Nowy wymiar dawnego... „strategicznego partnerstwa”. Rosjanie nasilili szpiegowską działalność w Niemczech

„Byłych szpiegów >>niet<<”, mawiają Rosjanie. Kto jak kto, ale Władimir Putin, były agent KGB w Niemczech, obecnie prezydent Rosji, wie o tym najlepiej. Ostatnio uzmysławiają to sobie boleśnie także Niemcy.

„Atak hakerów na rządową sieć” (internetową – dopisek mój), huknął bulwarowy „Bild”. Podobno Rosjanie zdołali ulokować swe szpiegowskie programy w niemieckiej sieci i od dawna wykradali poufne dane. Szczególnie narażone było… Federalne Ministerstwo Obrony oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych, którymi kierują Ursula von der Leyen (CDU) i Sigmar Gabriel (SPD). I podobno „podjęto przeciwdziałania”. Można rzec, nic nowego, dzieje się tak od lat. W 2015r. wydało się, że rosyjski wywiad wojskowy, a konkretnie specjalnie utworzona grupa hakerów o kryptonimie APT28, spenetrowała zawartość z komputerów parlamentarzystów w Bundestagu. W konsekwencji wymieniono całe oprogramowanie.

Po dawnej, „żelaznej kurtynie” nie ma już śladu, ale między wywiadami - trwa, co więcej, bardzo się nasiliła. Warto przy tym przypomnieć, że nikt inny, tylko lewicowy kanclerz Gerhard Schröder (SPD) zaprosił Putina, jako pierwszego gościa z zagranicy do wygłoszenia mowy w odbudowanym Reichstagu (siedziba parlamentu) w Berlinie, i po raz pierwszy, ku osłupieniu Waszyngtonu, nazwał Rosję „strategicznym partnerem Niemiec”, jak wcześniej określano w RFN wyłącznie USA…

Jak w rzeczywistości wyglądało to „strategiczne partnerstwo” uzmysłowiły Niemcom właśnie amerykańskie służby CIA, które w ubiegłym roku ujawniły nazwiska 18 rosyjskich superszpiegów, ulokowanych w Berlinie i w Wiedniu (Austria), w tym 11 oficerów prowadzących, z paszportami dyplomatów. Jednym z nich był imiennik prezydenta Putina, Władimir K., sekretarz rosyjskiej ambasady, oficjalnie odpowiedzialny za ochronę i pielęgnowanie pomników oraz grobów rosyjskich ofiar II wojny światowej na terenie RFN.

Ich dane zdradził zwerbowany przez Amerykanów Siergiej R. Według Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji, z dyplomatycznego immunitetu korzysta jedna trzecia szpiegów wetkniętych przez służby SWR (następcy KGB) do rosyjskiej ambasady w stolicy Niemiec, przy Alei Pod Lipami (Unter den Linden), ale także wywiadowcy rezydenci GRU i SFB. Rosyjscy agenci z placówek dyplomatycznych mają szeroko rozbudowaną sieć „kontaktów” w świecie polityki, gospodarki, wojskowości i mediów. O natężeniu działalności wywiadowczej w RFN najlepiej świadczy fakt, że tylko w pierwszym kwartale ubiegłego roku pod lupą Federalnej Prokuratury Generalnej znalazło się 27 osób cywilnych, podejrzanych o szpiegostwo na rzecz Moskwy. Jak wynika z informacji niemieckiego MSW (w odpowiedzi na interpelację partii Lewicy (Die Linke), liczba dochodzeń wdrożonych z tego tytułu uległa w Niemczech z roku na rok potrojeniu.

„Byłych szpiegów >>niet<<”, mawiaja Rosjanie. Można dodać, sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało, albowiem nikt inny, tylko sami Niemcy ułatwili Rosji w swym niefrasobliwym „strategicznym partnerstwie” wywiadowczą działalność na terenie Bundesrepubliki. Schadenfreude - radość z cudzego nieszczęścia byłaby tu jednak nie na miejscu. Sprawa jest śmiertelnie poważna. To już nie są zwykłe potyczki między wywiadami, atak cybernetyczny na niemiecki parlament i kluczowe ministerstwa - aczkolwiek bez wystrzałów armatnich - jest jak wypowiedzenie wojny, jest przekroczeniem granic, uderzeniem w centralne organy władzy i funkcjonowania państwa.

-

Super oferta dla czytelników tygodnika „Sieci”! Zamów roczną prenumeratę naszego pisma a oszczędzisz nie tylko czas, ale i pieniądze! Tylko dla prenumeratorów ceny niższe niż w kiosku nawet o 40%! E-Prenumerata do 58% rabatu!

Więcej informacji o warunkach prenumeraty na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.