Nie sposób zrozumieć tolerowania i usprawiedliwiania „komunistycznych złogów”, stosowania amnezji wobec komunistycznych zbrodniarzy.
Co się stało z częścią dawnej antykomunistycznej opozycji? Co się stało z tymi z politykami Platformy Obywatelskiej, którzy przez lata nie wykazywali cienia sympatii wobec komunistów? Najlepiej to widać po przewodniczącym PO Grzegorzu Schetynie, który 1 marca 2018 r. był gościem programu Bogdana Rymanowskiego „Jeden na jeden”. Dociskany przez dziennikarza, czy jest za degradacją m.in. generałów stanu wojennego, w tym Wojciecha Jaruzelskiego, nie zajął prostego i jasnego stanowiska. Wił się, że nie ma odpowiedzialności zbiorowej, a konkretne i udowodnione przestępstwa powinny być ukarane. Jednak o Jaruzelskim jednoznacznie nie powiedział niczego. Nawet pytany o jego odpowiedzialność za antysemickie czystki w armii w latach 1967-1968, gdy oficerów pochodzenia żydowskiego degradowano „z powodu braku wartości moralnych”. Wtedy Jaruzelski był ministrem obrony narodowej.
Zdecydowanie przewodniczący Schetyna wypowiedział się tylko przeciwko europosłowi Zdzisławowi Krasnodębskiemu, który ma zastąpić Ryszarda Czarneckiego na stanowisku wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Schetyna argumentował, że Krasnodębski ma na koncie „antypolskie i antyeuropejskie” wypowiedzi. A to, że zamierzają go poprzeć niemieccy eurodeputowani z EPP, tłumaczył „niemieckością” profesora Krasnodębskiego, wynikającą z jego pracy na „lewicowym” uniwersytecie w Bremie. Na „nie” był też Schetyna w związku z wizytą polskiej delegacji ds. dialogu w Izraelu. Uznał to przedsięwzięcie za „niepoważne”
W 2014 r., gdy Donald Tusk rekomendował Danutę Huebner na nową szefową polskiej delegacji w Europejskiej Partii Ludowej, Grzegorz Schetyna mówił do ówczesnego europosła PO Krzysztofa Liska (podczas kongresu EPP w Dublinie): „Jak ty, działacz NZS, możesz popierać tę pie…ną komunistkę Huebnerową”. Przypomnijmy, że Danuta Huebner przez 17 lat była członkiem PZPR i pochodzi z „resortowej” rodziny. Jej ojciec Ryszard Młynarski był szefem UB w Nisku, a w tym samym urzędzie bezpieczniacką służbę odbywał także jej dziadek – Józef Młynarski. Schetyna mówił do Liska, gdyż ten, tak jak inni europosłowie PO, zaakceptował decyzję Tuska w sprawie Huebner. Schetyna mówił to z pozycji antykomunistycznego działacza NZS, nieufnego wobec „okrągłego stołu”, aktywisty Solidarności Walczącej (ps. Radek), jedynego posła Unii Wolności w 1998 r. głosującego za ustawą dekomunizacyjną, syna żołnierza lwowskiego okręgu Armii Krajowej wykonującego wyroki na konfidentach.
Gdy Grzegorz Schetyna został przewodniczącym PO nic nie zrobił z „komunistką” Huebner, podobnie jak z innymi „komunistycznymi” nabytkami Tuska, np. byłym sekretarzem KC PZPR Marcinem Święcickim czy Dariuszem Rosatim, przez 24 lata członkiem PZPR, sekretarzem Komitetu Uczelnianego PZPR na SGPiS (obecnie SGH). Nie przeszkadzało Schetynie występowanie na wiecach KOD polityków PO, np. Borysa Budki, razem z chwalącym stan wojenny płk. Adamem Mazgułą. Nie przeszkadza mu agenturalna przeszłość Lecha Wałęsy, którego uczynił symbolem i maskotką Platformy Obywatelskiej. Nie przeszkadzają mu „komunistyczne” nazwy ulic i placów.
1 marca 2018 r., w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, Grzegorz Schetyna nawet nie jest w stanie jednoznacznie ocenić Wojciecha Jaruzelskiego. A przecież to ten sam Jaruzelski, który pod koniec 1945 r. i w 1946 r. w powiecie hrubieszowskim zwalczał niepodległościowe podziemie. A potem w Piotrkowie Trybunalskim i okolicach dzielnie walczył z „bandami WiN” (Wolność i Niezawisłość) i „wpływami reakcyjnego PSL” (Stanisława Mikołajczyka). To ten sam Jaruzelski, który był agentem „Wolskim” zbrodniczej Informacji Wojskowej, całkowicie zdominowanej przez funkcjonariuszy Smierszu i NKWD. A 1 marca 2018 r. Grzegorz Schetyna nie jest w stanie powiedzieć, czy Jaruzelski zasługuje na degradację. To jest równie szokujące jak jego wcześniejsze wypowiedzi o zamiarach likwidacji Instytutu Pamięci Narodowej czy Centralnego Biura Antykorupcyjnego, gdyby Platforma Obywatelska wróciła do władzy.
Można zrozumieć krytykę obecnie rządzących przez Grzegorza Schetynę i innych byłych działaczy antykomunistycznej opozycji, bo to ich wilcze prawo. Nie sposób jednak zrozumieć tolerowania czy wręcz usprawiedliwiania „komunistycznych złogów” i stosowania amnezji wobec niektórych komunistycznych zbrodniarzy. To nie powinno mieć nic wspólnego z opozycyjnością. A tym bardziej w wykonaniu ludzi dawniej walczących z komuną. Chyba że chodzi o jakiś niejawny sojusz, który ma umożliwić powrót do władzy. Sprzymierzanie się z komunistami czy stosowanie wobec nich taryfy ulgowej bądź amnezji jest jednak granicą, za którą żadne ugrupowanie mające w swoich szeregach ludzi dawnej antykomunistycznej opozycji, nie powinno się posunąć. I dotyczy to przede wszystkim Grzegorza Schetyny.
-
Super oferta dla czytelników tygodnika „Sieci”! Zamów roczną prenumeratę naszego pisma a oszczędzisz nie tylko czas, ale i pieniądze! Tylko dla prenumeratorów ceny niższe niż w kiosku nawet o 40%! E-Prenumerata do 58% rabatu!
Więcej informacji o warunkach prenumeraty na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/383968-kiedys-walczyl-z-komuna-dzis-nie-mowi-tak-za-degradacja-jaruzelskiego-co-sie-dzieje-ze-schetyna