Prof. Chodakiewicz doskonale opisuje zasady obowiązujące w stosunkach międzynarodowych. Aby mówić o partnerstwie strategicznym, a Izrael był i jest w taki sposób postrzegany w Polsce, potrzebne jest minimum współpracy strategicznej. Pan profesor trafnie ujmuje, że potrzebna jest świadomość interesów partnera i mądry strategiczny kompromis
— mówi prof. Waldemar Paruch w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: „Rząd PiS niemiłosiernie niszczy owoce starań całych pokoleń o to, by współegzystować z innymi narodami, bazując na zasadach otwartości, prawdy historycznej i politycznej współpracy” - pisze Katarzyna Lubnauer w „The Times of Israel”. Jak pan skomentuje słowa lider Nowoczesnej?**
Prof. Waldemar Paruch: Bardzo dziwnie wygląda sytuacja, kiedy polityk stara się występować w roli historiozofa. Sformułowane w ten sposób wypowiedzi mogą osłabić pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Nie bardzo wiadomo, o jakich kwestiach pani Katarzyna Lubnauer pisze. Nie wiadomo, jakie niweczenie dorobku pokoleń ma na myśli. Jest to stwierdzenie tak ogólne, że nie da się go obronić.
Trudno też mówić w Polsce po 1989 r. o konsekwentnej polityce historycznej.
Musimy nadrabiać w polityce historycznej i informacyjnej dwie bardzo istotne zaległości. Po pierwsze, skutek istnienia komunizmu w Polsce, który spowodował, że polityka informacyjna i historyczna PRL, ale również polityka zagraniczna została podporządkowana racjom Związku Radzieckiego i całego obozu komunistycznego.
Mamy również zaległości z czasów III RP, która nie potrafiła w sposób mocny i jednoznaczny oderwać się od symboliki PRL. Usiłowano poszukiwać pewnego kompromisu między polską tradycją a resztkami komunizmu, który przekształcił się w postkomunizm. To się po prostu nie udało. Wyraźnie było widać po 2015 r., że te zaległości mające podwójne korzenie są bardzo trudne do przezwyciężenia. Obnażyła to kwestia ukraińska, ale także żydowska.
Symbolem tej dziwnej polityki historycznej są obchody 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte…
Jedno przemówienie wygłosił wówczas Lech Kaczyński. Lepszego przemówienia śp. pana prezydenta nie słyszałem. Przemawiał również premier Donald Tusk. Obaj politycy przedstawili całkiem inne postrzeganie historii. Polityka zagraniczna III RP doprowadziła do tego, że w czasie tych wielkich uroczystości, była bardzo ciekawa lista gości. Zabrakło przedstawicieli państw sojuszniczych Polski z II wojny światowej. Byli natomiast przedstawiciele Niemiec i Rosji, państw odpowiedzialnych za wybuch wojny, jej przebieg i skutki. Niemcy reprezentowała kanclerz Angela Merkel, Rosję Władimir Putin. Lista gości pokazywała jak bardzo niekonsekwentna była polityka informacyjna, zagraniczna i historyczna poszczególnych rządów III RP. 2009 r. wyraźnie pokazywał, że podmiotowość Polski została zdecydowanie ograniczona.
Prof. Marek Chodakiewicz powiedział w Polskim Radiu, że nie powinniśmy popierać Izraela we wszystkim, podkreślił, że należy stawiać żądania. „Zależy wam na uznaniu Jerozolimy, to pokażcie jak bardzo wam zależy i w zamian odwołajcie ruch roszczeniowy” - mówi. Zgodzi się pan z wykładowcą The Institute of World Politics w USA?
Prof. Chodakiewicz doskonale opisuje zasady obowiązujące w stosunkach międzynarodowych. Aby mówić o partnerstwie strategicznym, a Izrael był i jest w taki sposób postrzegany w Polsce, potrzebne jest minimum współpracy strategicznej. Pan profesor trafnie ujmuje, że potrzebna jest świadomość interesów partnera i mądry strategiczny kompromis.
Czy osiągnięcie tych celów jednocześnie jest możliwe?
Można osiągnąć cele, o których mówi prof. Chodakiewicz i realizować je na poziomie politycznym. Nie powinniśmy oczekiwać od rozmów komisji historyczno-prawnej, ponieważ trudno sobie wyobrazić, żeby Żydzi spowodowali korektę polskiego postrzegania historii czy też my sprawimy, że nastąpi korekta żydowskiego postrzegania historii. To jest bardzo trudne. Oba państwa powinny w swojej polityce zagranicznej wzajemnie akceptować swoje interesy, które powinny być jasno precyzyjnie i zdefiniowane. Polska miała kłopoty w definiowaniu swoich interesów po wejściu do Sojuszu Północnoatlantyckiego i UE.
Na czym te kłopoty polegały?
Nie zadano sobie podstawowego pytania – jak wygląda nasz układ sojusznicy i przeciwnicy w NATO oraz w UE. Nie wyznaczono kolejnych celów strategicznych. Zaczęło dominować przekonanie, że wraz z akcesją do tych organizacji, główne problemy Polski się rozwiązały. Zachowywano się tak, jak gdyby historia się skończyła. Ale to nieprawda. Rząd i prezydent po 2015 r. podjęli próbę zdefiniowania na nowo celów politycznych. Rozwijamy Trójmorze, kontynuujemy pomysł Europy Karpat. Została animowana z uwiądu Grupa Wyszehradzka, z którego zostawiono ją pod koniec rządów koalicji PO-PSL. Nasze działania pokazały pewną dynamikę w polityce zagranicznej, co musiało spowodować konflikty. Odzyskiwanie swojej podmiotowości Polska wiąże z pragnieniem nadania podmiotowości całemu regionowi Europy Środkowej. To wyraźnie jest w polskiej polityce zagranicznej akcentowanej i musi powodować zadrażnienia, ponieważ stosunki międzynarodowe są grą interesów. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości i trudno się nie zgodzić z panem profesorem. Rozmowy polsko-izraelskie powinny być prowadzone na wysokim poziomie politycznym. Nie rozwiążą naszych problemów politycznych rzeczoznawcy, eksperci, historycy czy prawnicy. Bardzo nieefektywna w polityce zagranicznej jest próba wtrącania się w myślenie historyczne obowiązujące w innych państwach. Nie osiągniemy swoich celów w polityce zagranicznej jeżeli będziemy żądali od Ukraińców, żeby inaczej postrzegali swoją historię. Nie chcemy też, żeby ktoś narzucał nam swoje postrzeganie historii. Nie ma środków w stosunkach międzynarodowych, żeby to osiągnąć. Koncentrujmy się raczej na rozmawianiu o wzajemnych interesach, które się realizuje tu i teraz w określonym środowisku międzynarodowym.
Not. TP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/384271-nasz-wywiad-prof-paruch-o-tekscie-lubnauer-w-times-of-israel-dziwnie-wyglada-sytuacja-kiedy-polityk-stara-sie-byc-historiozofem