkiemu winni są Żydzi i przez nich mają tak niską emeryturę.
Sama Cielecka stwierdziła, że żyła nadzieją, że po 1989 roku wszystko idzie w dobrą stronę.
Jeszcze tych kilka lat temu, kiedy się poznaliśmy, byłam dumna, do jakiego kraju go zapraszam: to był normalny, otwarty, tolerancyjny kraj
— dramatyzowała Cielecka.
Lis podchwycił temat i chciał wiedzieć, kiedy nastąpił moment zmiany - kiedy poczuł się w Polsce niechciany. Wajntraub stwierdził, że był to marz 11 listopada, na którym była nienawiść do obcych, która szybko staje się nienawiścią do Żydów.
Powiedziałeś, że zobaczyłeś po prostu nazistów
— mówiła Cielecka.
Bo to są naziści. Przez wszystkie lata słyszałem: to jest mała grupa, kibole, margines
— potakiwał Wajntraub.
I drugi progowy moment: spalenie kukły Żyda we Wrocławiu. Też margines, same marginesy…
— dramatyzowała aktorka, dodając, że się po prostu boją i nie „pójdą się bić z faszystami”.
Jest mi wstyd. Jak kiedyś słyszałam o polskim antysemityzmie, to miałam taki odruch obronny, że to nie tak, że nie wszyscy. i oczywiście nie wszyscy są tacy, ale w jakimś momencie brakuje mi argumentów i jestem bezradna. Nie jestem w stanie wytłumaczyć tego, co dzieje się w polityce. Fajnie byłoby dożyć momentu, kiedy wróci ta dobra Polska, otwarta, która jest bliżej tego Tel Awiwu, w którym się wtedy spotkaliśmy na ścieżce rowerowej. Kiedy przestanie być krajem odwróconym plecami do wszystkiego, co liberalne, nowoczesne, światowe, mądre, wartościowe. W wielu sytuacjach przyznaję Dawidowi rację, ale zastanawiam się, co mamy teraz robić? Wyjechać?
— histeryzowała Cielecka.
Żeby było ciekawiej, Wajntraub porównał sytuację w Polsce do tej w Berlinie w latach 30., podkreślając, że wówczas też były pary, które toczyły takie dyskusje. Dodał także, że od jakiegoś czasu coraz rzadziej ma ochotę wychodzić z domu.
Wydaje mi się, że będzie tylko gorzej i gorzej
— stwierdził Wajntraub.
wkt/”Newsweek”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/384477-tania-sensacja-w-newsweeku-cielecka-z-partnerem-izraelczykiem-my-sie-po-prostu-boimy-fajnie-byloby-dozyc-momentu-kiedy-wroci-ta-dobra-polska