W tym sporze był przekroczony pewien margines śmieszności. Róża Thun biegająca i rozdająca jakieś odbitki tweetów - tego się nie robi. W PE jest konsensus. każda z dużych grup ma prawo do swojego wiceprzewodniczącego. Złamano go, powołując się na Donalda Tuska
— powiedział w Salonie Dziennikarskim publicysta Piotr Semka, odnosząc się do próby storpedowania przez opozycję kandydatury prof. Zdzisława Krasnodębskiego na wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Prof. Zdzisław Krasnodębski nowym wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego!
Semka wyjaśnił, ze sprawa Tuska i sprawa wybory prof. Krasnodębskiego nie są takie same, o czym próbuje przekonywać opozycja.
Nie są to te same sprawy, w przypadku Tuska problemem było to, czy może na szefa RE kandydować ktoś, kto nie jest popierany przez własny kraj. Tu - w przypadku prof. Krasnodębskiego - chodziło bardziej o sprawy techniczne. Dochodzą z KE nawet głosy, że niektórzy są zniesmaczeni tym co robi opozycja. To trochę ośmiesza Polskę
— podkreślił Semka.
Piotr Skwieciński przypomniał o pierwszej debacie ws, Polski, która miała miejsce w PE. Wówczas we wszystkich frakcjach, poza tą, do której należy PiS, odbywała się nagła zmiana, proszono, by Niemcy nie zabierali głosów.
W całej sprawie została przekroczona jeszcze jedna granica. Przy usuwaniu Ryszarda Czarneckiego, mówiono, że uczynił coś tak strasznego, że trzeba odejść od pewnych zasad, ale to jest wyjątek. Podkreślano, że to wyłącznie działanie personalne, dotyczące tylko Czarneckiego. Co do czego, podjęto próbę niedopuszczenia prof. Krasnodębskiego pod bardzo podobnymi zarzutami. To pokazuje, że zarzuty wobec Ryszarda Czarneckiego były pretekstowe
— podkreślił Skwieciński.
Publicysta dodał również, że zauważa pewne zmęczenie sytuacją ze strony polityków Unii Europejskiej, jednak PO nie dopuści do tego, żeby zrealizowało się jakieś odprężenie.
Wydaje mi się, że te sprawy zaszły na tyle daleko, że autorytety UE zrealizują swoje własne pragnienie odprężenia relacji z Polską, kiedy nasza strona odpuści. Nie jestem przekonany do tego, że nasz rząd na to pójdzie
— ocenił Piotr Skwieciński.
Zdaniem mecenasa Marka Markiewicza, cieszy to, że prof. Krasnodębski został nazwany tylko faszystą, a nie nazistą.
To było w czasie, kiedy Korwin powiedział, że przechodząc przez bramę PE głosi śmierć komunistom. Tu mamy brak rozumu. Tak się gra, jak przeciwnik pozwala. Pani komisarz Bieńkowska ma średnio mądrych słuchaczy, to tak mówi. Kwaśniewski mówił: wczoraj Moskwa, dziś Bruksela - ja czekam
— dodał mecenas,
Ks. Henryk Zieliński podkreślił, że atutem prof. Krasnodębskiego jest nie tylko to, że znany jest w Polsce, ale również w Niemczech.
Nie jest to ktoś obcy europejskiej opinii publicznej. Prosiłbym też o oszczędniejsze gospodarowanie słowami, bo jeśli każdego, kto nam się nie podoba, zaczniemy nazywać faszystą, rasistą czy kimś innym, to pytanie, jakimi słowami będziemy określać Hitlera czy Stalina?
— zauważył redaktor naczelny tygodnika „Idziemy”.
Słowa zaczynają pełnić rolę łaty przyszytej do człowieka, po to, żeby każdy widział, kim ta osoba jest i była potępiana i wytykana. W tej chwili stygmatyzuje się słowami. Rzecz jest taka, że to, co się dzieje, ma swoje korzenie w ideologi Sorosa, że jeśli nie chce się z kimś rozmawiać, to trzeba go zohydzić, Próbowano to zrobić w przypadku prof. Krasnodębskiego
— podkreślił ks. Zieliński.
wkt
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/384239-semka-w-salonie-dziennikarskim-opozycja-przekroczyla-margines-smiesznosci-sprawa-tuska-i-prof-krasnodebskiego-nie-jest-taka-sama