Mamy do czynienia po prostu z rozgrywką z polskim rządem, który ideologicznie jest na innym biegunie niż wielu urzędników w obecnej Komisji Europejskiej. Tam dominują przekonania liberalno-lewicowe, które zakładają, że taka partia jak PiS nie powinna istnieć, a tym bardziej stworzyć rząd, który ma olbrzymie poparcie i z sukcesem realizuje szereg postulatów z programu politycznego
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Witold Waszczykowski, poseł PiS, były minister spraw zagranicznych.
wPolityce.pl: Parlament Europejski przyjął rezolucję wspierająca działania KE zmierzające do uruchomienia procedury art. 7 przeciwko Polsce. Co to dla nas oznacza? Czy przyjęcie takiej rezolucji stanowi dla nas zagrożenie?
Witold Waszczykowski: Konkretnie to niewiele oznacza, dlatego że ta rezolucja nie ma żadnej mocy prawnej, obligującej Unię Europejską do działania. Jest to natomiast oczywiście polityczne poparcie dla tego, co robi Komisja, a szczególnie Timmermans. To pokazuje, że jeśli by doszło do kolejnych etapów, w którym to europarlament musiałby zabrać głos, to pewnie te 2/3 głosów by się znalazło, aby zająć negatywne stanowisko. Także jest to ostrzeżenie.
Natomiast nawet, jeżeli by do tego doszło, to w ostatecznym głosowaniu na Radzie Unii Europejskiej chyba nic nam nie grozi z racji poparcia Węgier?
W przypadku, gdyby doszło do głosowania w ostatnim etapie, to mamy oświadczenie ze strony węgierskiej, że skorzystają z prawa weta. Niewykluczone, że też i Litwa mogłaby się podobnie zachować jak Węgrzy. Można by zatem oczekiwać, że Komisja nie będzie ciągnęła tej procedury dalej, ponieważ ma jasny sygnał, że przynajmniej jedno państwo użyje prawa weta i ta procedura nie zakończy się jakimś napiętnowaniem Polski i odsunięciem od procesu decyzyjnego w Radzie UE.
Skoro Komisja Europejska ma świadomość, że ta procedura nie może dojść do skutku, to dlaczego nie porzuciła już jej prowadzenia?
To działanie Komisji przecież wynika z innych pobudek – konkretnie mówiąc pobudek ideologicznych. Mamy do czynienia po prostu z rozgrywką z polskim rządem, który ideologicznie jest na innym biegunie niż wielu urzędników w obecnej Komisji Europejskiej. Tam dominują przekonania liberalno-lewicowe, które zakładają, że taka partia jak PiS nie powinna istnieć, a tym bardziej stworzyć rząd, który ma olbrzymie poparcie i z sukcesem realizuje szereg postulatów z programu politycznego.
Niejako na poparcia Pana tezy może świadczyć to, że niewielu europosłów bierze udział w tych debatach dotyczących Polski. Róza Thun tłumaczyła to tym, że podobno podczas każdej takiej debaty ma europoseł prof. Legutko, który obraża innych europosłów i oni nie chcą już tego słuchać, dlatego nie przychodzą.
To można obrócić i w drugą stronę – w czasie tej ostatniej debaty w PE, jedną z osób, które nas krytykowały, była europoseł z Malty, czyli kraju, który ma wiele za uszami. Jest to dość kompromitujące, że europarlament wystawił taką osobę jako takiego prokuratora, oskarżyciela wobec nas. Myślę, że wszyscy europosłowie zdają sobie sprawę, że na tym etapie europarlament ma niewiele do powiedzenia i są to rozgrywki ideologiczne. Wielu nie chce brać w tym udziału.
Polska opozycja cały czas podkreśla, że Polska nie jest krajem praworządnym. Platforma Obywatelska zdecydowała się rekomendować swoim europosłom wstrzymanie się od głosu w tej sprawie, ale i tak pięciu europosłów PO poparło tę rezolucję. Natomiast Nowoczesna zachęcała wszystkich europosłów, aby poparli tę rezolucję. O czym Pana zadaniem świadczy takie zachowanie?
To jest chyba jeszcze kwestia podziałów w samej Platformie. Tam toczy się walka o przywództwo. Są stronnicy Schetyny, Kopacz, Tuska. W związku z tym, że PO jest tak podzielona, to tych kilkoro europosłów, którzy chyba są zapatrzeni w Tuska, który przecież przewodzi opozycji totalnej, postępuje przeciwko państwu polskiemu.
Czy to oznacza, że Pana zdaniem za te najbardziej radykalne postawy posłów opozycji może inspirować Donald Tusk?
Jestem przekonany o tym, że Donald Tusk daleko wychodzi poza swoje uprawnienia. W 2016 roku, kiedy przybył do Polski, starał się osobiści dyrygować tym „puczem”, który odbywał się w parlamencie. Tusk jest bardzo głęboko zaangażowany w życie polityczne w Polsce.
Prof. Krasnodębski został wybrany na wiceszefa Parlamentu Europejskiego. Wygrał głosami także Europejskiej Partii Ludowej, ale sama Platforma po wahaniach zdecydowała, że jednak nie poprze Polaka na to stanowisko.
Dobrze się stało, że to stanowisko udało się utrzymać w „rodzinie polskiej”. Natomiast to jest karygodne zachowanie Platformy.
Czy sądzi Pan, że postawa posłów PO zarówno w przypadku głosowania nad wyborem prof. Krasnodębskiego na wiceszefa PE, jak i głosowania dotyczącego rezolucji PE wymierzonej w nasz kraj wpłynie na podejście Polaków do tych polityków?
Na pewno to będzie miało wpływ na stosunek Polaków do tych europosłów, będzie im przypominane jak się zachowywali i zostaną rozliczeni w następnych wyborach. Polacy nie lubią tego, jak donosi się na własny kraj.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/384172-nasz-wywiad-waszczykowski-o-europoslach-po-zostana-rozliczeni-w-nastepnych-wyborach-polacy-nie-lubia-tego-jak-donosi-sie-na-wlasny-kraj