Zupełnie niezauważone pozostają w Polsce informacje o tym, co wydarza się ostatnio w Kazachstanie. A następują tam zmiany przełomowe. Najpierw w zeszłym roku prezydent tego kraju Nursułtan Nazarbajew podjął decyzję o zmianie kazachskiego alfabetu z cyrylicy na łacinę, zaś na początku tego roku postanowił, że językiem obowiązującym podczas obrad parlamentu w Astanie będzie jedynie kazachski. Do tej pory nie-Kazachowie mogli przemawiać tam także po rosyjsku. Zwłaszcza pierwszy z tych kroków ma znaczenie wręcz cywilizacyjne, jest bowiem równoznaczne z odejściem od rosyjskojęzycznej a zbliżeniem się do zachodniej sfery kulturowej.
Dla Kremla nie jest to dobra wiadomość, ponieważ oznacza wymykanie się największego środkowoazjatyckiego państwa z moskiewskiej strefy wpływów. Poza rytualnym pohukiwaniem Rosjanie nic jednak nie robią, by ten proces powstrzymać. Są zbyt uwikłani w inne absorbujące ich wydarzenia, by zareagować bardziej stanowczo na decyzje Astany.
Dla wielu komentatorów w Moskwie akcja Nazarbajewa stanowiła szok. Do tej pory władze tego państwa postępowały bowiem wobec Rosji z wielką ostrożnością, a nawet spolegliwie, co wynikało z historycznych doświadczeń. W czasach stalinowskich doszło do eksterminacji przez bolszewików i tak nielicznych elit kazachskich. W 1940 roku Sowieci zamienili na cyrylicę używany tam wcześniej język arabski. Przez lata władze ZSRS w ramach zagospodarowywania rozległych i bezludnych terenów tego kraju prowadziły politykę rosyjskiego osadnictwa. Zakrojona na szeroką skalę kolonizacja spowodowała, że spośród wszystkich republik ZSRS to właśnie w Kazachstanie najmniej było rdzennej ludności. Według spisu powszechnego z 1959 roku Kazachską Socjalistyczną Republikę Sowiecką zamieszkiwało zaledwie 30 proc. Kazachów. Potem sytuacja zaczęła się nieco poprawiać m.in. na skutek większej dzietności Kazachów („muzułmańskich ateistów”, jak często siebie nazywali) od Rosjan („prawosławnych ateistów”). Mimo to w 1989 roku, w przededniu upadku Związku Sowieckiego, żyło tam zaledwie 39,7 proc. przedstawicieli narodu kazachskiego.
Niepodległość zastała więc Kazachów w sytuacji, gdy stanowili mniejszość we własnym kraju. Duże obszary państwa, zwłaszcza na północy, zdominowane były całkowicie przez ludność rosyjską lub rosyjskojęzyczną, o czym miałem okazję przekonać się osobiście, podróżując parokrotnie po Kazachstanie. Z tego powodu Nazarbajew nie mógł – jak stało się to w innych republikach postsowieckich – zastąpić ideologii komunistycznej ideą narodową. Napotkałby zbyt silny opór i naraziłby się na niechybną kontrę Rosji.
Przez lata zachowywał się wobec „Wielkiego Brata” tak lojalnie, że Moskwa nie widziała nawet potrzeby, by stworzyć w Kazachstanie „partię rosyjską”. Zresztą po co, skoro język rosyjski od momentu proklamowania niepodległości w 1991 roku był drugim oficjalnie używanym językiem w państwie? W rezultacie jednak dziś w tamtejszym parlamencie nie ma znaczącej siły promoskiewskiej, choć Rosjanie nadal stanowią tam sporą, bo liczącą ok. 25 proc. mniejszość.
Przez lata Nazarbajew prowadził jednak powolną, lecz konsekwentną politykę kazachizacji kraju. Temu służyć miała m.in. budowa w stepie nowej stolicy – Astany (z dala od rosyjskojęzycznych centrów: Ałmaty i Karagandy). Spis powszechny z 2009 roku pokazał, że w kraju mieszka już 63,1 proc. Kazachów.
Być może Nazarbajew zwlekałby ze swą decyzją dłużej, gdyby nie agresja Rosji na Ukrainę. Powiodła się ona tylko w Donbasie i na Krymie, a więc w jedynych regionach niemal całkowicie rosyjskojęzycznych, natomiast zatrzymała się tam, gdzie istniała alternatywa językowa i bariera kulturowa. Te wydarzenia pokazały, iż własny język jest podstawowym elementem bezpieczeństwa kraju. W Polsce nikt się nad tym nawet nie zastanawia, ponieważ jest to problem teoretyczny, ale w Kazachstanie jest inaczej. Okazało się, że może to być podstawowy warunek zachowania jedności terytorialnej kraju. Czas dojrzał więc do decyzji.
Nazarbajew wybrał dogodny moment, ponieważ Rosja, skonfliktowana z Zachodem, dotknięta sankcjami i uwikłana w konflikty zbrojne na Ukrainie i w Syrii, nie dość energii, by angażować się w kolejny spór. W efekcie rewolucyjne zmiany odbywają bez większych problemów. Na ich długofalowe skutki przyjdzie jeszcze poczekać, ale już dziś wiadomo, że nie będą one dla Rosji korzystne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/384069-putin-stracil-nie-tylko-ukraine-stracil-takze-kazachstan